I kolejny dla was,
Jak tam u was? Mnie raz zabija duchota, raz mnie przewiewa przez wiatr...
Miłego dnia x
- Nie wygraliśmy rozprawy - Harry wciąż nie wierzył w najnowszy wyrok sądu - Dlaczego nie pozwolił nam na dalszy krok Lou? Dlaczego uważa nas za niewystarczających?
- Ja nie wiem, powinni nam przyznać prawa do Luny... Co do cholery poszło nie tak? Przecież opinia psychologa była naprawdę dobra - alfa był zirytowany wynikiem rozprawy, naprawdę starali się, wspomnieli że mieszkają razem.
Przyjaciel Louisa właśnie miał rozmowę z sędzią na temat tego wyroku. A para, jeśli mogli się tak nazywać, stała przed budynkiem.
- Myślałem, ż-że spędzi te święta w domu - objął się szczelniej zimową kurtką, pociągając noskiem - Luna będzie smutna.
- Może Julie pozwoli nam ją wziąć na wigilię i pierwszy dzień świąt. Chciałem zaproponować, żebyśmy pojechali do mojej mamy - miał jeszcze nadzieję.
- Niczego nie obiecuję Lou. Jestem niby wicedyrektorem, ale w tym przypadku nie mam siły przebicia - otarł kąciki swoich oczu - Na pewno się postaram, aby była na twoich urodzinach.
- Wiem kochanie, po prostu musimy być cierpliwi, zostanie nam to wynagrodzone - dłonie ułożył na policzkach omegi - Damy radę Harry, razem damy.
- Kochanie? - ciepło rozlało się po jego brzuchu - Uwielbiałem, jak mnie tak nazywałeś. Woah. Motylki wciąż nie znikły.
- To było tak naturalne, że nawet nie pomyślałem o tym głębiej - uniósł kącik ust - Nie poddamy się, prawda? Dowiedziemy, że jesteśmy najlepszą rodziną dla Luny.
- Pragnę tego Louis, ale mam złe przeczucia - jego zapał jakby na tą chwilę zmył się. Schował gdzieś daleko - Josh Idzie, może nam coś powie.
- Co powiedział sędzia? Czemu nie mamy tych praw? Już nie mówię o tym, żeby Luna wróciła do nas na stałe? Przecież powinni nam dziś zwrócić prawa rodzicielskie - Tomlinson dopiero teraz wyrzucił z siebie emocje.
- Przykro mi to mówić, ale potwierdziły się moje przypuszczenia. Nie zawarliście legalnego związku, przez co sędzia uważa, że niepełna rodzina może zepsuć psychikę małoletniej - uśmiechnął się smutno - Będzie ciężko.
- Poważnie? Głupi papier jest ważniejszy od pełnej rodziny? - warknął szatyn - Co za... - powstrzymał się w ostatnim momencie - Kiedy kolejny termin?
- Udało mi się uzgodnić ostatniego stycznia. Niczego szybciej nie mogłem złapać, wybaczcie - ścisnął ramię przyjaciela i uśmiechnął się pocieszająco do przepełnionego smutkiem Harry'ego.
- Aż tyle? - mina Louisa zmieniła się - Cholera, okej. Dzięki mimo wszystko Josh, dużo dla nas robisz - Tomlinson wyciągnął rękę, aby uścisnąć tą należącą do przyjaciela.
Mężczyzna po chwili zostawił ich samych, śpiesząc się na kolejną rozprawę.
- Jeśli w styczniu tego nie wygramy, to będzie to najgorszy prezent przed urodzinowy - chrząknął brunet, siląc się na spokojny ton.
- Będziemy walczyć. Powinniśmy od razu złożyć wniosek o święta z Luną. Nie chcę spędzać ich bez niej. Nie wyobrażam sobie tego Harry - sięgnął do dłoni młodszego i ścisnął je - Chodźmy do auta, marzniesz.
- Chodźmy - niepewnie pokiwał głową. Louis nie puścił jego jednej dłoni i ruszyli w stronę pojazdu Tomlinsona. Ten Harry'ego był u mechanika ze względu na zmianę opon.
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fanfiction"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...