Przystań

287 14 69
                                    


#COURTNEY# 

ALE MNIE WSZYSTKO CHOLERNIE BOLI! 

Myślałam, że się zabiję. Każdy centymetr mojego ciała płonął bólem i krzyczał o ratunek. Niektóre miejsca bolały jeszcze bardziej i czułam się, jakby w tamtych punktach ktoś mi wypalił dziury w ciele. 

Nie rozumiałam, dlaczego odczuwam takie cierpienie. Czym sobie zasłużyłam na to piekło? No, pewnie wieloma rzeczami, ale myślałam, że aż tak zła jednak nie jestem... 

A może ja jestem w czyśćcu?! Było się modlić! Było chodzić z dziadkami do kościoła! Ale oczywiście zarozumiała Courtney wolała mówić, że jak będzie prawnikiem, to jej się Bóg w życiu nie przyda. 

Wtedy usłyszałam głos Duncana i utwierdziłam się w przekonaniu, że trafiłam do czyśćca. Skoro on tu też jest, to wiadomo, jakie to miejsce. 

Ale odezwała się również Bridgette. No to jednak nie jestem tam, gdzie myślałam. W końcu ona to do nieba i to wyłącznie do nieba! 

Słyszałam głosy całej paczki, ale nie byłam w stanie rozróżnić słów. Słyszałam szuranie krzesła, szum wentylatora i skrzypienie drzwi, a także odgłosy kroków, jednak to wszystko znajdowało się za jakąś niewytłumaczalną barierą. Mnie samą otaczała ciemność, byłam pośrodku nicości, sama jak palec. A jednak zewsząd ich słyszałam. Mówili, płakali, krzyczeli, śmiali się - ale to najrzadziej - lecz byli poza moim zasięgiem. 

Pomyślałam sobie, że może jest tak ciemno dlatego, że mam zamknięte oczy. Spróbowałam więc podnieść powieki i chociaż kosztowało mnie to ogromny wysiłek, to po kilku próbach udało mi się to zrobić. 

Natychmiast oślepiło mnie ostre światło, a moje oczy z automatu się zamknęły. 

Nosz jasny gwint! Świat mnie nie cierpi. Poza tym co to było za ostre światło? Zbyt białe, żeby być słońcem. Nie mrugało, więc nie było też lampką w naszym pokoju. Co to było? 

Cóż, istniał jeden sposób, żeby się przekonać. 

Obróciłam się na prawy bok i ponownie wytężyłam wszystkie siły, aby otworzyć oczy. Przygotowana na kolejne uderzenie białego światła lub jakiegoś innego bodźca zacisnęłam zęby i to zrobiłam.

Chwilę przystosowywałam się do świata, do hałasu, który stopniowo cichł, i do mrugania. Nie wiem, jak długo uczyłam się na nowo zamykania i otwierania powiek. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że kiedykolwiek będę się musiała tego uczyć. To było coś naturalnego, automatycznego, nad czym człowiek się nie zastanawiał - po prostu to robił. 

W końcu to opanowałam. Potem nauczyłam się ruszać szyją, aby móc obrócić głową. Do tego czasu hałasy ucichły, a ostre światło, które cały czas widziałam kątem oka, zgasło. To bardzo dobrze, łatwiej mi się będzie uczyć mnie samej bez tego głupiego oślepiacza. 

Gdy umiałam już obracać głową, mrugać i śmiesznie ruszać uszami, zajęłam się innymi częściami ciała, które były większe od mojej głowy i z którymi zapewne będzie ciężej, jeśli chodzi o naukę poruszania nimi. Na początek postanowiłam spróbować unieść rękę. Czułam się, jakbym miała skurcz albo jak Harry Potter, gdy profesor Gilderoy Lockhart rzucił na niego czar, a jego kości zmiękły, zostawiając pod skórą gluta. 

Dużo czasu potrzebowałam na nauczenie się siebie, jednak w końcu, gdy ostre światło na nowo się zaświeciło, umiałam już wszystkim ruszać. Nawet to diabelskie, dziwne słońce mnie nie oślepiało i byłam w stanie patrzeć na to dziwne źródło światła. 

Odkryłam, że to lampa. 

Gdy dokonałam tego szokującego odkrycia, znów usłyszałam głosy. Coś mi świtało, że znam tych ludzi, ale nie byłam w stanie ich rozpoznać. Postanowiłam spróbować wstać i zobaczyć, kto to jest. 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz