Dodatek #03

690 41 47
                                    


Następnego dnia rano Louis i Harry musieli się pożegnać. Brunet pojechał do pracy, a Louis cały dzień przesiedział z siostrami. Późnym wieczorem zaś, wybrał spacer do sklepu, chcąc kupić coś na kolację, z racji że z siostrami zdążyli wyjeść całą lodówkę.

Szatyn nie spodziewał się jednak że w drodze do sklepu, już będzie obok Harry'ego, którego miał widzieć dopiero za godzinę. Wchodząc do radiowozu, nie wiedział co się stanie. Jedno było pewne- napięcie seksualne sięgało zenitu.

— Harry, nie masz pracy? - Zapytał Louis dociśnięty do drzwi, rozłożony na siedzeniach, z ciałem bruneta na sobie.

— Mam pracę. - Przytaknął odrywając wargi od jego szyi. — To nie zmienia faktu, że chcę ciebie. - Szepnął. — Pytanie brzmi, czy ty chcesz mnie? - Zapytał jedynie czekając na odpowiedź.

— Tutaj? - Upewnił się Louis, wskazując palcem w dół.

— Fajnie, co nie? - Zaśmiał się brunet, przysiadając na swoich łydkach.

— Odkażone chociaż? Boje się czy nie ma tu żadnych bakterii od ćpunów.

— Czysto, Lou. Czysto. - Oznajmił śmiejąc się głośno.

— Jesteś szalony.

Po tych dwóch słowach, Louis rzucił się na loczka. Przewrócił go na plecy i z wielkim dyskomfortem spowodowanym brakiem miejsca, przysiadł na jego biodrach w rozkroku.

Napięcie seksualne i potrzeba które rosły między nimi, wybijały poza skalę. Obaj pragnęli siebie wzajemnie, i nie potrafili zachować samokontroli. Byli rownież ze sobą na tyle długo, że nie wstydzili się niczego, i przeważnie nie pytali się o zgodę na nic, jedynie odczytując wszystko z zachowania i mowy ciała.

Dlatego też kiedy Louis odpiął pasek Harry'ego ze wszystkimi sprzętami, i rzucił go pod swoje nogi, a brunet podczas wykonywania przez młodszego owych czynności jedynie uniósł biodra delikatnie w górę aby ułatwić mu zadanie, szatyn wiedział, że może kontynuować.

— Och... Kurwa! - jęknął loczek kiedy niebieskooki zdążył już wsunąć swoją dłoń do jego bielizny, i ująć jego męskość w dłoń. — Muszę niedługo wracać, więc lepiej daj z siebie wszystko. - Oznajmił Styles oschle, zsuwając się na siedzeniu w dół. Niecierpliwie czekając na to, aż Louis pozbędzie się swoich ubrań. Pracował dłonią na swoim członku, obserwując jak Tomlinson się rozbiera.

— To nie fair, że będziemy uprawiać seks, a ty zaraz uciekasz! - Fuknął z trudem ściągając spodnie pod kolana, nie fatygując się aby ściągnąć je niżej. Przekręcił się w stronę Harry'ego i strącił jego dłoń z członka, zastępując ją swoją. — Prawda? - Dodał zaczynając jeździć dłonią w górę i w dół, jeżdżąc również po główce kciukiem.

— Nie będę zostawał po godzinach, obiecuję. - Wyznał pomiędzy stęknięciami, odrywając głowę mocno do tyłu, łapiąc się jedną dłonią o kratę przed sobą, drugą zaś za zagłówek siedzenia przy sobie. Louis uwielbiając drażnić bruneta podczas stosunku, patrząc na to jak potrzebujący jest, spowolnił swoje ruchy, od czasu do czasu jednie pukając jego męskość opuszkami palcy. — Louis, nie baw się. - Warknął unosząc się delikatnie górę.

— Tak? A co byś zrobił gdybym teraz wyszedł? - Zapytał szatyn unosząc brwi w górę.

— Nic. Mam dwie ręce i twoje nagie fotki.

— Harry, to nie tak że one są nielegalne?

— To ja jestem gliną. - Westchnął zniecierpliwiony, nerwowo zagryzając wnętrze policzków. — Jak chcesz to kiedyś poczytamy sobie kodeks, ale teraz użyj ust do czegoś innego.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz