#25 New family

1K 57 79
                                    



#myshieldff na Twitterze!

Mimo tego że brunet namawiał Louisa aby zaliczył krótką drzemkę, bo czeka ich ciężki dzień, to ten był w takich nerwach, że nie był w stanie zmrużyć oka.

Po milionach zapewnień że będzie dobrze, cholernym stresie oraz przebywaniu na granicy płaczu, w końcu dotarli do domu rodzinnego Harry'ego.

Brunet zaparkował na podjeździe, po czym wysiadł z auta, okrążając je, i otwierając Louisowi drzwi. Szatyn mimo tego że zestresował się jeszcze bardziej niż wcześniej, to nie mógł zaprzeczyć temu, że okolica była przepiękna. Małe domki rozstawione były od siebie w niewielkich odległościach. Każdy z nich miał przed domem ogródek pełny kwiatów, które zapewne ładniej wyglądały latem niż jesienią. Działki ludzi od przydrożnego chodnika oddzielały białe urocze płotki. Całe to miejsce wyglądało jak z jakiejś bajkowej opowieści.

Melancholia i spokój tego miejsca sprawiły, że sam Louis poczuł ukojenie. Stał i rozglądał się wokół, czując że oczy zaraz wypadną mu z orbit. Miał wrażenie że to miejsce było spokojniejsze, odseparowane od reszty świata, było tu znacznie ciszej, czas leciał wolniej, powietrze było czystsze, kolory bardziej wyraziste. Zero problemów. Miejsce, gdzie człowiek łączył się z naturą, i nic co złe go nie dosięgało.

— Podoba ci się? - Zapytał Harry, przełykając ślinę przez zaciśnięte gardło.

— Jest pięknie. - Zapewnił z szerokim uśmiechem wynikającym z zachwytu, sprawiającym że przy jego oczach pojawiły się zmarszczki.

— To dobrze. - Przytaknął z ulgą. — Po torbę wrócę później, chodźmy się przywitać. - Polecił układając dłoń na dole pleców młodszego. — Pewnie zjemy coś w stylu... obiadu, ale też najemy się za śniadanie, więc poleżymy chwilę na łóżku, i później zabiorę cię w takie jedno miejsce. - Oznajmił stając przed drzwiami domu.

— Dobrze. - Przytaknął szatyn nerwowo napinając każdy możliwy mięsień, wycierając lekko wilgotne dłonie w materiał spodni.

Harry zapukał do drzwi, po czym bez oczekiwania na to aż te się otworzą, wszedł do środka, i wypowiedział głośne dzień dobry. Sekundę po tym zza ściany wyszła pewna kobieta.

Miała lekko zaokrąglone brwi, duże niebieskie oczy, oraz delikatne rysy twarzy. Była cholernie podobna do Harry'ego, co nie umknęło uwadze Louisa, który był oczarowany pięknem kobiety. Wyglądała na naprawdę miłą i sympatyczną, a samą swoją obecnością sprawiła, że poczuł się komfortowo i pewnie. Patrząc na to jak przytula swojego syna, ciągle uśmiechając się szeroko, poczuł smutek ale jednocześnie i szczęście.

— Dzień dobry! - Uśmiechnęła się w stronę Louisa, od razu wyciągając ręce w jego stronę, zamykając go w swoich objęciach.

Szatyn wstrzymał oddech, czując się dziwnie. Nie pamiętał kiedy ostatni raz przytulała go kobieta. Szczególnie taka kobieta, od której biła matczyna miłość i opieka. Czuł jak jego serce przyspiesza do zabójczej prędkości, oraz jak blisko eksplozji jest, kiedy ułożył dłonie na plecach mamy bruneta.

To był ten moment w którym zrozumiał, że naprawdę tak jak stał, mógłby zaoferować i oddać wszystko, aby znów czuć przy sobie matczyną miłość.

— Pozwól, że ci się przyjrzę. - Oznajmiła i wyprostowała się, łapiąc policzki szatyna w dłonie. — Piękny jesteś. - Oznajmiła delikatnie pociągając go za skórę.

— Mamo... - Zawiesił się brunet po czym zaśmiał się cicho, widząc minę Louisa oraz ruchy swojej rodzicielki. — Daj mu trochę przestrzeni. - Poprosił układając dłoń na jej ramieniu.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz