Jeśli myślicie, że tu się dużo dzieje...
To nie wiecie jeszcze, co będzie w następnych dwóch rozdziałach
😈Miłego dnia x
Wspólne wyjście do galerii handlowej okazało się być naprawdę miłe. Nawet jeśli od ponad pół godziny krążyli po sklepie z zabawkami i ubraniami dla dzieci, dyskutując o tym co kupić Lunie.
Louis uparł się na jakiś zestaw związany z malowaniem albo rysowaniem, alfa zauważył u córki ogromną pasję oraz talent. Harry nie był do końca pewny, kiedy szatyn zaproponował farby.
Wiele widział, jak wielkie malunki dzieci kończyły się na ścianach pokoi, a oni po czasie musieli znowu inwestować w nowe farby. Musiał myśleć z głową. Drobna dłoń omegi co jakiś czas masowała brzuszek, a Harry sam czasem z serduszkami w oczach spoglądał na małe buciki, albo śpioszki.
- Musimy się zdecydować Harry, za godzinę mam spotkanie z nowymi klientami. Jakaś gruba sprawa odnośnie dziedziczenia majątku i dobry zarobek dla mnie - westchnął alfa - Może mniejszy zestaw kredek i do tego ta sukienka, którą pokazywałeś? Twoja część praktyczna moja dla przyjemności.
- Niszczyciel zabawy - przewrócił oczami i nachylił się po kredki, które wrzucił do koszyka mężczyzny.
Brunet zamarł, czując nagle ogromny ból brzucha i zawrót głowy. Skulił się instynktownie, jedną z dłoni zaciskając na brzuchu, a drugą pociągając za włosy. Stracił równowagę z jękiem, wpadając w silne ramiona, a co za tym idzie, tracąc przytomność.
- Harry? Cholera Hazza - prawnik momentalnie zareagował z sercem jak na tacy.
Wezwał karetkę i krzyknął po kogoś ze sklepu, aby pomógł doprowadzić do nich ratowników. Liczyła się każda sekunda.
🐾🐾🐾🐾🐾
Harry czuł okropne zmęczenie, jednak dziwne pikanie, przyprawiało go o jeszcze większy ból głowy niż miał. O ile w ogóle to było możliwe.
Ścisnął powieki i jęknął cichutko.
Jego dłoń skierowała się do małej wypukłości, która znikła. Nie było jej.
Gwałtownie usiadł na łóżku, a aparatura zaczęła głośno piszczeć, przez bardzo szybkie bicie jego serca.
- Moje szczenię - szepnął, próbując odnaleźć swój twardy brzuszek.
On zniknął.
- Harry, nie rób gwałtownych ruchów - znajomy głos zabrzmiał z boku i ku zdziwieniu omegi, Louis siedział na krzesełku obok - Pójdę po lekarza, tylko połóż się. Masz podpiętą kroplówkę i nie możesz wyrwać sobie wenflonu, bo będzie bolało.
Brunet niepewnie skinął głową, przełykając ciężko ślinę. Pikanie uspokoiło się wraz z biciem serca omegi, niestety. Do sali zdążył wbiec lekarz, który za dobrze znał taki dźwięk.
Alfa został poproszony o opuszczenie pomieszczenia na czas badań. Lekarz spojrzał na parametry życiowe omegi i zapisał najważniejsze informacje na karcie pacjenta.
- Jak się pan czuje, panie Styles? - zapytał bardzo spokojnym głosem.
- Głowa mi pęka, brzuch dziwnie boli... Panie doktorze, co z moim dzieckiem? Dlaczego mojej wypukłości już nie ma? - do zielonych oczu napłynęły łzy strachu.
- Bardzo mi przykro panie Styles... Kiedy odtransportowano pana do szpitala było już za późno - lekarz musiał powiedzieć mu prawdę.
Brunet otwarcie się popłakał, opadając na poduszkę. Dłońmi zakrył swoją twarz. Kable nieprzyjemnie drażniły jego skórę.
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fanfiction"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...