#16 New enemy

860 65 39
                                    



#myshieldff na Twitterze!

Harry pojechał z Louisem do lekarza. Ten już następnego tygodnia mógł znaleźć się w szkole, co cholernie go ucieszyło.

Gdyby został w domu dłużej, to nici z Halloweenowej imprezy- bo jak niby miałoby wyglądać to, że leży całe dnie w domu, i nagle w jeden dzień jest zdrów jak ryba i idzie na imprezę? Nie, to nie mogło przejść. Dlatego też był wdzięczny Harry'emu za to że wciskał w niego ten obrzydliwy syrop i inne ogromne proszki których nie dało się połknąć ze względu na ich rozmiar, opiekował się nim, specjalnie dla niego wziął nocne zmiany, dawał buziaki i tulił. Gdyby nie on, to byłby kompletnie sam.

— Z kim piszesz? - Zapytał Oli poruszając brwiami w górę, nachylając się w stronę Louisa.

— Nie twój interes. - Burknął gasząc komórkę, lecz i tak żadna siła nie mogła zdjąć uśmiechu z jego twarzy oraz rumieńców z policzków.

— Pisze do Harry'ego! - Zawył Zayn łapiąc obu przyjaciół za ramiona, zaczynając nimi potrząsać. — No, Louis! Pochwal się o czym!

— Nie mogę. - Jęknął chcąc otworzyć ich umysły, i sprawić aby sami wymyślali swoje scenariusze. Chciał jedynie słuchać o tym jak jego przyjaciele wyobrażają sobie Harry'ego z nim.

To była chyba jego ulubiona część. Mężczyzna, który wpadł mu w oko już dawno temu. Którego oglądał z innymi mężczyznami. Którego próbował uwieść, lecz kompletnie mu to nie wyszło. Teraz już był praktycznie u celu. Miał go przy sobie, całował go, przytulał go. Jego znajomi dowiedzieli się o progresie jaki nastąpił, gratulowali mu, i życzyli powodzenia.

Oczywiście że Louis mówił im wszystko. Ujął to jako romans z policjantem, z racji że nie wiedział jak inaczej ma nazwać ich relację. I to też stawiało go w kropce, bo nie miał bladego pojęcia jak określać Harry'ego. Nie był jego chłopakiem, ale to nie oznaczało również że był dla niego nikim. Nie wiedział.

Nagle do sali weszli Liam i Luke. Louis wywrócił oczami na ich obecność i wrócił wzrokiem do ekranu telefonu, nie mając ochoty rozmawiać z żadnym z nich.

Po ostatnim incydencie z narkotykami, miał ochotę zabić czarnowłosego, ale wspólnie z Harrym ustalili, że po prostu lepiej będzie jeśli będzie trzymał się od niego z daleka. Mimo wszystko Louis nie miał zamiaru szczędzić sobie żadnego słowa wypowiadanego w jego stronę, jeśli ten tylko zacznie do niego gadać.

— Wolne? - Zapytał Luke siadając obok Louisa.

— Nie. - Zaprzeczył wystukując wiadomość na ekranie. — Zayn, hej, Zee. - Zaśmiał się starając zwrócić na siebie uwagę przyjaciela.

— Co jest? - Zapytał czarnowłosy zabierając złożoną kartkę, odkręcając się z nią w stronę szatyna, kontynuując składanie samolociku z papieru.

— Co masz zamiar z tym zrobić? - Zaśmiał się niebieskooki wskazując palcem na składany przez przyjaciela przedmiot.

— Rzucić w szopę tej kurwie. - Oznajmił wystawiając język na zewnątrz, robiąc ostatnie zgięcie.

Zayn nienawidził nauczycielki od matematyki. Naprawdę nie znosił jej z całego serca, i robił wszystko aby uprzykrzyć jej życie. Jednak rzucenie papierowego samolotu w jej włosy to jeden z najgłupszych pomysłów na które mógł wpaść.

— Zobaczymy jak lata... - Szepnął cicho i zamachnął się, rzucając samolotem w stronę tablicy.

Papierowy samolocik przeleciał przez całą sale, opadając płasko na ziemię, sunąc równo po podłodze. Zayn był uzdolniony plastycznie. Potrafił robić czapeczki czy właśnie samoloty z papieru, a poza tym, robił również cholernie ładne rysunki. Zajmował się tym od dziecka, a kiedy Louis zobaczył jedną z prac przyjaciela, myślał, że umiera. Zazdrościł mu takiego talentu. On sam nie potrafił nic.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz