Sala zabaw

298 21 24
                                    

#CORTNIE# 

Był już weekend, a ja miałam nadal dobry humor, tak samo jak Duncan nadal był marudny. Nie wiedziałam, o co mu właściwie chodzi, ale dla wszystkich był wredny, a ze mną to już właściwie prawie nie gadał. Mnie rozsadzała energia i nie miałam głowy, żeby się nim przejmować, chociaż może powinnam. Okej, na pewno powinnam, ale byłam umówiona na weekend z Mattem. Dał mi swój numer na festiwalu i pisałam z nim w tygodniu. Naprawdę dobrze mi się z nim gadało, wszystko rozumiał, no świetny po prostu był. Jeszcze z nikim mi się tak nie rozmawiało. 

Siedziałam sama w swoim pokoju i pisałam z Mattem. 

Matt: Dobra, ten filmik mnie rozwalił 

Cortnie: Jak go pierwszy raz obejrzałam to myślałam, że umrę ze śmiechu 

Matt: 🤣🤣🤣 

Matt: Nasze spotkanie aktualne? 

Cortnie: Jasne 

Matt: Ekstra do zobaczenia  

Uśmiechnęłam się do siebie i odłożyłam telefon. Cieszyłam się na kino z Mattem. Będę mogła odpocząć od ponurej miny Duncana i jego obrażonego spojrzenia, które z jakiegoś powodu wywoływało we mnie wyrzuty sumienia. Nic mu nie zrobiłam, to on miał jakiś problem. Gdyby chciał, to wyłożyłby kawę na ławę i mi powiedział, jak zawsze robił, gdy mu coś nie pasowało. A teraz co? Siedzi tylko cicho i ciska pioruny oczami. Naprawdę, zachowuje się jak dziecko, więc trzeba z nim było postępować tak jak z dziećmi, gdy cię denerwują: ignorować. Nauczyłam się tego na licznych spotkaniach rodzinnych, gdy musiałam zajmować się nieznośnymi kuzynkami i kuzynami. 

Właśnie wstawałam z łóżka, żeby przebrać się z domowego ubrania na coś, w czym pójdę z Mattem do kina, gdy ktoś zapukał do drzwi. Westchnęłam i wywróciłam oczami. Czemu wszyscy mają takie fatalne wyczucie czasu? 

- Proszę - rzuciłam, nie fatygując się do otwarcia drzwi. 

Do pokoju wszedł Duncan. Nie no, cudownie, jeszcze jego mi tu brakowało! Postanowiłam być dla niego wredna - no wiecie, tak w ramach kary za jego dziwaczne zachowanie. 

- No proszę, odwiedził mnie pan Humorek! Jakiż to zaszczyt! 

- Odpuść sobie - mruknął, siadając na moim łóżku. - Nie jestem w humorze. 

- Właśnie - powiedziałam z satysfakcją. - O co chodzi? 

Nie odpowiedział, zamiast tego spytał: 

- Idziesz gdzieś? 

- Tak - odparłam. 

- Gdzie? 

- Nie twoja sprawa. 

- A właśnie, że moja. Poza tym, co ci szkodzi? Nie możesz mi najnormalniej w świecie powiedzieć, gdzie idziesz, i nie zaczynać kłótni? 

- Słucham?! - większego dupka to ja na pewno nigdy nie spotkam! - Ty mi coś mówisz o zaczynaniu kłótni? Przepraszam bardzo, ale to nie ja przez cały tydzień miałam focha na nie wiadomo co, i to nie mi zmienia się co sekundę humor! Najpierw przez cały tydzień masz do mnie jakiś problem, ani ze mną nie gadasz ani nic, ledwie co się ze mną łaskawie przywitasz, a teraz przychodzisz i prujesz się, że zaczynam kłótnie. No czy ty siebie człowieku słyszysz?!

Duncan zamilkł. Patrzył się bez słowa w ścianę, jednak nie udało mu się ukryć złości na twarzy. No dobrze, może TROSZECZKĘ przesadziłam w swojej wypowiedzi, ale jeśli ktoś już miał być na kogoś zły, to ja powinnam być wściekła na niego, a nie na odwrót. 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz