#COURTNEY#
Żyłam jeszcze latem, kiedy nadeszły Mikołajki.
Bałam się tego dnia. Przywoływał wspomnienia, których chciałam się wyprzeć. Ta data i wszystko, co z nią związane kładły się na mnie cieniem. Nie potrafiłam uśmiechać się na widok wymyślnych sklepowych witryn, gdy jedyne, o czym myślałam, była zeszłoroczna impreza w Party Time.
Nasza szkoła zawsze obchodziła Mikołajki dość hucznie. Pani Mavis wraz z wolontariatem to wszystko organizowała, więc tym razem sama miałam swój udział w dekorowaniu całego budynku i przygotowywaniu atrakcji, z czego nie byłam zbyt zadowolona.
Gdy przypinałam ostatnie dekoracje do jednej z tablicy ogłoszeń, łzy po raz kolejny tego dnia zebrały się w kącikach moich oczu. Z irytacją je otarłam, nie pozwalając popłynąć po policzkach. Smutek szybko zbladł, zaślepiony przez złość, która narodziła się w moim żołądku.
Byłam zła na Matta za to, że zepsuł mi tak cudowne święto. Wątpię, żebym kiedykolwiek była jeszcze w stanie obchodzić Mikołajki w ten sam sposób, co kiedyś. Ta świadomość nie była jedynie bolesna, lecz również drażniąca. Nie chciałam pogodzić się z tym, że jeden palant będzie co roku przypominał mi o sobie i powodował smutek oraz strach.
Przywołałam na twarz sympatyczny uśmiech. W tym roku udzielałam się wszędzie, gdzie tylko było można. Uznałam, że może i moje życie uczuciowe jest rozwalone, podobnie jak moja psychika, więc nadszedł czas odsunąć emocje na bok i skupić się na szkole. Tak, to był właściwy wybór.
Angażowanie się w akcje charytatywne i życie szkolnej społeczności pomagało mi odsuwać myśli od tego, co działo się w moim życiu, a ja właśnie tego potrzebowałam. Czułam, że uciekam od problemów, lecz nie miałam pojęcia, jak inaczej mogę poradzić sobie z tym wszystkim.
Plusy oczywiście również były. Stawałam się nieco... popularna? Nie, może bardziej znana. Zacieśniłam kontakt z wieloma osobami, z którymi kiedyś nie rozmawiałam. Nagle więcej osób witało się ze mną na korytarzach i znało moje imię. Nadal stresowałam się przy międzyludzkich interakcjach, lecz teraz lepiej szło mi ukrywanie podenerwowania i zwyczajne wpasowywanie się.
Odniosłam pudełko ze szpilkami do sali. Pani Mavis posłała mi uśmiech, przyjmując opakowanie.
– Dziękuję, Courtney.
– Nie ma za co. – odpowiedziałam, odwróciłam się i już miałam opuszczać klasę, gdy nauczycielka mnie zatrzymała:
– Courtney?...
Wróciłam się i uśmiechnęłam sympatycznie.
– Tak?
– Wiesz... Nie chcę być wścibska, lecz usłyszałam parę rozmów twoich i Bridgette. Nie orientuję się w całej sytuacji, lecz z tego, co rozumiem, macie jakieś problemy z chłopakiem o imieniu... jak to było... Matt?
Byłam przerażona, lecz kiwnęłam głową. To była pani Mavis, może i niezorganizowana kobieta, lecz mogłam jej zaufać na tyle, aby ogólnikowo wyjaśnić sytuację i zapewnić, że nie ma powodów do zmartwień.
– Cóż... Mój partner jest policjantem, więc gdybyście potrzebowali pomocy... – uśmiechnęła się.
– Już zgłosiliśmy sprawę na policję. – zawiadomiłam.
– Oh, tak? A czy mogę wiedzieć, do kogo? – zainteresowała się pani Mavis.
– Do Frankiego Haybesa.
Na twarzy nauczycielki zagościło zdumienie, chwilę później roześmiała się z niedowierzaniem.
– Ah, naprawdę? To właśnie jest mój chłopak!
CZYTASZ
Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!
FanfictionNIE TRZEBA ZNAĆ TOTAL DRAMA, ABY CZYTAĆ. WYDARZENIA ODBYWAJĄ SIĘ POZA AKCJĄ SERIALU. Co by się stało, gdyby postacie z Total Drama nigdy nie wzięły udziału w tym teleturnieju i spotkałyby się w liceum z internatem?