Ostatnio uwielbiam wieczorem dodawać rozdziały :)
Harry przeszedł do kolejnego pokoju, sprawdzając czy wszystkie dzieci są i wywiązują się ze swoich obowiązków. Miał dziś mało do roboty, a stres przed USG sprawiał, że nie mógł siedzieć w gabinecie, więc robił malutkie kontrole z wywiązywania się ze swoich zadań.
Najmłodsze dzieciaki musiały posprzątać swoje pokoje, ponieważ zajęte zabawą i nauką, kompletnie zapominały o porządkach. Harry pilnował każdy pokój po kolei i zapowiedział, że sprawdzi każdy kąt i nic się przed nim nie ukryje. Czasem udawał złego, żeby dzieciaki zrozumiały, że nie można uciekać od swoich obowiązków. Każdy ma coś, za co jest odpowiedzialny i musi o tym pamiętać. Nie było wyjątków.
Niektórzy pytali go o Lunę, tęskniąc za znajomą. Harry obiecał, że ta ma się dobrze i niedługo może przyjdzie z nią do pracy. Nie chcieli jej przywozić tu na tyle godzin, żeby nie pomyślała że chcą ją z powrotem oddać. Tym bardziej, że Harry nie miałby dla niej praktycznie czasu.
Doraźnie pomagał i tłumaczył jak powinny być poskładane ubranka, aby wszystkie ładnie zmieściły się w szafkach.
- Dziękujemy wujku Harry - otrzymał w nagrodę, co powiększało uśmiech na jego wargach.
Wyszedł z ostatniego zajmowanego pokoju i zszedł na niższe piętro do swojego gabinetu. Sprawdził swój telefon, miał dużo połączeń i smsów od męża. Zmarszczył czoło i wygodnie usiadł w fotelu nim wybrał numer szatyna.
- Hej Lou, wybacz że nie zauważyłem twoich połączeń ale byłem w ruchu - powiedział pierwszy, po tym jak usłyszał koniec muzyczki.
- Właśnie jestem u Julie, bo nie mogłem cię znaleźć - głos niebieskookiego się uspokoił momentalnie - Jesteś już w swoim gabinecie?
- Tak, tak. Jesteś u Julie? - uniósł wzrok i zauważył godzinę - Cholera. Mamy czterdzieści minut do wizyty? Jak to zleciało...
- Byłeś najwyraźniej zajęty. Idę do ciebie i jedziemy do celu - specjalnie ukrywał przed Julie, gdzie jadą.
- Okej. Już się ubieram - rozłączył się i zaczął wszystko zamykać, nim sięgnął do swojego płaszcza. Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej.
Louis idealnie dotarł pod jego gabinet, kiedy ten wychodził. Przywitali się pocałunkiem, to była dla nich miła rutyna. Louis nieznacznie przywitał się też z brzuszkiem, wykradając się dłonią pod rozpięty płaszcz.
Nie działał na niego nawet lekko oburzony głos Harry'ego. Alfa zaśmiał się tylko i chwycił dłoń bruneta, po czym wyszli z placówki.
- Zdążyłem się zestresować, kiedy nie znalazłem cię nigdzie. Musiałem iść do Julie, bo moja głowa wariowała, a ty zostawiłeś telefon na biurku - marudził.
- Przepraszam. Chodziłem po pokojach dzieci, sprawdzałem czy wywiązują się z obowiązków. Stresuję się wizytą, to dlatego - przeszli do samochodu Louisa, niebieskooki pomógł omedze wsiąść do pojazdu, nim sam wskoczył na swoje miejsce - Kochanie?
- Tak skarbie? - odpalił auto i sprawdził lusterka, włączył lekko ogrzewanie, ale nie tak, aby się przegrzali.
- Mój samochód się ostatnio kurzy. Nie licząc wycieczki - zaczął temat - Lottie szuka sobie pojazdu w przystępnej cenie i myślałem, że możemy jej w tym pomóc i sprzedać jej po taniości mój samochód.
- Tak myślisz? Twoje auto jest właściwie większe i bardziej pakowne, a my będziemy mieli drugie szczenię. Poza tym, chyba masz mniej kilometrów nim przejechanych - zastanawiał się - Może mój jej sprzedamy? A zostawimy twój?
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fanfic"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...