Coraz bliżej końca, bliżej niż dalej
Miłego dnia x
- Nie dotykaj, boli - Harry wyburczał ze śmiechem, czując jak lepkie dłonie Louisa wędrują do jego nagich pośladków.
Byli świeżo po rui mężczyzny, co oznaczało że alfa był mocno przylepny jeśli chodzi o jego omegę. No i nie pogardziłby kolejnym numerkiem.
- Ciężko w takiej sytuacji trzymać ręce przy sobie, mając tak seksownego męża. Który w dodatku pachnie tak dobrze - usta szatyna ocierały się o skórę Harry'ego, a ciepły oddech ją dodatkowo drażnił.
- Jestem przesiąknięty tobą i to do granic możliwości - mimo swoich słów i marudzenia, pozwalał na każdy dotyk ze strony Louisa.
Chyba był stereotypową omegą, skoro łaknął każdej możliwej uwagi ze strony mężczyzny.
- To jest kurewsko dobre w tym wszystkim. Jesteś mój w każdym tego słowa znaczeniu. Do tego twoje ciało jest w malinkach ode mnie - mruknął - Nikt by się na ciebie nie obejrzał.
- Twój alfa jest jeszcze bardziej zaborczy, niż pamiętałem - przejechał dłonią po nagim boku mężczyzny- Ale nie myśl o kolejnej rundzie. Prezerwatywy się skończyły.
- No tak... - jęknął - Pieprzone gumki, utrudniają tylko życie - marudził i położył się płasko na łóżku, starając się uspokoić swojego alfę.
- Nie ufam mojej antykoncepcji... - zagryzł dolną wargę - Ale zawsze mogę ci pomóc w inny sposób - zanurkował pod kołdrę i łatwo odnalazł w połowie twardego penisa, którego chętnie wziął pomiędzy wargi, zaraz zasysając się.
Louis sapnął, przyjemność ponownie rozchodziła się po jego ciele. Nie potrzebował dużo czasu, był wrażliwy na każdy dotyk, a tym bardziej ze strony swojej omegi. Delikatnie poruszając biodrami rozlał się w ustach męża, przytrzymując za włosy jego głowę, żeby się nie odsunął. Był spełniony i nie zapomniał podziękować swojemu partnerowi.
Musieli mimo to dość sprawnie ogarnąć się, ponieważ mieli Lunę, która czekała na nich z utęsknieniem. Jay cały czas pisała do nich, beta dobrze znosiła rozłąkę, jednak była okropnie marudna i praktycznie cały czas spędzała z Cliffordem. Nieraz pytała o rodziców, mając nadzieję że coś uległo zmieniło.
🐾🐾🐾🐾🐾
- Moja córcia. Też za tobą tęskniliśmy, jak było u dziadków kochanie? - Harry trzymał pewnie w ramionach dziecko, a Louis przytulał ich dwójkę.
- Fajne, ale tęskniłam. Bardzo, bardzo - mówiła z buzią przyciśniętą do klatki piersiowej swojej mamy - Rysowałyśmy z babcią, a dziadek mnie wziął na plac zabaw.
- Brzmi fajnie. Chcesz już wracać do domku? Czy zostaniemy jeszcze na noc u dziadków? - Harry dał wybór Lunie. Oni sami jeszcze nie podjęli decyzji.
- Ale wy też zostajecie? - musiała się upewnić - Jeśli tak to możemy jeszcze być na noc - zgodziła się - Lubię tu być.
- Słyszysz mamo. Na tę noc macie jeszcze nas w domu - Louis zawołał, puszczając dziecko i męża.
- Wiesz, że zawsze chętnie was przyjmuję i spędzamy z wami czas. Tym bardziej, że nie widujemy się wcale często - odpowiedziała.
Louis, wiedział że to prawda, ale taka niestety była kolej rzeczy skoro mieszkali w dwóch różnych miastach. Wcale nie tak bliziutko siebie, a oni mieli dość poważne zawody.
CZYTASZ
Nobody Said It Would Be Easy//larry//
Fanfic"- Tylko nie ty... - Harry cofnął się o dwa kroki, czując narastającą złość w swoim ograniźmie - Ze wszystkich osób na świecie, oczywiście musisz być to ty - nieprzychylnie spoglądał na szatyna. - Nie to żebym sam nie był zaskoczony... - przewrócił...