Culver City, Kalifornia, 22.05.2016, 3.33 nad ranem
Clark jednak nie jest martwa. Ale mogła być. Prawie była. Cóż.
To wszystko przez Aidena. To on wpadł, rzucił kilka słów, a ja wywnioskowałem to, co wywnioskowałem. Łatwiej mi to zrzucić na niego, niż przyznać się do rzeczywistego błędu, który... który popełniłem.
Chryste.
Siedziałem w swoim mieszkaniu. Zadzwoniła Felicity i zaproponowała imprezę. Zgodziłem się. Musiałem się odprężyć po tej całej sytuacji w domu Clark. Wiedziałem jak to się skończy. Luke nienawidzi ludzi, z którymi wraz z Felicity od czasu do czasu imprezujemy. Uważa, że mnie wykorzystują przez to kim jestem i wiem, że ma rację, ale to nie tak, że chcę nawiązywać z nimi przyjaźnie. Może dwa lata temu owszem, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Odciąłem od siebie wielu ludzi i zostawiłem garstkę najważniejszych. Jednak lubię te imprezy, bo mogę doprowadzić się na nich do takiego stanu, że nic nie pamiętam. Wszystko staje się bez znaczenia. Potem i tak kończę w mieszkaniu Felicity, z którego wychodzę nad ranem, a następnie wracam chwiejnym krokiem pięć kilometrów na piechotę, paląc kolejne papierosy. Chyba nawet tego potrzebuję. Tego prywatnego marszu, podczas którego słońce wstaje, a ja zastanawiam się, ile jeszcze przegram w życiu.
Byłem już zebrany i miałem tam jechać, gdy zadzwonił do mnie Brooklyn. Miałem tego nie odebrać, ale uznałem, że to tylko pogorszy sprawę. W końcu jestem jego pieskiem. Muszę być potulny.
Z perspektywy czasu cieszę się, że odebrałem.
Przekazał mi, że mam się czuć bezpieczny, bo wiedzą już kto stoi za wypadkiem. Byli to ludzie człowieka, z którym ostatnio wygrałem. Wkurwił się, bo przegrał wiele pieniędzy i chciał się zemścić. Na początku miałem to być ja, ale ktoś wymyślił, że w ostatnim czasie zadaję się z Clark i jest dla mnie ważna. Nie wiem kto ma tak bujną wyobraźnię, ale zdecydowanie przesadzili. Jak zwykle powiedział, że jestem bezpieczny i o nic nie muszę się martwić. To zabawne. Uważają, że zmuszając mnie do tego syfu oddają mi przysługę i mam im za to dziękować.
Nie mogę doczekać się dnia, w którym zacznie się Death Fight. Odliczam do tego już od ponad roku. Tak niewiele zostało.
Te informacje mnie zaskoczyły i zniszczyły całe moje wyobrażenie zaistniałej sytuacji. A tego nie chciałem, ponieważ wychodzi na to, że nie miałem racji. A mi się to bardzo rzadko zdarza. W ogóle się nie zdarza, prawdę mówiąc. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków jestem nieomylny. Kiedyś było sto. Tym jednym procentem stała się Victoria Clark.
Nie wiem jak się z tym poczułem. To takie dziwne odczucie, od którego się odzwyczaiłem. Zrozumiałem wtedy, że to całe zajście w jej domu było niepotrzebne, bo mówiła prawdę, a ja jej nie słuchałem. Może by mnie to obeszło, gdyby nie to, że chciałem ją zabić. Tak naprawdę zabić. Wyciągnąłem pochopne wnioski i przez to wszystko stałem się... zmieszany.
Chryste, to dziwne. Naprawdę dziwne. A sprawę pogarszał fakt, że nie dość, że zrobiłem jej krzywdę, to jeszcze mieli ją potrącić tym cholernym samochodem z mojego powodu. To stawiało całą sprawę w jeszcze gorszym świetle. Nie wiedziałem, co mam robić. Wątpiłem w to, że chciała mnie widzieć, ale po chwilowym zastanowieniu ja sam nie chciałem się z nią spotkać. To wszystko było zbyt świeże, a Clark należy do osób narwanych. Stwierdziłem, że musi odpocząć.
Albo przynajmniej tak sobie wmawiałem.
Zdecydowałem, że i tak pójdę na imprezę. Musiałam wyrzucić z głowy obraz jej twarzy i uważałem, że alkohol mi w tym pomoże. Niestety, jak na złość z każdym kolejnym przejechanym kilometrem było coraz gorzej. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Zazwyczaj miałem gdzieś to, co ktoś sobie o mnie pomyślał nawet jeśli wyrządziłem tej osobie krzywdę. Bo po co zajmować sobie tym głowę? Nie pierwszy i nie ostatni raz. Mnie też wiele razy wyrządzono krzywdę. Czy ktoś przeprosił?
CZYTASZ
Zmiana Narracji
Teen FictionNotatki z dziennika Nathaniela Gabriela Sheya opowiadające o tym, jak czuł się z Victorią Clark. © Pizgacz, 2022