#27 Sorry

802 57 13
                                    


2/2😙


#myshieldff na Twitterze!

I nastał znienawidzony przez wszystkich moment, czyli powrót do teraźniejszości.

U Louisa wszystko było po staremu. Był już przygotowany do kolejnej fali zniszczenia, która sprawi, że znów nie będzie miał sił na normalne funkcjonowanie.

Harry zaś mało co się odzywał. O poranku wyglądał jak trup, już pomijając fakt, że wstał o jedenastej (może nie było to dziwne, ale to był Harry. Harry wstawał o 4). Wszyscy martwili się o jego samopoczucie, zastanawiając się, czy może nie zjadł wczoraj zbyt dużo słodkości. Ale prawda była taka, że zasnął dopiero o ósmej nad ranem, z racji że nie był w stanie zmrużyć oka. Ciągle czuwał nad Louisem, i starał się zasnąć przytulony do jego ciała. Ale to nie działało. Wyczuwał niepokój i strach.

Nie mógł uwierzyć w to, że ten chłopak, kiedy był jeszcze młodszy, doświadczał aż tyle zła. Nikt na to nie zasłużył, nikt. Louis. Ten sam Louis, który leżał obok niego, śniąc spokojnie, przechodził przez istne piekło. Brunet czuł się bezsilny. Przytulał szatyna mocno, zupełnie tak, jakby ten miał się zaraz rozpłynąć.

I tylko Louis wiedział o co chodziło o poranku, zważając na ich nocną konwersację.

— Harry, co się dzieje? - Zapytał szatyn niesamowicie sennym głosem.

Brunet zastanawiał się, czy ten przypadkiem nie mówił przez sen, dlatego też wstrzymał oddech i starał się nie ruszać. Chyba by sobie nie wybaczył, jeśli obudził by Louisa swoim drżeniem i płakaniem.

— Harry. - Powtórzył szatyn powoli odkręcając się w jego stronę.

— Shh, idź spać, Lou. - Szepnął starając się nie wydać swojego stanu.

— Słyszę, że płaczesz. - Westchnął młodszy i położył się na ciało loczka, wyciągając dłoń w stronę szafki nocnej, zapalając lampkę. Zacisnął mocno powieki i przycisnął twarz do mostka bruneta, będąc oślepionym przez światło.

— Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - Oznajmił zielonooki przecierając oczy nadgarstkami, umieszczając dłonie we włosach młodszego.

— Powiedz mi co się dzieje. - Poprosił unosząc głowę w górę, ciągle mając mocno zmrużone powieki.

— Nic takiego. - Wzruszył ramionami, odkręcając wzrok w bok. — Po prostu... - Jednak postanowił być z Louisem szczery. — Po prostu myślę. Martwię się o ciebie.

— To naprawdę urocze, kochanie. - Przytaknął Louis wyciągając dłoń w stronę twarzy Harry'ego, głaszcząc go po policzku. — Mógłbyś spróbować przestać się tym zamartwiać? Zobacz, teraz jestem bezpieczny, i czuję się dobrze. Nic mi nie grozi, racja? Chciałbym żebyś poczuł się tak samo, proszę. Przytulmy się i chodźmy spać.

— Masz rację. - Przytaknął Harry i wyciągnął rękę w bok, gasząc lampkę. — Przepraszam. - Przytaknął przyciskając policzek do czubka głowy Louisa, który szczepił ich nogi poprzez ugięcie kolan, mocno wtulając się w tors Harry'ego.

— Śpij dobrze, Harry. - Mruknął sennie, a następnie ziewnął krótko.

— Śpij dobrze. - Przytaknął starszy i odchylił głowę do tyłu, głośno wzdychając.

Ta rozmowa wcale nie sprawiła, że czuł się lepiej. Louis używał tam słów, które go bolały. Między innymi że teraz jest dobrze, i teraz nic mu nie grozi. Ale wkrótce zacznie. Cholera, ta sytuacja była naprawdę chujowa.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz