Pizza

294 20 97
                                    

#DUNCAN# 

Otworzyłem oczy i przez dłuższą chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem. Bolała mnie głowa i było mi trochę niedobrze, nie czułem nóg, a na mojej klatce piersiowej spoczywał jakiś ciężar. Dopiero do chwili dotarło do mnie, że leżę na prowizorycznej kanapie w piwnicy, a w mój bok wtulona jest Martha. 

Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie nasz wczorajszy pocałunek. Po raz pierwszy od dwóch czy może nawet trzech tygodni nie myślałem o Molarze czy o Cortnie, w mojej głowie była tylko Martha i jej niesamowite usta. Całowałem się wcześniej z wieloma dziewczynami, nie będę tego ukrywał, ale ona całowała najlepiej z nich wszystkich.

Ktoś zauważył, jak się całujemy, i wzniósł za nas toast. Nie mam pojęcia, kto to był, wiem tylko, że ta sama osoba wcisnęła mi i Marcie kubki z alkoholem do ręki. 

- Jeszcze nigdy nie piłam! - krzyknęła Martha, przekrzykując cały gwar panujący w sali. 

- Za to ja tak! - odparłem i jednym haustem wypiłem całą zawartość kubeczka. 

Nie mówię, że się upiłem, ale od pewnego momentu już nic nie pamiętałem. Jakoś mi to jednak nie przeszkadzało, bo to, co zapamiętałem, i tak było cudowne. Poza tym przeglądnę później zdjęcia powstawiane na instagrama i dowiem się, co wczoraj odwaliłem, bo coś na pewno. 

Spojrzałem w dół, na Marthę. Spała spokojnie, a jej włosy spływały falą na jej plecy, w ogóle nie pokołtunione, jakby dopiero co je uczesała. Uśmiechnąłem się na sam widok jej twarzy, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało: znalazłem sobie idealną dziewczynę, bo przecież Martha była ideałem pod każdym względem. 

Ostrożnie, żeby nie obudzić dziewczyny, sięgnąłem po swój telefon leżący obok mnie i włączyłem go, a światło na chwilę mnie oślepiło. To, że byłem lekko pijany, połączone ze światłem telefonu sprawiło, że naprawdę słabo się poczułem. Wiedziałem, że wszyscy śpią, ale jakoś podświadomie zamruczałem: 

- Miska... 

- Już idę - usłyszałem głos. Wydawał mi się znajomy, ale nie wierzyłem już swojemu umysłowi. Zamknąłem oczy, żeby zatrzymać wirowanie wszystkiego dookoła. 

- Wezmę Marthę, a ty się wyrzygaj - powiedział Głos. - Zaraz dam ci wody. 

Poczułem, jak ta osoba ściąga ze mnie dziewczynę, która zamruczała przez sen z niezadowoleniem, zaraz chyba jednak znów zasnęła, bo nic nie było słychać. Ktoś wcisnął mi coś do dłoni, co upuściłem ze zmęczenia. Rękami wymacałem miskę, a gdy tylko ją złapałem, otworzyłem oczy i zwróciłem zawartość żołądka do plastikowego naczynia. Usłyszałem kroki właściciela Głosu i ostatkami sił podniosłem się, żeby zobaczyć, kto to taki. Ku mojemu zdumieniu ujrzałem Cortnie. Nie odzywając się do mnie, pomogła mi usiąść i podała mi szklankę wody. 

Gdy tylko się napiłem, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszędzie leżało pełno ludzi, a Cortnie krzątała się od jednego pijanego chłopaka do drugiego, od jednej wybudzającej się dziewczyny do drugiej, i podawała im przeróżne miski oraz kubki czy szklanki z wodą. Obserwowałem, jak z jakiegoś plecaka (skąd ona tu, do jasnej ciasnej, wytrzasnęła plecak?!) wyjęła jakieś opakowanie i zaczęła z nim podchodzić do ludzi. W końcu podeszła także do mnie, ale wyraźnie unikała mojego wzroku, i była w stosunku do mnie znacznie chłodniejsza niż dla innych osób. Do nich się uśmiechała, mówiła coś uspokajająco, pozwalała się przytulać jeszcze pijanym osobom i wysłuchiwała ich niesamowitych historii, kiwając głową z zainteresowaniem. 

Inaczej zachowywała się, gdy podeszła do mnie. 

- Apap? - zapytała krótko, patrząc mi chłodno w oczy. 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz