On cię kocha

145 7 24
                                    

#COURTNEY#

Stałam razem z Bridg przed naszym pokojem. Dziewczyna pracowicie unikała mojego wzroku, a w jej oczach gromadziły się łzy. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale z całą pewnością było to coś poważnego. 

– Bridgette, spójrz na mnie, proszę. – powiedziałam łagodnie i chwyciłam blondynkę za dłoń, aby dodać jej otuchy. Czułam, że teraz potrzebuje mnie jak nigdy. 

Kiedy moja przyjaciółka zebrała się w sobie i podniosła na mnie wzrok, byłam pewna, że słyszała, jak moje serce pęka na tysiące kawałeczków. Nigdy wcześniej nie widziałam w jej oczach tyle smutku, przerażenia i żalu. Fizycznie odczułam ból, z którym ona bez wątpienia się borykała – byłam w stanie bez problemu stwierdzić to po jej spojrzeniu. Mi samej zachciało się płakać, ale szybko się ogarnęłam. Teraz był czas dla Bridge, musiałam być silna. 

–  Hej, kochana – mówię cicho, mocniej ściskając ją za rękę – jeśli chcesz, możemy porozmawiać o tym, co się stało, cokolwiek to nie jest. Ale jeśli nie, to też w porządku. 

Broda blondynki zaczęła drżeć. Łzy spływały jej po policzkach całymi strumieniami. Każda z nich była jak nóż wbijający się w moje serce. 

– Chcę ci... opowiedzieć... – wyłkała, trzęsąc się cała. Złapałam ją również i za drugą dłoń. – Ale... ale będziesz... będziesz zła... 

– Nie! – zaprzeczyłam od razu żarliwie. – W życiu! Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.

Bridg nie wyglądała na przekonaną, ale również ścisnęła moje dłonie i zaczęła powoli mówić. Nie poganiałam jej, widząc, że to było dla niej naprawdę bardzo trudne. 

– Jeszcze w wakacje... Na jednej z imprez... Geoff musiał jechać do Charliego, a ja zostałam w klubie z Zoey i Mike'iem. Tylko że oni po pewnym czasie też już musieli iść, a ja chciałam jeszcze zostać. Więc zostałam sama w klubie. I wtedy... Jakiś facet... fa... facet... 

Blondynka zaczęła się trząść. Głos się jej załamywał, a cała twarz była mokra od łez. Powoli opadła na podłogę, oparła o ścianę i skuliła. Od razu usiadłam obok, objęłam ją jednym ramieniem i przyciągnęłam do siebie. Bridgette oparła głowę o moje ramię i przez dobre pięć minut płakała, a ja ledwo co powstrzymywałam od tego samego. Gładziłam ją po plecach i dawałam czas na odreagowanie. 

Po pewnym czasie moja przyjaciółka znów zaczęła cicho mówić, robiąc co jakiś czas przerwy na łkanie. 

– I wtedy jakiś facet postawił mi drinka. Myślałam, że nic się stanie, jeśli wypiję jeden kieliszek... Chryste, jaka ja byłam głupia! – jęknęła Bridg i schowała twarz w dłoniach. Zmarszczyłam brwi. Do czego to zmierzało? Po chwili doszedł do mnie stłumiony głos dziewczyny: – Nie zauważyłam, że mi czegoś dosypał... Potem uciął mi się film... Obudziłam się w pokoju na piętrze klubu w zakrwawionej pościeli i z rozerwaną bielizną. – odkryła twarz i spojrzała mi prosto w oczy. Ten ból mnie przeszywał. – Robiłam test. Courtney, jestem w ciąży. 

Przez dobre trzy minuty jedyne, co byłam w stanie zrobić, to tępe gapienie się na nią w szoku. 

Słowa Bridgette obijały mi się o głowę. Klub. Facet. Drink. Pościel. Test. Ciąża. To wszystko wydawało się tak nierzeczywiste, że nie byłam w stanie uwierzyć, iż blondynka mówi poważnie. Jednak po jej minie, po jej łzach, po tym, jak wtuliła się we mnie, łkając, wiedziałam, że nie kłamie. Poza tym, ona by mnie przecież nie okłamała. 

A więc to była prawda. 

Bridgette, moja najlepsza przyjaciółka, była w ciąży. Miała zostać matką. Nosiła w brzuchu dziecko, swoje dziecko. To wszystko wydawało się jednocześnie przerażające i nieprawdziwe. 

Natomiast kwestia tego faceta napawała mnie wściekłością, niewyobrażalnym gniewem. Jak ten dupek śmiał? Jak mógł zrobić coś takiego młodej dziewczynie, uczennicy trzeciej klasy liceum? Dlaczego niektórzy ludzie nie mają absolutnie żadnego sumienia? 

Wszystko we mnie buzowało, wiedziałam jednak, że nie mogę teraz wybuchnąć i zacząć wyzywać tego pojebanego człowieka. Najpierw trzeba pomóc Bridg. To jest moje najważniejsze zadanie. 

Przytuliłam mocno wtuloną we mnie i drżącą dziewczynę. Zaczęłam gładzić ją po plecach i mówić cicho oraz spokojnie: 

– Kochana, nie przejmuj się. Zajmiemy się tym. Pomogę ci ze wszystkim. Nieważne, jak to się potoczy, jesteśmy w tym razem, dobrze? Będę przy tobie na każdym kroku. O nic się nie martw, naprawdę. Damy sobie radę. Zawsze przecież dawałyśmy. 

Słyszę, jak Bridg żałośnie śmieje się przez łzy. 

– N-No tak... Niezniszczalne duo... 

– Właśnie tak! – uśmiechnęłam się. – Wiem, że jest ci potwornie ciężko, ale obiecuję, że wezmę od ciebie co najmniej połowę tego ciężaru. 

– Dziękuję, Court... Jesteś naprawdę wspaniałą przyjaciółką... Ale... Jak ja mam powiedzieć rodzicom? I Geoffowi? Przecież on mnie zostawi... A co, jak pomyśli, że go zdradziłam i to wszystko to tylko wymówka?... – blondynka ponownie zaniosła się płaczem. 

– Chwila, to on nie wie? – spytałam zaskoczona. Myślałam, że blondynowi Bridg powiedziała jako pierwszemu. 

– Jeszcze mu nie powiedziałam. – przyjaciółka wyswobodziła się z moich objęć i pociągnęła nosem. – Boję się. Nie chcę go stracić... i nie chcę też, żeby myślał, że robię coś za jego plecami. 

Nie mieściło mi się w głowie, jak Bridgette mogła nie powiedzieć o tym od razu swojemu chłopakowi, ale to nie był czas na robienie jej wyrzutów. Zresztą, sama nadal nie powiedziałam Duncanowi o tym, ile czasu mi zostało, i nie mam zamiaru tego robić, więc nie mam prawa jej za to krytykować. 

– Kochana, posłuchaj – powiedziałam spokojnie i złapałam ją za dłoń. – Kiedy ten chłopak na ciebie patrzy, oczy mu się świecą i od razu się uśmiecha. Zawsze, kiedy jesteście razem, oboje zdajecie się wręcz promienieć. On cię kocha, Bridg, i świata poza tobą nie widzi. To się nie zmieni, nieważne, czy w waszym życiu pojawi się dziecko. Zostanie przy tobie, jestem pewna. 

Blondynka podniosła na mnie szkliste spojrzenie i uśmiechnęła się. 

– Jezu, dziękuję, Court – wydusiła z siebie, wyraźnie powstrzymując od płaczu. – To dla mnie tyle znaczy... Ja... Nie potrafię nawet wyrazić tego, jak bardzo... jak bardzo... 

Bridgette zaczęła płakać, jednocześnie się uśmiechając. Zamknęłam ją w uścisku. Po moich policzkach również ciekły łzy. 

Poradzimy sobie, nieważne co się wydarzy. A ja będę dla tego dziecka najlepszą ciocią pod słońcem. 

No, przynajmniej przez kolejne pięć lat. 

### 

widzicie jaka jestem dobra, aż wam rozdział wstawiłam :3 a tak btw, za niedługo kończymy!! chcę wam tylko dać znać, że kiedy tylko zakończę pisanie tej książki, będę przeprowadzać korektę i po kolei wstawiać poprawione części oraz usuwać te moje dopiski na końcach rozdziałów, bo doszłam do wniosku, że mało profesjonalnie to wygląda. jeszcze jedno: przepraszam, że rozdział taki krótki, ale muszę jakoś wrócić na te wattpadowe tory, i pozwolę sobie zrobić to w ten sposób.

buziaki, trzymajcie się w tej okropnej szkole! jakoś przetrwamy!! 




















Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz