3. Jak zła macocha w kopciuszku?

2.3K 211 41
                                    

Kolejny dla was!

Sprawdźcie czy czytaliście ostatni!

Miłego dnia x



Brunet siedział z Luną w swoim gabinecie. Dziewczynka rysowała na swojej kartce, a on nie wiedział jak rozpocząć ten temat. To nie było proste. Nie chciał zrazić do siebie swojej córki. Zaprzestał grzebania w teczkach i kucnął przed wilczycą.

- Luna? Możesz na mnie spojrzeć kochanie?

Dziewczyna od razu puściła kredkę i odwróciła się w stronę omegi. Niebieskie oczy, spojrzały się w zielone, wyglądała na całkowicie skupioną na Stylesie. Niesforne loczki były spięte w warkocz, o który dziewczynka dzień w dzień dosłownie błagała bruneta.

- Wiesz kochanie, kim są złe osoby? Takie jak w bajkach złe charaktety... - swój ciepły wzrok utrzymywał na twarzyczce dziecka.

- Jak zła macocha w kopciuszku? - wykazała się znajomością jednej z bajek z czego zdecydowanie była dumna.

- Właśnie tak. Wysłuchasz mnie do końca? Wtedy będziesz mogła mnie pytać o wszystko - obiecał, a widząc małe skinięcie kontynuował - Jak byłem młodym wilczkiem, urodziłem moje małe szczęście. Cały świat. Jednak źli ludzie postanowili odebrać mi moje światełko. Cierpiałem przez lata, aż w końcu moje światełko do mnie wróciło. Moja córka, a jesteś nią ty Luna. Jesteś moją córeczką, którą źli ludzie zabrali z moich ramion - pociągnął nosem.

- Jesteś moją mamusią? - dziewczynka siedziała bez ruchu na krzesełku.

Wypowiedziała słowa, które brunet zawsze chciał usłyszeć od swojego dziecka. Do tego mała beta była zaskoczona i widocznie nie wiedziała jak inaczej zareagować.

- Jestem twoją mamusią kochanie. Przez lata cię szukałem, a ty sama się pojawiłaś znowu w moim życiu - złapał delikatnie rączki pięciolatki - To ode mnie dostałaś pana królika.

Niebieskie oczy zaszkliły się, a Luna wyciągnęła przed siebie rączki, oczekując na przytulenie przez Harry'ego. Emocji nie dało się uspokoić, dlatego rozpłakała się, jednak nie było w tym złości.

- Och, moje kochanie - przyciągnął do uścisku dziewczynkę, zaciągając się dyskretnie jej zapachem. Jego ręce szczelnie objęły szczenię - Moja Luna, moja mała córeczka.

Pociąganie noskiem, co było przez omegę słyszane przez chwilę. Piąstki dziewczynki zacisnęły się na swetrze Harry'ego, nie było mowy o odsunięciu szczenięcia od siebie. Brunet wstał z nią w swoich ramionach, żeby zaraz usiąść na meblu i łatwiej przygarnąć do uścisku dziecko.

- Nawet nie wiesz, jak z tatą za tobą tęskniliśmy - niechętnie wymienił Louisa, wiedząc że on też będzie ważnym elementem układanki.

- Tata? Mam tatusia? - zaczęła rozglądać się wokół siebie, jakby czekała aż alfa wejdzie do gabinetu.

- Masz tatusia, on nie może się doczekać, aż się z tobą zobaczy słoneczko - potwierdził łamiącym się głosem.

- Poznam dziś tatę? - niebieskie oczy błyszczały szczęściem - Ty jesteś tutaj, a gdzie jest tatuś?

- W swojej pracy, zadzwonię do niego, hm? - poprawił wypadające włoski dziewczynki - Nie musisz już nazywać nas mamą i tatą, możesz na nas mówić jak chcesz, wiesz?

- Ale jesteś moją mamusią - zmarszczyła czoło - Nie chcę mówić do ciebie inaczej. Do taty też.

- W takim razie się cieszę. Chcę żebyś też wiedziała, że z tatą walczymy, abyś zamieszkała w prawdziwym domku. Troszkę to potrwa, ale damy radę słoneczko.

Nobody Said It Would Be Easy//larry//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz