#08 Not Enough

857 71 47
                                    



#myshieldff na Twitterze!

— Louis, hej, telefon. - Brunet zaczął potrząsać ramieniem szatyna, wybudzając go ze snu. — Lou. - Kontynuował nie dając za wygraną.

— Chcę spać. - Burknął wypinając tyłek w górę. — Wyciągnij i zobacz kto to. - Mruknął zatapiając twarz w poduszce.

Brunet spełnił polecenie niebieskookiego, już po chwili trzymając jego telefon w dłoni.

— Tata.

Louis gwałtownie poderwał się w górę i zabrał telefon z dłoni policjanta, szybko odbierając połączenie. Zakręciło mu się w głowie i poczuł jak wszystko co dziś zjadł stanęło mu w gardle, lecz nie uleciało wyżej. Jego przełyk zaczął płonąć przez co skrzywił się mocno. Ziewnął krótko i przyciszył rozmowę na tyle, aby Harry nie był w stanie usłyszeć żadnego słowa.

Gdzie ty kurwa jesteś? Nie potrafisz odpisać?

— Tak... przepraszam. Nie widziałem, rozładował mi się telefon.

— I gdzie jesteś?

— U Harry'ego. Dał mi ładowarkę.

— Tyle dobrego. Następnym razem masz mi mówić gdzie i z kim wychodzisz, tak to ciągle w tym telefonie siedzisz i jakoś nie masz problemu z niczym, a żeby mi napisać to chuj. Do domu. Już.

— Już.

Szatyn zakończył połączenie po czym zszedł z łóżka. Nie zwracał uwagi na to że obudził się w objęciach starszego- w tamtym momencie nie potrafił czerpać korzyści z niczego. Był przerażony, a kiedy był, myślał tylko o tym aby spełnić każde życzenie ojca, i mu nie podpaść. Tylko tyle. Chciał zrobić wszystko aby ten był z niego dumny, nawet jeśli wiedział, że nigdy tego nie usłyszy ani nawet nie poczuje. Starał się dawać mu wszystko, ale najwidoczniej to nie było wystarczające.

— Co chciał? - Zapytał brunet krzyżując nogi, podnosząc się na przedramionach.

— Muszę wracać. - Oznajmił przytrzymując się krawędzi łóżka, mocno zaciskając powieki.

— Jeszcze cię trzyma. Zostań. - Zaoferował zielonooki nawilżając wargi koniuszkiem języka. — Możemy zrobić coś ciekawego, będzie ci lepiej niż w domu.

— Nawet nie chcę wiedzieć co masz na myśli. Pewnie bym się obrzygał. - Oznajmił szatyn pociągając nosem, prostując się. — Jadę do domu.

— Daj mi cię chociaż podrzucić. - Zaoferował podnosząc się z łóżka. — Jak nie chcesz żeby tata mnie widział to wysiądziesz wcześniej, spokojnie.

— Nie, nie chodzi o to. - Zacisnął brwi i chrząknął oczyszczając gardło. — Kurwa, mój brzuch. - Jęknął i opadł na krawędź materaca, zakrywając twarz dłońmi.

— Jak chce ci się rzygać to idź. Zrobi ci się lepiej. - Harry usiadł za nim i zaczął gładzić go dłonią po plecach chcąc dodać młodszemu otuchy.

— Nie. - Wziął głęboki oddech i wyprostował się, masując dłońmi uda. Był zestresowany faktem że ojciec zobaczy go w takim stanie, a przez to robiło mu się jeszcze bardziej niedobrze. Wolał nawet nie myśleć co go czeka. — Jedźmy już, proszę.

Ta drzemka dała młodszemu tyle co nic. Nadal czuł się tak samo jak wcześniej, po prostu wiedział, że nie jest trzeźwy. Przez całą drogę milczał biorąc jedynie głębokie wdechy, jakby to jakkolwiek miało mu pomóc dojść do siebie. Oczywiście że to się nie stało.

— Dzięki. - Burknął niebieskooki wysiadając z pojazdu, zabierając swój plecak. — Do zobaczenia, policjancie.

— Do zobaczenia, kryminalisto. Uważaj na siebie.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz