#04 Father

883 64 27
                                    



#myshieldff na Twitterze!

Louis na ostatniej lekcji otrzymał wiadomość od ojca. Skończysz lekcje to owoce i liście zagrabiać. Później trawę kosić. Wychodzę wieczorem ty zostajesz w domu.

Nie wiedział czemu, ale już nawet takie wiadomości przyprawiały go o łzy i wymioty. Każde słowo wypowiedziane czy napisane przez jego ojca, dla samego Louisa brzmiały jak rozkaz, a przez to czuł się jak służący. Nigdy nie usłyszał od starszego słowa proszę, bądź chociażby zastosowania łagodniejszego tonu głosu w czasie mówienia co szatyn zrobić. Każde słowo wypowiadane przez starszego, było dla Louisa niczym ostrze wbijane prosto w serce. Dla innych mogłoby się to wydawać głupie czy niedorzeczne, ale on naprawdę potrzebował miłości, i chciał poczuć się jak kochany syn, a nie chłopiec na posyłki czy sługa. Było mu ciężko.

Zaczął przypominać sobie o wszystkich złych sytuacjach, które miały miejsce w jego życiu, a nie był w stanie ich zliczyć. Najbardziej bolał go fakt, że ojciec naprawdę go nie kochał. Według niego musiał być silny i twardy, a przytulanie czy buziaki to rozpuszczanie dzieci. Ale tego właśnie Louis potrzebował. Nie czuł wsparcia w jedynym rodzicu, o ile mógł go tak nazwać. Parsknął cicho pod nosem kiedy przypomniał sobie jak na tydzień wyjechał szkolną wycieczką do Londynu, a ojciec napisał do niego wiadomość, lecz nie z zapytaniem czy wszystko okej, tylko o to kiedy wraca, bo trzeba kosić trawę. Nie żeby Louis czuł jakby to było ponad jego siły, bo w końcu samo koszenie trawy nie było jakąś tragedią. Problem tkwił w tym, że jego ojciec nie był w stanie zrobić nic sam, i zawsze ze wszystkim czekał na syna, żeby zrzucić na niego każdy domowy obowiązek. Dosłownie każdy. A Louis przecież był jeszcze tylko nastolatkiem, który potrzebował ojca w ciężkich dla siebie chwilach. A ten nawet nie wiedział jak nazywają się jego przyjaciele, i nie znał o Louisie ani jednego podstawowego faktu, oprócz tych złych.

— Tak, Louis? - Odezwał się nauczyciel kiedy niebieskooki uniósł rękę w górę.

— Mogę do toalety? - Zapytał zawijając wargi w cienką linię.

— Proszę. - Przytaknął jakby to było oczywiste. — Wszystko okej? - Dopytał kiedy uczeń zerwał się z miejsca, zabrał swój plecak, i minął go w pośpiechu. Louis nawet nie odpowiedział, jedynie naciskając na klamkę z niesamowitą siłą, już po chwili wybiegając z sali.

Nie chciał aby ktokolwiek widział go w takim stanie. Bał się że ktokolwiek zacznie go oceniać. Że każdy go zostawi. Że pod wpływem emocji wypuści z ust swój największy sekret. Dlatego też wolał odizolować się w cichym miejscu, gdzieś daleko od wszystkich.

Wszedł do łazienki i wypuścił spomiędzy warg drżący oddech, od razu zamykając oczy. Miał ochotę ukryć się przed całym światem, miał ochotę powiedzieć o tym co go męczy komukolwiek, wypłakać się w czyjeś ramię, ulżyć samemu sobie i w końcu spuścić z siebie ten ciężar największego sekretu. Ale nie mógł.

Stanął przy umywalkach, co było błędem. Zawsze kiedy był w takim stanie, i patrzył na lustro, zaczynał gnębić samego siebie. Patrzył na swoje odbicie, a jego warga zaczynała drgać szybciej i mocniej, w czasie kiedy to spod powiek uwalniały się ciężkie i gorzkie łzy. Chciał być śliczniejszy. Chciał być uwielbiany przez rówieśników, być interesujący, wysportowany, wyższy. Chciał żeby ktokolwiek zwrócił na niego uwagę, powiedział mu prosto w twarz że go kocha, że jest najlepszy. Ale to się nigdy nie stało.

Myśląc o tym wszystkim uznawał, że jednak zasłużył na to, że nie ma w swoim życiu osoby, która mogłaby być jego ideałem. Spojrzał na swoje zeszklone oczy i westchnął ciężko, sprawiając że ciepłe powietrze uciekające spomiędzy jego suchych warg zderzyło się z powłoką lustra, zostawiajac na nim mglisty ślad. Louis przetarł osadzoną parę rękawem bluzy, i pochylił się w stronę lustra, łapiąc w dłonie brzegi umywalki. Słysząc za drzwiami czyjeś kroki, od razu spanikował i odkręcił wodę, zaczynając myć twarz.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz