#DUNCAN#
Udawanie obojętnego było naprawdę cholernie trudne i nikt nie był w stanie wmówić mi inaczej.
Musiałem skłamać nie raz, a to wszystko tylko po to, aby samemu sobie wcisnąć kit, iż Court była już dla mnie nikim. Nawet jeśli mówienie nieprawdy innym mi się udawało, to okłamywanie samego siebie szło mi fatalnie.
Noce stawały się coraz cięższe. Myśli nadchodziły i odchodziły w zawrotnym tempie. Nie nadążałem za kolejnymi falami smutku, melancholii, depresji. A najgorsze było to, że twarzy Courtney nie potrafiłem wymazać sprzed oczu. Jej miękkiego głosu, ciepłych dłoni, łagodnego uśmiechu; czy też jej łamiącego się głosu, drżących i lodowatych rąk i ust, które próbowały się uśmiechać, mimo że tak bardzo cierpiała. Była idealna. MY byliśmy razem idealni. Dlaczego, jak zawsze, wszystko musiało wziąć licho?!
Już jej nie obwiniałem. Chciałem, ale nie potrafiłem. Nienawidzić Courtney – brzmiało to tak niedorzecznie... Nie mogłem żywić do niej takich uczuć, nawet jeśli chciałem. Moje emocje do niej nigdy nie ostygły. Nadal serce szybciej mi biło, gdy ją widziałem. Wciąż martwiłem się, kiedy była smutna. Cały czas mnie obchodziła.
A jednocześnie tak bardzo mnie raniła...
Trzasnąłem drzwiczkami szafki. Geoff, stojący obok mnie, rzucił mi zaskoczone spojrzenie. Zauważyłem je i zupełnie bezpodstawnie warknąłem:
– Czego?
– Niczego, zluzuj majtki – odparł spokojnym głosem.
Zazdrościłem mu tego opanowania. Pewności w decyzjach. Tej stateczności, spokoju. Zrozumienia własnych uczuć. Też chciałbym je rozumieć. Dlaczego nie wszystkim jest dane rozwiązać zagadkę tkwiącą w ich własnych sercach i umysłach?
– Jestem wyluzowany – skłamałem, gdy wyruszyliśmy w stronę sali lekcyjnej.
Blondyn westchnął głęboko i zacmokał z dezaprobatą.
– Kłamiesz. Ciągle, na okrągło kłamiesz. Obrazą dla mnie jest to, że myślisz, że nie zauważę.
Wywróciłem oczami, chociaż miał rację. Powinienem był wiedzieć, że on akurat zauważy. Był moim najbliższym przyjacielem i jasnym było, że znał mnie najlepiej ze wszystkich.
No, może oprócz niej.
– Wymyślasz. Nie kłamię, mówię, że jestem wyluzowany.
– Przygnębia cię cała sytuacja z Court – stwierdził jak gdyby nigdy nic, a mnie zamurowało. – Nie mam pojęcia, co dokładnie się między wami wydarzyło, bo nic mi nie mówisz, ale widzę, że coś musiało się stać. I ja nie chcę ci teraz mówić, co masz robić. To jest wasza relacja i wasze problemy, dlatego to wy powinniście je rozwiązać. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jakbyś potrzebował jakiejś rady albo się wygadać, to możesz na mnie liczyć. Pamiętaj, stary, że ja jestem twoim przyjacielem, a nie wrogiem.
Aż się zaskoczyłem, kiedy szarpnęło mną wzruszenie. Musiałem jednak przyznać, że słowa Geoffa podniosły mnie na duchu. Jak dobrze, że nie byłem w tym sam i miałem zaufaną osobę, której mogłem się zwierzyć!
– Dzięki – dałem mu przyjacielskiego kuksańca.
– Nie ma za co, buddy – odparł rozbawiony, oddając mi. – A, i jeszcze jedna sprawa. Przestań się zachowywać jak skończony chuj, bo potężnie mnie tym wkurzasz.
Parsknąłem pod nosem krótkim śmiechem. To się nazywa najlepszy przyjaciel.
###
Nim ktokolwiek się spostrzegł, minął wrzesień i październik. Jeszcze niedawno balowałem na plażach, teraz była połowa listopada, a ja zamykałem z grymasem na twarzy okna w całej szkole.
CZYTASZ
Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!
FanfictionNIE TRZEBA ZNAĆ TOTAL DRAMA, ABY CZYTAĆ. WYDARZENIA ODBYWAJĄ SIĘ POZA AKCJĄ SERIALU. Co by się stało, gdyby postacie z Total Drama nigdy nie wzięły udziału w tym teleturnieju i spotkałyby się w liceum z internatem?