Sylwester

276 20 17
                                    

#DUNCAN# 

Courtney zerwała z Mattem. 

Mimo że to, co wydarzyło się w PARTY TIME, było okropne, to jednak mnie to nieco cieszyło. Moje relacje z szatynką od tego dnia zdecydowanie się polepszyły i przez całe święta pisaliśmy ze sobą na komunikatorze. Wszyscy widzieliśmy ten duży plus, jednak minusów było o wiele więcej. 

Od pamiętnej imprezy Courtney ciągle miała cienie pod oczami i czasem zauważałem, jak uśmiecha się z przymusem. Tydzień przed Bożym Narodzeniem stwierdziłem, że w czasie przerwy od szkoły i odwiedzin u jej wujostwa na pewno odpocznie i wszystko znów będzie dobrze. 

Ta płonna nadzieja została unicestwiona, gdy o dwudziestej weszła do domu Geoffa. 

Trzydziestego pierwszego grudnia przyszedłem do Geoffa o szesnastej, pojawiła się także Bridg i starszy brat Geoffa, Charlie. Co prawda cała nasza ekipa chciała przyjść i pomóc w przygotowaniu imprezy sylwestrowej, ale kategorycznie odmówiliśmy. I tak ledwo zgodziliśmy się, żeby towarzyszyła nam Bridg, chociaż dokładniej mówiąc to ja ledwo co się zgodziłem - a zrobiłem to ze względu na przyjaciela, ponieważ widziałem, jak bardzo chciał, żeby przyszła. Jeśli chodzi o Charliego, znałem się z nim bardzo dobrze; rok temu był razem ze mną i Geoffem na campingu, zresztą bez niego i tak byśmy nie pojechali, gdyż potrzebowaliśmy pełnoletniego opiekuna. 

W każdym razie od razu po tym, jak wszyscy dotarli, pojechaliśmy całą czwórką na zakupy do pobliskiego marketu. Tak na marginesie, Sylwestra organizowaliśmy w letnim, zimowym czy jakimkolwiek domu rodziców Geoffa położonym w spokojnej okolicy pełnej gór, pól i świeżego powietrza. Sam dom stał na skarpie, tuż nad wielkim jeziorem, i były z niego naprawdę ekstra widoki. 

W wielkim markecie siedzieliśmy aż do osiemnastej. Kupiliśmy dużo jedzenia, fajerwerki i różne ozdoby, a także wkłady do pistoletów NERF, które Geoff i Charlie specjalnie przywieźli ze swojej wielkiej kolekcji zabawek z dzieciństwa zalegającej na ich strychu. Udało mi się też namówić ich, żeby przywieźli zestaw do paintballu. Miałem nadzieję, że uda nam się zagrać w tą grę, chociaż szanse były marne. Bridg znalazła też jakieś fluorescencyjne farby do twarzy oraz kredę. 

Nawet nie powiem, ile zapłaciliśmy. 

W końcu o wpół do siódmej byliśmy z powrotem w wielkiej chacie Geoffa i zaczęliśmy przygotowywać imprezę. Mieliśmy fatalny czas, bo o dwudziestej miała zacząć się impreza, a znając życie znajdzie się ktoś, kto przyjdzie wcześniej. O dziewiętnastej trzydzieści mieliśmy ułożoną playlistę, prawie gotowe jedzenie i fajerwerki rozstawione w ogrodzie, a musieliśmy jeszcze przygotować pistolety do paintballu oraz karabiny NERF, dodatkowo Bridg uznała, że przygotuje specjalne stanowisko do malowania twarzy. 

W końcu dziesięć minut przed dwudziestą opadliśmy bez sił na kanapę, zdyszani i zmęczeni. Bridgette nie dała nam jednak odpocząć. 

- Ej, ej, ej, chłopaki! Nie ma na to czasu! - rzuciła każdemu z nas energetyka. - Niezbyt to zdrowe, ale czasem trzeba. Pijcie i przygotujcie się na imprezę! 

Po tych słowach poszła sprawdzić, czy głośnik na pewno działa. Po chwili Charlie także wstał, aby ustawić kulę dyskotekową, a na kanapie zostaliśmy tylko ja i Geoff pijący energole. 

- Gotowy psychicznie na to, co się zbliża? - spytał blondyn, na chwilę odkładając puszkę. 

- Tak! - odparłem z ekscytacją. Energetyki bardzo szybko na mnie działały. 

- Odporny to ty nie jesteś - stwierdził Geoff, znów biorąc łyk napoju. 

Wychyliłem jednym haustem końcówkę energetyka i rzuciłem, wstając: 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz