Jestem dziś samotna, więc...
Dodaję rozdział!
Miłego czytania, nocy x
Ps. Mam do sprzedania bilet na Eda do wawy na noc 1, jak ktoś jest chętny to może pisać na dm 😁
Louis uśmiechał się pod nosem, kiedy podpisywał dokument tuż przed zakończeniem ceremonii. Obrączki błyszczały na palcach młodego małżeństwa i to była tego dnia kropka nad „i". Ich związek został formalnie zalegalizowany i Harry zmienił swoje nazwisko.
Może mieli małe opóźnienie względem planów sprzed lat, ale odnaleźli się ponownie, a uczucie między nimi było jeszcze silniejsze. Zawitała w nim dojrzałość, na którą poprzednio, było jeszcze za wcześnie.
To co alfa tuż po rozprawie nazwał świstkiem papieru, tego dnia sprawiało, że czuł dumę, a jego uczucia były nie do opisania. Stworzyli coś wielkiego i czuli, że mogą razem przenosić góry.
Chwilę po nim Harry wziął się za podpisywanie, jego ręka drżała z emocji. Wyprostował się końcowo i zielony napotkał niebieski.
Omega sprawnie przeszła krok do męża i ułożyła dłonie na jego policzkach, zaraz łącząc delikatnie ich usta.
Pocałunek był słodki i pełen uczucia, ich pierwszy małżeński całus. Nie obeszło się bez braw, a Dan rzeczywiście uronił łzę, którą szybko starł, nie chcąc pokazywać tego żonie.
Państwo Harry i Louis Tomlinson.
Złapali dłonie w mocny ścisk, stając dumnie przed bliskimi. Jay zaraz ich wyściskała, składając głębokie życzenia. Prosto ze swojego matczynego serca.
Dan również po męsku przytulił syna, a dla Harry'ego postawił na lekkiego przytulasa, wyszeptał mu też kilka słów na ucho, ale nikt nie musiał tego wiedzieć. Lottie nie zapomniała o swoich życzeniach i finalnie mogli wyjść z urzędu.
Brunet był obejmowany przez Louisa. Mężczyzna nie mógł zabrać rąk, wiedząc że tej nocy w pełni się połączą.
- Zaczekaj - poprosił nagle Harry. Zatrzymując ich wszystkich - Coś jest nie tak.
- O co chodzi kochanie? - alfa zmarszczył czoło, nie mając pojęcia o co może chodzić brunetowi, czujny, nie spuszczał wzroku ze swojego męża.
- Czuję... - bez słowa pociągnął Louisa w stronę drugiego korytarza.
Wszyscy jak na zawołanie ruszyli za nimi. Przy drugim zakręcie na korytarzu, Harry zrozumiał. A raczej zobaczył.
Mała, podekscytowana Luna szła z Julie, rozglądając się i szukając właściwej sali.
- Luna? - powiedział niedowierzająco zielonooki - Nos mnie nie mylił, Lou. Luna kochanie. Co tu robicie?
- Mama! Mam kwiatka dla ciebie! - dziewczynka pokazała na Julie i podbiegła do rodzica - Mieliście ślub i ciocia Julie zabrała mnie tutaj, żebym mogła was przytulić. Cieszycie się? Ja bardzo się cieszę! - dziewczynka była zachwycona.
Zielonooki ze łzami w oczach ukucnął i przytulił do swojej piersi betę.
- Tak się cieszę, że tu jesteś. Moja mała córeczka. Dziękuję za kwiatka - ucałował czoło szczenięcia, przyjmując różę.
- Bardzo, bardzo się cieszymy Luna. Bardzo chcieliśmy, żebyś była w takim ważnym dla nas dniu. I widzisz? Nasze marzenie się spełniło - szatyn poprawił lekko odstający lok dziewczynki.
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fiksi Penggemar"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...