29. Piąty tydzień.

1.7K 162 5
                                    

Ostatnio uwielbiam wieczorem dodawać rozdziały  :)

Harry przeszedł do kolejnego pokoju, sprawdzając czy wszystkie dzieci są i wywiązują się ze swoich obowiązków. Miał dziś mało do roboty, a stres przed USG sprawiał, że nie mógł siedzieć w gabinecie, więc robił malutkie kontrole z wywiązywania się ze swoich zadań.

Najmłodsze dzieciaki musiały posprzątać swoje pokoje, ponieważ zajęte zabawą i nauką, kompletnie zapominały o porządkach. Harry pilnował każdy pokój po kolei i zapowiedział, że sprawdzi każdy kąt i nic się przed nim nie ukryje. Czasem udawał złego, żeby dzieciaki zrozumiały, że nie można uciekać od swoich obowiązków. Każdy ma coś, za co jest odpowiedzialny i musi o tym pamiętać. Nie było wyjątków.

Niektórzy pytali go o Lunę, tęskniąc za znajomą. Harry obiecał, że ta ma się dobrze i niedługo może przyjdzie z nią do pracy. Nie chcieli jej przywozić tu na tyle godzin, żeby nie pomyślała że chcą ją z powrotem oddać. Tym bardziej, że Harry nie miałby dla niej praktycznie czasu.

Doraźnie pomagał i tłumaczył jak powinny być poskładane ubranka, aby wszystkie ładnie zmieściły się w szafkach.

- Dziękujemy wujku Harry - otrzymał w nagrodę, co powiększało uśmiech na jego wargach.

Wyszedł z ostatniego zajmowanego pokoju i zszedł na niższe piętro do swojego gabinetu. Sprawdził swój telefon, miał dużo połączeń i smsów od męża. Zmarszczył czoło i wygodnie usiadł w fotelu nim wybrał numer szatyna.

- Hej Lou, wybacz że nie zauważyłem twoich połączeń ale byłem w ruchu - powiedział pierwszy, po tym jak usłyszał koniec muzyczki.

- Właśnie jestem u Julie, bo nie mogłem cię znaleźć - głos niebieskookiego się uspokoił momentalnie - Jesteś już w swoim gabinecie?

- Tak, tak. Jesteś u Julie? - uniósł wzrok i zauważył godzinę - Cholera. Mamy czterdzieści minut do wizyty? Jak to zleciało...

- Byłeś najwyraźniej zajęty. Idę do ciebie i jedziemy do celu - specjalnie ukrywał przed Julie, gdzie jadą.

- Okej. Już się ubieram - rozłączył się i zaczął wszystko zamykać, nim sięgnął do swojego płaszcza. Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej.

Louis idealnie dotarł pod jego gabinet, kiedy ten wychodził. Przywitali się pocałunkiem, to była dla nich miła rutyna. Louis nieznacznie przywitał się też z brzuszkiem, wykradając się dłonią pod rozpięty płaszcz.

Nie działał na niego nawet lekko oburzony głos Harry'ego. Alfa zaśmiał się tylko i chwycił dłoń bruneta, po czym wyszli z placówki.

- Zdążyłem się zestresować, kiedy nie znalazłem cię nigdzie. Musiałem iść do Julie, bo moja głowa wariowała, a ty zostawiłeś telefon na biurku - marudził.

- Przepraszam. Chodziłem po pokojach dzieci, sprawdzałem czy wywiązują się z obowiązków. Stresuję się wizytą, to dlatego - przeszli do samochodu Louisa, niebieskooki pomógł omedze wsiąść do pojazdu, nim sam wskoczył na swoje miejsce - Kochanie?

- Tak skarbie? - odpalił auto i sprawdził lusterka, włączył lekko ogrzewanie, ale nie tak, aby się przegrzali.

- Mój samochód się ostatnio kurzy. Nie licząc wycieczki - zaczął temat - Lottie szuka sobie pojazdu w przystępnej cenie i myślałem, że możemy jej w tym pomóc i sprzedać jej po taniości mój samochód.

- Tak myślisz? Twoje auto jest właściwie większe i bardziej pakowne, a my będziemy mieli drugie szczenię. Poza tym, chyba masz mniej kilometrów nim przejechanych - zastanawiał się - Może mój jej sprzedamy? A zostawimy twój?

Nobody Said It Would Be Easy//larry//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz