Miłego dnia x
Julie z uśmiechem wpuściła do gabinetu niczego nieświadomą Lunę. Ta chętnie podbiegła do swoich rodziców, chcąc się z nimi przywitać.
- Też tęskniliśmy kochanie, ale mamy z tatusiem coś ważnego do powiedzenia, wiesz? - Harry pozwolił dziewczynce wygodnie usiąść na jego kolanach.
- Tak? Coś dobrego prawda? Nie złego? - niebieskie oczy wyrażały sporą niepewność.
O ile beta była pewna siebie i optymistyczna w poznawaniu nowych osób czy miejsc, tak temat rodziców był dla niej bardzo delikatny.
- Kochanie. Możesz z nami zamieszkać. Ze mną i mamą - Louis wyrwał się, kucając przed fotelem - Odzyskaliśmy prawa do ciebie słońce. Dziś się stąd wyprowadzasz.
- J-Jadę do domku? Z wami? Nie na chwilę? - potrzebowała potwierdzenia od obojga rodziców, że to nie jest żaden żart.
- Na stałe. Pan sędzia pozytywnie rozpatrzył naszą sytuację - Harry szepnął, ocierając prędko policzek dziewczynki z pojedynczej łzy - Będziemy prawdziwą rodziną.
- Kocham - pociągnęła noskiem i z emocji rozpłakała się całkowicie, to było jej największe marzenie, mieć własny dom razem z mamą i tatą.
- Och, Luna - Harry przyciągnął ją całkowicie do swojej klatki piersiowej.
Louis się podniósł i sam zagarnął swoją rodzinę w ramiona, w silny uścisk.
- My też cię kochamy. Jak stąd do kosmosu - obiecał alfa, szepcząc to wprost do ucha dziewczynki.
- Pomoc w pakowaniu? - brunetka była gotowa do akcji przeprowadzka od ręki, miała wszystkie swoje rzeczy w jednym miejscu, spakowanie ich było kwestią chwili.
- Jasne Luna, tatuś z tobą pójdzie, a ja skończę pracować - Harry zaproponował, wiedząc że nie wyjdzie stąd póki nie skończy swojej roboty.
Jego urodziny zapowiadały się naprawdę wesoło!
Alfa wyciągnął rękę do córki, po czym wyszli z gabinetu, aby zacząć porządki w miejscu, które należało do dziewczynki.
Harry podszedł do szafki, w której były dokumenty i wyjął te należące do Luny. Uzupełnił je we wszystkie informacje, jak przy adopcji szczenięcia.
Nie mógł się tylko sam podpisać, musiała to zrobić tym razem Julie. Wystawił dokumenty w stronę staruszki, nie mogąc przestać się uśmiechać. Jego oczy iskrzyły jednym z najpiękniejszym możliwych blasków.
- Jestem tak szczęśliwy Julie, tak szczęśliwy. Najlepszy prezent przed urodzinowy - kobieta sprawnie podpisała dokument, a on mógł z powrotem wszystko schować do segregatoru z adopcji udanych.
- Ja też Harry, zasłużyłeś na to po takim czasie szukania jej. Dobrze widzieć, że jesteś szczęśliwy. Luna też jest i będzie jej dobrze z wami, w domu - potarła ramię bruneta - Osobiście będę was odwiedzać i spisywać tygodniowe protokoły.
- Będziesz bardziej niż mile widziana - ścisnął dłoń kobiety - Cieszę się, że w końcu zaakceptowałaś mój związek z Louisem. To wiele dla mnie znaczy. Ja... Nawet nie wiem, czy będę mógł wrócić z Zaynem do starej przyjaźni. Obawiam się go i myślę, że złożę o zakaz zbliżania się dla bezpieczeństwa mojej rodziny.
- Jeszcze raz przepraszam za tamto. Myślałam, że te napady agresji u niego to przeszłość. Dałam mu wykład, ale od tamtej pory nie pokazuje się nawet u mnie - pokręciła głową - Kompletnie straciłam z nim kontakt.
- Miejmy tylko nadzieję, że znajdzie swój bodziec, który pomoże mu wstać na nogi. Ciężko mi wymazać te lata znajomości... Wewnątrz mam wciąż ziarnko nadziei - zaczął wszystko sprzątać ze swojego biurka.
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fiksi Penggemar"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...