Dwa rozdziały do końca,
Prawie 3 tyś słów
Ps. Zajrzyjcie na mój profil, bo właśnie dodaję nowe ff!!
Harry siedział w domu, sam. Louis wraz z Luną pojechali do kancelarii. Dziewczynka koniecznie chciała zobaczyć od środka, jak tata pracuje.
Brunet wykorzystał ten moment na obserwację ich zespołu. Chciał się dowiedzieć wszystkiego, czy była chociażby delikatna możliwość, że ich zobaczą.
Jego serce zabiło, kiedy zobaczył że grają za równy tydzień w Leeds. To nie było daleko, a cena biletów była przystępna. Grzechem byłoby nie skorzystać, tym bardziej kiedy oni bardzo chcieli usłyszeć ich na żywo. Zakupił dwa w bardzo dobrej odległości. Wpisując dane czuł ekscytacje. W końcu się to działo. Uda im się usłyszeć ich piosenkę na żywo.
Zamknął klapę laptopa i pomasował swoją wypukłość.
- Widzisz synku? Mamie się udało spełnić kolejne małe marzenie - mruknął z uczuciem słyszalnym w głosie.
To nie był jeszcze czas na ruchy, chociaż omega nie mogła się tego doczekać. Ta ciąża była prawdziwą przyjemnością w porównaniu do poprzedniej. Brak połączenia sprawiał, że było to okropne uczucie, podczas gdy teraz miał wrażenie jakby chodził kilka centymetrów nad ziemią.
Clifford leżał zwinięty w kulkę tuż koło niego, upominał się co raz o drapanie za uchem albo po brzuszku. Z jękiem wstał z kanapy i poszedł coś wykombinować na kolację. Może też coś upiecze? Na pewno coś upiecze. Lepsze swoje niż kupne.
Czas mu prędko mijał i nim się obejrzał, usłyszał trzask drzwi. Wyciągał właśnie ciasto z piekarnika, mając na sobie fartuszek, a jego policzek był ubrudzony od masy.
- Mama! - Luna wpadła do domu.
- Chwila, chwila. Luna... Buty, kurteczka i dopiero do mamy. Chyba, że masz ochotę myć podłogę na przedpokoju - upomniał ją Louis.
- Przepraszam - beta prędko rozebrała się, odkładając dość niechlujnie swoje rzeczy do szafy i zaraz w towarzystwie cieszącego się Clifforda weszła do kuchni.
- Cześć córeczko, jak było z tatą w pracy? - Harry zapytał zaciekawiony, odkładając na bok foremkę z ciastem.
- Było super! Byliśmy w sądzie i widziałam sędziego. Ale tylko na chwilę - wydęła dolną wargę - Wujek Josh pozwolił mi podstemplować papierki - pochwaliła się.
- Mieliśmy intensywny dzień - Alfa przyszedł po tym jak posprzątał po nich.
- Dobrze mieć was znowu w domu - zdjął z dłoni rękawice i pocałował czoło córeczki, nim podszedł do męża, żeby pocałować go krótko - Z czego się śmiejesz? - spojrzał niezrozumiale na alfę.
- Jesteś brudny skarbie, masz ciasto na policzku - kciukiem starł masę ze skóry męża i pocałował to miejsce potem - Widać, że się napracowałeś.
- Och. Wiesz, że to mi sprawia przyjemność - zarumienił się odrobinę - Zrobiłem pyszne ciasto, kolacja niemal gotowa...
- Ała, ała mama boli - doszedł do nich przeraźliwy głos Luny, która trzymała się za dłoń ze łzami spływającymi po policzkach.
Harry od razu spojrzał na rączkę szczenięcia, która w jednym miejscu zrobiła się czerwona. Wiedział od razu, że to oparzenie. Posadził Lunę na blacie koło zlewu i włączył wodę, która była lekko chłodna. Chciał jak najszybciej złagodzić ból brunetki.
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fiksi Penggemar"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...