—
#myshieldff na Twitterze!
—Wszędzie roiło się od policjantów.
W sumie czemu się dziwić, skoro Louis wylądował na komisariacie?
I nie, nie zrobił nic złego. Chociaż w sumie to tak się czuł. Jak najgorszy człowiek na świecie.
Ubrany w szare jeansy, biały podkoszulek, oraz jeansową kurtkę, zmierzał przez policyjny korytarz, posyłając uśmiechy mijanym pracownikom, również zbijając z nimi piątki.
Jego włosy były ścięte krótko. Czuł się dziwnie bez uczucia posiadania ich sięgających za ucho, tak samo jak noszenia w nich opaski. Podobało mu się jednak to, że teraz nie musiał zwracać uwagi na swoją grzywkę, która po prostu podskakiwała wesoło z każdym jego krokiem. Czasem miał dość tego, że po wizycie u fryzjera i zmiany szamponu były takie napuszone, ale nie narzekał, bo wydawały się być jaśniejsze, co jego zdaniem dodawało mu uroku. Ale to było tylko jego zdanie.
Wszedł do głównej sali przez szklane drzwi, od razu ściągając na siebie spojrzenie wszystkich policjantów. Nie miał jednak zamiaru im przeszkadzać, wiedząc że aktualnie wypełniają papierkową robotę, i muszą się skupić. Ale tak w sumie to co szkodziło mu wybicie z rytmu jednego z nich?
Z delikatnym uśmiechem na twarzy ruszył w stronę najdalszego biurka. I tak szedł w tamtą stronę, więc postanowił zahaczyć tamto miejsce.
Na czarnym skórzanym krześle siedział wysoki brunet. Miał włosy ścięte krótko, krócej od Louisa, co szatyn uważał za grzech, z racji że zdecydowanie bardziej pasowała mu długa wersja. Chociaż tak w sumie to nowa fryzura również nie była aż taka zła, z racji że krótkie włosy, jedynie pozakręcane w małe loczki na górze, sprawiały że wszyscy zwracali większą uwagę na jego ostrą szczękę oraz wystające kości policzkowe czy cienkie brwi. Jego policzki były idealnie gładkie, co sprawiało że wyglądał jednak bardziej uroczo, a do tego dochodziły również duże dołeczki, które ukazywały się za każdym razem kiedy to mężczyzna ukazywał światu swój czarujący uśmiech. A jego oczy i usta, były dla Louisa religią.
Policyjny strój jednak sprawiał, że wyglądał bardziej groźnie i gorąco. Każdy podziwiał go, i jego piękno. W jasnoniebieskiej koszuli, czarnej marynarce, długimi spodniami tego samego koloru, krawatem związanym dookoła szyi, oraz grubymi czarnymi butami, wyglądał po prostu idealnie. A dodatkowo broń na biodrze sprawiała, że każdy czuł jedynie respekt. Harry Styles był po prostu młodym policjantem, na którego nie dało się nie zwrócić uwagi.
— Będziesz to jadł? - Zapytał szatyn stając przy biurku swojego ulubieńca, pokazując palcem na paczkę suszonych jabłek.
— Możesz się poczęstować. - Przytaknął stukając palcami w klawiaturę.
— Dzięki. - Uśmiechnął się zadowolony szatyn, i zabrał całą paczkę z jego biurka, sprawiając że ten gwałtownie rozłożył ręce na boki, mordując nastolatka spojrzeniem.
Niebieskooki uśmiechnął się słodko i zerwał się do ucieczki. Jego czarne Vansy uderzały o podłogę wyłożoną bordową wykładziną, i mimo tego że Louis wiedział, że nie ma żadnych szans z przeszkolonym człowiekiem który został wychowany na gonitwach za ludźmi, to i tak się nie poddawał. Z szerokim uśmiechem na twarzy biegł w stronę wyjścia ile sił w nogach, ciągle słysząc za sobą głośne kroki policjanta, które zdawały się być coraz głośniejsze i szybsze.
Tomlinson ściskał opakowanie w dłoni tak, żeby przypadkiem nic nie wysypać. Nie chciał sprawić żadnych problemów, po prostu czasem lubił dokuczyć Harry'emu, ale nic więcej.
CZYTASZ
My Shield | Larry Fanfiction
FanfictionLouis Tomlinson; syn komendanta, który zdecydowanie nie radzi sobie z życiem, o wychowaniu syna już nawet nie wspominając. Jest też i on- Harry Styles, policjant, który jest dla Louisa jedyną deską ratunku w pomocy z wyrwania się z domu alkoholika. ...