28. Cztery patyczki.

1.8K 168 17
                                    

Hm, hm, hm

Sprawdźcie czy czytaliście ostatni :)


- Julie, mam dla ciebie papiery co chciałaś - brunet wszedł do gabinetu swojej szefowej, trzymając w dłoniach trzy teczki.

- Cudownie, połóż je na biurku kochany. Za chwilę się nimi zajmę - skinęła, dalej mając wzrok na ekranie komputera, może nie była najmłodsza, ale komputer nawet w podstawowej wersji ułatwiał jej pracę.

- Jak tam Zayn? Połączył się z Niallem? Nie mówiłaś nic, a nawet nie wiem, czy te szczenię ma się dobrze - odłożył teczki w odpowiednie miejsce.

- Połączyli się, wrócili do apartamentu Zayna. Mieszkają razem, nawet poznałam Nialla - przyznała, unosząc wzrok  - Dobrze sobie radzą, w końcu widać po moim wnuku, że nie jest zagubiony.

- Cieszę się z jego powodu - zmarszczył nos - Julie, używasz nowego odświeżacza? Jakiś nieładny zapach. Niedobrze się robi.

- Nie, nie zmieniłam kompletnie nic. Za to ty zrobiłeś się blady - podniosła się i pokierowała omegę do fotela.

- Jesteś pewna? - zmieszał się, wygodnie układając na meblu - Otworzyłabyś okno proszę?

- Tak, nie ma problemu - Julie przeszła w odpowiednie miejsce i po chwili dużo świeżego powietrza wpadło do pomieszczenia.

Brunet rozpiął kilka guzików swojej koszuli i wypuścił oddech. Niespodziewanie źle się poczuł. Potrzebował chwili do wrócenia do siebie.

- Nie chcesz wrócić do domu czy coś? Zmartwiłam się. - zagadała Julie - Nie ma dziś dużo roboty, a tobie chyba przyda się odpoczynek.

- Chyba masz rację. I tak muszę po piętnastej pojechać po Lunę do szkoły. Mam nadzieję, że lepiej się poczuję - uśmiechnął się przepraszająco i wstał - Louisa nie ma tylko trzy dni, a już mój organizm odmawia posłuszeństwa.

🐾🐾🐾🐾🐾

Harry przez kolejne dni miał różne małe bóle, ale je wytrzymywał. Działo się to raz na jakiś czas. Odbierał dzielnie Lunę ze szkoły i robił to co swoje w pracy. Nie zapominając o wymagającym Cliffordzie. Przyszedł też w końcu upragniony czas na powrót Louisa.

Alfa nie zdążył dobrze przekroczyć progu domu, kiedy drugie ciało było na nim uwieszone. Zaśmiał się głośno puszczając walizkę i łapiąc poprawnie bruneta pod udami.

- Tęskniłem za tobą - mamrotał w kark męża, trzymając go mocno - Już myślałem, że do wieczora nie przyjedziesz. A chciałem się tobą nacieszyć póki Luna w szkole.

- Jestem wcześniej, udało się podpisać wczoraj wieczorem ostatnie dokumenty, dlatego jestem już w domu - uśmiechał się - Tęskniłem za tobą i to bardzo. Nawet nie bawiłem się w eleganckie ubranie na powrót, żebyśmy mogli nacieszyć się sobą.

- I dobrze - mocno trzymał nogi na tali alfy, odsunął się kawałek i połączył ich wargi w dość gwałtownym pocałunku - Ale będziesz musiał pojechać po Lunę do szkoły - dodał, nagle odsuwając się.

- W porządku, jej też zrobię niespodziankę - zgodził bez wahania, stęsknił się za swoją rodzinką - Jedziesz ze mną czy mam dziś sam ją odebrać?

- Jakoś nie czuję się dobrze na podróż samochodem. Nawet krótką - pociągnął Louisa do domu, zagarniając teczkę po drodze.

Alfa zmarszczył na to czoło, Harry nigdy nie odpuszczał przy odrobinie wolnego odebrania Luny. Zawsze lubił uczucie, kiedy stęskniona po całym dniu osobno, przelewała na niego swoje uczucia. Do tego coś mu nie pasowało. Jego mąż źle się czuł? I co to za nowy zapach roznosił się po ich domu?

Nobody Said It Would Be Easy//larry//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz