#15 Syrup

902 63 32
                                    



#myshieldff na Twitterze!

Mroźny dzień. Naprawdę bardzo mroźny dzień.

Kończył się październik. Tak naprawdę do jego zakończenia brakowało już jedynie tygodnia. Na drzewach wisiały małe ilości liści, które żałośnie zwisały ku ziemi, jednak mocno trzymając się gałęzi, bojąc się upadku. Zupełnie tak jak ludzie, którzy żałośnie trzymali się życia i napawali się sztuczną nadzieją, tylko po to aby później zostawić wszystko co udało im się osiągnąć. Tak samo jak liście, wszyscy w końcu opadną, nieważne jak bardzo będą starać się o to aby do tego nie doszło.

Harry przemierzał ulice w swoim samochodzie. Wycieraczki chodziły na małych obrotach, z racji że zaczynał padać deszcz. Zbierały kropelki tym samym oczyszczając mu pole widzenia, i gwarantując większe bezpieczeństwo jazdy. Szare chmury okryły całe miasto, sprawiając że aura i nastroje wszystkich również poszarzały. Guma kół auta moczyła się w małych kałużach, rozbryzgując miliony kropel na chodniki. Chwała że akurat wtedy nikt nie przechodził, bo bruneta dręczyłyby ogromne wyrzuty sumienia.

Zawsze starał się traktować innych tak jak siebie. Nie chciał sprawiać nikomu przykrości ani na nikim się wyżywać. Uwielbiał jedynie żarty, ale starał się trzymać je na poziomie, tak, aby nikogo nie urazić. Zawsze był przewrażliwiony na tym punkcie, bo po prostu nie potrafił pogodzić się z faktem że ktoś mógłby poczuć się źle przez niego. Nigdy tego nie chciał. A ochlapanie kogoś wodą z kałuży pewnie skończyłoby się tak, że byłoby mu po prostu przykro. I zazwyczaj starał się omijać te wodne zasadzki, ale niekiedy nie było takiej możliwości.

— Cześć. - Mruknął Harry wyciągając dłoń w stronę Troya na przywitanie.

— Hej młody, hej. - Przytaknął mężczyzna, poklepując młodszego po ramieniu, ściskając jego dłoń. — Masz dziś nocną zmianę? - Upewnił się unosząc brwi w górę.

— Tak, tak. - Przytaknął i błądził wzrokiem dookoła, przecierając również kącik oka małym palcem, spuszczając głowę w dół.

— Co taki bez życia jesteś? - Dopytał siwowłosy potrząsając ramieniem bruneta.

— Nie spałem całą noc. Musiałem. Teraz powinienem iść spać i wstać o piętnastej. - Oznajmił niezadowolony ze swojej nagłej zmiany i przymusie przyzwyczajenia się do spania w innych porach niż powinien.

— Prześpij się u mnie. Widzimy się o szesnastej.

Louis był chory. Nie poszedł do szkoły, Troy jednak mu nie ufał. Uważał że symulował, ale wolał zostawić go w domu niż później zrywać się z pracy aby zwalniać go ze szkoły. Mimo wszystko wolał aby ktoś sprawował nad nim opiekę, i trafiło na Harry'ego, bo na kogo by innego.

I prawda była taka, że brunet był wyspany. Jak najbardziej był wyspany; jednakże był również smutny. Był cholernie smutny. To uczucie zaczęło się równie ze wczorajszym dniem, który namieszał mu w głowie.

Stawiał sobie miliony argumentów przeciw i za. Rozważał każdy element, zastanawiał się nad każdą swoją myślą. Obalał teorie i starał się wynaleźć odpowiedź, która postawiłaby sprawę jasno.

Jaką sprawę? Cóż, robiąc wczoraj herbatę dla Louisa, Harry znalazł poukrywane puste, jak i pełne butelki bądź puszki z alkoholem, za wszelakimi produktami znajdującymi się w szafkach, w poszukiwaniu pieprzonej cytryny oraz miodu. Nie chciał wierzyć w to że te przedmioty należały do Troya, bo to nie miało najmniejszego sensu- po co niby miałby to chować? Nie chciał też nawet myśleć o tym, że należało to do Louisa- nawet jeśli w tym przypadku to miało więcej sensu.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz