#14 Cookies

929 65 32
                                    



#myshieldff na Twitterze!

Ich nastroje były dość ponure.

Harry nie wiedział jak ma rozładować atmosferę, a na żarty raczej nie była odpowiednia chwila. Louis zaś nie miał ochoty na nic. Od czasu do czasu jedynie brał głębsze wdechy bądź chrząkał, ale nic poza tym. Ciągle patrzył przez okno, czując pustkę.

Przymykał oczy, patrząc na bardzo dobrze znaną sobie drogę. Pamiętał jak zwykł chodzić bądź jeździć nią codziennie, i wracać za kilka godzin. Pamiętał jak bardzo nienawidził siebie w dni w których nie miał siły odwiedzić grobu mamy. Teraz tych dni było znacznie więcej, a on nie odszedł od zwyczaju nienawidzenia siebie, tyle tylko że teraz robił to również z wielu innych powodów. Jedno jednak pozostało w jego głowie. Zawsze uważał że razem z mamą, umarła również część jego.

— W porządku? - Zapytał Harry przerywając ciszę.

Louis usłyszał pytanie, aczkolwiek nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Był naprawdę smutny.

Patrzył w dół. Zawsze uważał że smutni ludzie patrzą w dół, bo wtedy mają pewność że nie spojrzą na nikogo, i nikt nie spojrzy na ich twarz czy smutne oczy. Tylko pewni siebie i szczęśliwi ludzie patrzyli w górę, promieniejąc, pokazując to jak im dobrze. Louis do nich nie należał. Jego życie głównie składało się z patrzenia w dół, bo wtedy nie musiał patrzeć na ludzi.

Szatyn pociągnął nosem i przymknął oczy, przekręcając tułów, układając się wygodnie na siedzeniu. Nie patrzył już przez okno. Zamknął oczy i bezsilnie ułożył swoją dłoń na dłoni Harry'ego, która spoczywała na drążku od zmiany biegów. Zielonooki spojrzał na dłoń młodszego, a następnie na jego twarz.

Miał zamknięte oczy. Blade światło słońca padało na jego kościste i blade policzki, cienkie wargi, oraz włosy które zakrywały jego czoło. Cień również odnalazł swoje miejsce, a był on piękny, z racji że prezentował długie rzęsy Tomlinsona. Siedząc tak na siedzeniu, w czarnych eleganckich spodniach oraz brązowym płaszczu, wyglądał jak dzieło sztuki. A dzieło sztuki nie miało tylko wyglądać. Dzieło sztuki miało żyć, i mieć związek z uczuciami i emocjami. Aura emocjonalna bijąca od Louisa wprawiała Harry'ego w stan wyciszenia, skupienia, błogości. Patrząc na niego czuł spokój.

Louis oddychał spokojnie, i wyglądał zupełnie tak, jakby spał. Po chwili jednak otworzył oczy. Harry uwielbiał jego oczy. Zawsze potrafił dobrać odcień do wyczytanych emocji, a było ich naprawdę sporo. Tyle ile odcieni ma niebo i woda, tyle odcieni ma kolor niebieski, i tyle odcieni potrafią przybrać oczy Louisa. Były cudowne.

— Będę... Będę potrzebował wsparcia. - Oznajmił Louis patrząc przed siebie, nerwowo gładząc palce Harry'ego swoimi palcami. — Nie chcę siedzieć tam za długo, bo będę zbyt przybity. Em... Chciałbym, żebyś przez cały ten czas był blisko... Możesz mnie przytulić albo trzymać za rękę, proszę?

— Zrobię obie rzeczy. - Oznajmił cicho. — Będzie dobrze. - Obiecał i splątał palce ich dłoni razem. — Aczkolwiek wysiadając z samochodu będę musiał puścić. - Uśmiechnął się i odkręcił głowę w stronę Louisa, mając nadzieję że nie zrobił z siebie idioty przez ten żart.

— Oczywiście. - Przytaknął Louis śmiejąc się cicho, na co Harry odetchnął z ulgą.

Reszta drogi mijała w ciszy, tak samo jak na początku. W końcu Harry zatrzymał się na parkingu przed cmentarzem, na którym stały jedynie trzy inne samochody. Opuścili samochód rozłączając swoje dłonie z uścisku, kierując się w stronę bramy. Louis zatrzymał się na moment poprawiając swój golf oraz płaszcz, finalnie klękając na jedno kolano aby poprawić sznurówki w czarnych trampkach. Harry oczekując na to aż Louis będzie gotowy sam poprawił swoją czarną koszulę ukrytą pod czarnym płaszczem, dodatkowo naciągając nogawki czarnych rurek w dół. Obaj nie widzieli siebie w takim wydaniu jeszcze nigdy, ale nie byli w nastrojach aby jakkolwiek to skomentować.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz