Tajemnica fizyka

423 25 22
                                    

#DUNCAN# 

Czułem się jak trup. 

Kompletnie się nie wyspałem, przez całą noc myślałem o tym, co zdradziła i czego nie powiedziała nam Cortnie. Mimo tego, że powiedziała, że nie ma więcej śladów, z jakiegoś powodu jej nie uwierzyłem. Najwyraźniej inni się tak nie czuli, bo gdy podzieliłem się tym wczoraj wieczorem z Geoffem, odparł: 

- Nie, nie wydaje mi się, żeby kłamała. Znasz Cort - nie lubi kłamstw. Wiem, że powiedziała nam dzisiaj sporo i to może trochę zamieszać w bani, ale wrzuć na luz, brachu. Wszystko jest już git.  

Czasem myślę, że gdybym był takim optymistą, jak Geoff, życie byłoby o wiele łatwiejsze. 

Zwlokłem się z łóżka. Nie obudziłem się jeszcze do końca i ledwo co widziałem. Spojrzałem na zegarek, ziewając. Co?! Jest dopiero piąta czterdzieści?! Nic dziwnego, że się nie wyspałem! 

Uznałem, że tak czy siak nie zasnę, więc wziąłem jakieś ubrania z szafy i poszedłem do łazienki. Tam wziąłem prysznic, po czym się ubrałem. Spojrzałem w lustro i aż się przeraziłem. Jednak wybieranie losowych rzeczy nie zawsze kończy się dobrze... 

Szybko się przebrałem, a gdy już byłem gotowy, spojrzałem znów na zegarek. Była już szósta dwadzieścia, długo zajął mi prysznic. Za dziesięć minut zadzwoni budzik Mike'a, a on zacznie budzić chłopaków. Przyzwyczaiłem się już do tej porannej rutyny i właściwie cieszyłem się, że tego dnia wstałem wcześniej i uniknę oberwania poduszką. Mike może i nie jest najodważniejszym chłopakiem w tej szkole, ale jak się go lepiej pozna, staje się odważniejszy, a na pewno na tyle, żeby rzucić w człowieka poduszką albo oblać wodą. 

Zobaczyłem swoje odbicie w lustrze wiszącym niedaleko łóżka Trenta. Mimo tego, że drugiej wersji mojego ubioru także nie wybierałem za dokładnie, wyszło w porządku - luźne dżinsy i czarna koszulka, pod którą miałem żółty długi rękaw, no i oczywiście moje nierozłączne czerwone trampki. Z myślą, że może jednak mam jakiś tam gust, który czasem postanawia się ujawnić, wziąłem z krzesła brązową bluzę bomberkę z logo naszej szkoły na plecach. Wyszedłem z pokoju na korytarz. 

Było pusto, chociaż z niektórych pokoi już dobiegały jakieś odgłosy - widocznie dla niektórych taka pora wstawania jest normalna, nie to co dla mnie. Także z pokoju dziewczyn słychać było głosy. Mogłem do nich zapukać, spytać, czy Cortnie jeszcze śpi, bo naprawdę miałem ochotę z nią pogadać, ale koniec końców tego nie zrobiłem. Po zatrzymaniu się nad chwilę przed drzwiami ich pokoju po prostu poszedłem dalej. 

Mimo że otaczała mnie cisza niezmącona nawet odgłosem moich kroków, które tłumiła wykładzina, w mojej głowie było tak głośno, jakby co chwila wybuchały tam armaty. 

### 

Razem z innymi schodziłem... poprawka, zbiegałem po schodach na poranny apel. Te głupie apele są o siódmej trzydzieści pięć, a była siódma czterdzieści. Nie rozumiałem, po co się tak spieszyć, w końcu to tylko durny wymysł dyrektora szkoły! Zaraz jednak Geoff wytłumaczył mi, że na tablicy ogłoszeń napisano, że za spóźnienie na apel dostaje się prace dodatkowe, na przykład zmywanie i inne takie. Słysząc to, ja też przyspieszyłem - nie dam się wkręcić w jakieś prace dodatkowe! 

Wypadliśmy przez drzwi prowadzące na boisko. Wszyscy już tam stali, ale w totalnej rozsypce. Nie byli ustawieni ani nic, po prostu stali, nie będąc nawet nadzorowanym przez nauczycieli. 

Szybko wmieszaliśmy się w tłum, i to w ostatniej chwili, bo akurat na boisko wszedł pan Hatchet, którego nazywaliśmy Szef. Był woźnym, kucharzem, nauczycielem wuefu, wychowawcą naszej klasy i ogółem mówiąc człowiekiem do zadań specjalnych. Znał dyrektora naszej szkoły, Chrisa McLeana, gdy ten był jeszcze mały. 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz