7. Śmierdzisz nim, niewiele ale jednak.

2K 187 67
                                    

Kolejny dla was.

Miłego dnia x

Zróbcie spam to w weekend będzie kolejny 👀





Harry wysiadł z samochodu. Zmęczenie lekko brało nad nim górę, po całym dniu pracy z dzieciakami. Załatwiali nowe buty, kurtki. Ogólnie rzeczy dla podopiecznych. Wymagało to wiele nakładu pracy. Schował się bardziej w ciepłym płaszczu przez zimną angielską pogodę i dostał się do małej, miło wyglądającej restauracji.

W środku rozejrzał się, szukając znajomej osoby, wszystko co robił było cały czas dla dobra Luny. Dziewczynka mimo, że pokazywała się jako otwarta i pełna energii, tak naprawdę miała swoje obawy, a dom dziecka odbił na niej swoje piętno. 

- Nie wiedziałem, że wciąż pamiętasz w jakich miejscach lubuję - powiedział zamiast przywitania Styles, podchodząc do znajomej sylwetki, siedzącej w kącie.

- Sam takie lubię, więc to nie było ciężkie zdanie - alfa uniósł wzrok - Dobrze cię widzieć, mam nadzieję że bez problemu znalazłeś to miejsce.

- Na szczęście nie miałem wielkiego problemu - zsunął ze swoich ramion wierzchnie odzienie, ukazując przy tym liliowy sweterek. Już mocno znoszony.

- Masz dalej mój sweter? - zdziwił się alfa widząc znajomy materiał, który swojego czasu podarował omedze, kiedy ta potrzebowała jego zapachu i tak oto stał się jej własnością.

- Em - uroczo się zarumienił, właściwie nie miał jak z tego wybrnąć. Obaj wiedzieli jaka jest prawda -T-tak - chrząknął i powiedział pewniej to słowo - Uwielbiam go. Dużo widział i przeżył.

- Cóż, dobrze na tobie wygląda - pozwolił sobie na komplement - Zamówmy coś najpierw, nie jadłem nic od późnego śniadania.

- Dziękuję - uniósł kącik ust - Też średnio jadłem, mam straszliwą niechęć do różnych potraw. Maluszek się rozwija i rządzi - złapał za leżącą kartę i zaczął się przyglądać propozycjom restauracji.

Alfa chwycił za menu i zaczął zastanawiać się, nad czymś co napełni porządnie jego brzuch. Przyszedł też kelner, który chciał zebrać od nich zamówienia. 

- Dzień dobry, czy mogę przyjąć od was zamówienie? - przywitała się miła beta, trzymając w dłoni mały notatnik.

- Ja poproszę zieloną herbatę i makaron w sosie serowym - Harry szybko powiedział na co ma ochotę.

- Ja poproszę wołowinę z pieczonymi ziemniakami i surówki. Jeszcze poproszę kawę, z mlekiem i cukrem - wybrał, po czym zamknął kartę i oddał kelnerowi, by została tylko jedna przy nich.

Ten po zapisaniu wszystkiego odszedł, zostawiając ich samych przy stoliku. Zielone oczy wlepiły się w te niebieskie. Nie do końca, wiedział po co się dziś spotkali. Przyjął bez zawahania propozycję Louisa, nie mogąc w pewien sposób odpuścić takiej okazji. 

 -Więc... Chcesz mi powiedzieć, po co się spotkaliśmy? Bo chyba nie chodzi o Lunę. Widzieliście się wczoraj - odsunął od siebie menu.

- Chciałem polepszyć nasze stosunki? Mimo wszystko, będziemy wychowywać Lunę razem. Powinniśmy się prawidłowo poznać, bo każdy z nas miał trochę swojego życia w tym czasie, kiedy się nie widzieliśmy. To będzie też bardziej wiarygodne dla sądu. Wiesz... Nie możemy się kłócić i wytykać sobie błędów, powinniśmy się wspierać. Przyjaźnić się - odparł, bawiąc się rogiem serwetki na stole.

- Masz rację. Troszkę mamy do opowiedzenia. Nie widzieliśmy się przez sześć lat - zrozumiał intencje mężczyzny - Chcesz zacząć? Chyba jako jedyny z nas skończyłeś studia. A raczej na pewno.

Nobody Said It Would Be Easy//larry//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz