1. Luna Tomlinson.

5K 230 80
                                    

Nowe opowiadanie, dość długo leżało u mnie w skrytce, ale przyszedł też i czas na nie!

Jak zawsze we współpracy  moją przyjaciółką ziallxziall

Miłego czytania x

Młoda omega otarła subtelnie swoje wargi chusteczką po sytym posiłku w małej restauracji. Zielone oczy napotkały te niemalże bliźniacze w kolorze.

- Cieszę się, że się dogadaliśmy Simon - wymamrotał, dumnie spoglądając w oczy alfy - Dzieci będą miały u mnie dobrze.

- Mam nadzieję Harry, szkoda tych dzieciaków, a koszty przerosły dom dziecka. Do tego warunki nie były zbyt dobre - przyznał mężczyzna - O waszej placówce słyszałem same dobre opinie i macie spory wskaźnik adopcji.

- Staramy się dać dom wszystkim szczeniakom, zasłużyły na to - odwrócił wzrok, wiedząc że jego oczy za dużo w tym momencie zdradzają - Jako wicedyrektor placówki, jestem odpowiedzialny za te młode życia.

- Oczywiście, że zasługują. To nie ich wina, że znalazły się tam gdzie nie powinny tak naprawdę - skinął - Mam dziś jeszcze jedno spotkanie w Manchesterze, tam też mają przyjąć kilkoro dzieci.

- W takim razie owocnej współpracy - uniósł kącik ust - Będziemy czekać na dzieciaczki. Jutro, dziesiąta tak? - w telefonie odnalazł notes i zaczął wszystko zapisywać.

- Tak, powinniśmy być w okolicach dziesiątej. Zależy od warunków na drodze. Dzieciaki są dziś pakowane przez wychowawców - potwierdził i poprosił kelnera o rachunek.

- Łóżka i pokoje będą gotowe. Nie zabraknie miejsca - wstał i uścisnął dłoń dyrektora placówki, którą musieli zamknąć ze względu na stan budynku. Ten od razu miał iść na wyburzenie.

- Dziękuję za spotkanie panie Styles. Widzimy się jutro - uniósł kącik ust - Oczywiście proszę się nie przejmować rachunkiem, ja go ureguluję.

- Jest pan dżentelmenem - ukazał dołeczki w policzkach - Do zobaczenia - nałożył na swoje ramiona płaszcz i wyszedł z restauracji.

Przed nią stał czarny, terenowy samochód. Prezent od rodziców, z którymi do teraz nie miał kontaktu. Musiał wrócić jeszcze do placówki i dokładnie przekazać pracownikom ile dzieci jutro wprowadzi się oraz jakiej będą one płci. Do tego przyjmą również trzymiesięczne szczenię, które będzie potrzebowało szczególnej opieki. Jego serce zakuło, a on sam spojrzał na zdjęcie, które leżało na desce rozdzielczej.

Jeszcze wszystko będzie dobrze. Musi.

Uspokoił się, nie pozwalając emocjom wejść na głowę i ruszył ostrożnie z parkingu. Po kilkunastu minutach parkował na swoim miejscu pod placówką i wszedł do niej. Było słychać dzieciaki, które akurat miały obiad. Starali się robić jak najbardziej domową atmosferę, a o posiłki dbali sami, nie bawili się w katering. Pokusił się na przywitanie z podopiecznymi, zyskując kilka przytulasów, czy miłego "dzień dobry wujku Harry"! Pochodzącego od najmłodszych.

Zadowolony wyszedł i odnalazł główną dyrektor. Kobietę, która nauczyła go wszystkiego. Pomogła wyjść z depresji i znaleźć sens życia. Do tego dała mu pracę. Kochana, starsza Julie.

- Harry - uśmiechnęła się i odłożyła długopis, który miała w dłoni - Już po spotkaniu? Wszystko ustalone? Mam nadzieję, że podszedłeś rozważnie do tematu, nie mamy miejsca dla wszystkich dzieciaków. Wiem że najchętniej byś je wszystkie do nas zabrał.

Nobody Said It Would Be Easy//larry//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz