#28 Lovebites

937 61 71
                                    



#myshieldff na Twitterze!

Louis nauczył Harry'ego jak obsługiwać się aplikacjami, które ten ściągnął jakiś czas temu. Najgorsze było to, że brunet najbardziej polubił Wattpada. Szatyn już bał się tego, w kogo brunet zmieni się po przeczytaniu kilku opowieści.

Kiedy dotarli do domu Harry'ego, rozeszli się w dwóch różnych kierunkach. Harry poszedł do łazienki, w celu wstawienia prania, a Louis zaś do sypialni, aby w końcu poleżeć po tylu godzinach jazdy. Dodatkowo był jeszcze odrobinę senny, z racji że spało mu się niesamowicie dobrze i komfortowo.

Było mu również smutno. Kiedy musiał żegnać się z mamą, tatą, oraz siostrą Harry'ego, czuł jak jego serce pęka. Nie wiedział kiedy odwiedzi ich następny raz, i mimo tego iż najchętniej jeździłby tam codziennie, to wiedział, że to jest niewykonalne. Dostał również kawałek ciasta które zrobił razem z Anne, oraz słoik zupy z obiadu. Nie miał nawet zamiaru tego jeść, wiedząc, że zacząłby wylewać łzy.

— Lou. - Louis usłyszał pociągnięcie za klamkę, a następnie kroki Harry'ego kierowane w jego stronę. — Widziałeś mój telefon?

Szatyn obejrzał się przez ramię, przenosząc się z pozycji leżącej do siedzącej. Delikatnie podkulił nogi i westchnął cicho, wydymając wargi, rozglądając się wokół.

— Nie. Sprawdzałeś w kurtce? - Zapytał marszcząc brwi.

— Tak. - Przytaknął i jeszcze raz dodatkowo sprawdził swoje kieszenie w spodniach. — Nie ma. - Przytaknął rozkładając ręce na boki.

Harry z ręką na sercu mógł przysiąc, że jego serce nigdy nie biło tak mocno jak w tamtym momencie. Nigdzie nie było jego telefonu, a to że nie było go tam gdzie zawsze, czyli w kieszeni, sprawiało że czuł jak robi mu się słabo. Wcale nie dramatyzował.

— Łazienkę przeszukałeś? - Zapytał Louis powoli wstając z łóżka. — A może w samochodzie.

— Racja, pójdę sprawdzić. Przepraszam, leż sobie dalej.

— Pójdę z tobą poszukać.

— Nie nie, dam sobie radę.

Harry w pośpiechu wyszedł z pokoju, znów zostawiając Louisa samego. Szatyn z ciekawości gdzie może być telefon Harry'ego, wybrał jego numer w swoim telefonie, i wykonał połączenie. Przestraszył się jak nigdy, kiedy usłyszał dźwięk i poczuł wibracje w kieszeni swojej bluzy.

— Harry! - Zaśmiał się wyciągając telefon z kieszeni. — Mam!

Brunet od razu zjawił się w pokoju. Louis oblał się delikatnym rumieńcem i zakończył połączenie, wyciągając telefon w stronę starszego, który odetchnął z ulgą.

— Zapomniałem że grałem w jakąś nudną grę, i przed tym jak zasnąłem, schowałem go do kieszeni. - Oznajmił z uśmiechem na twarzy.

— Prawie dostałem zawału. - Oznajmił brunet kręcąc głową na boki.

— No, przepraszam. - Bronił się szatyn, wyciągając ręce w górę. — Zapomniałem. - Kontynuował z cichym śmiechem. — Hej. - Pociągnął kiedy Harry wlepił wzrok w telefon, kompletnie go ignorując. — Harry? - Zmarszczył brwi, układając dłonie na jego przedramieniu. Już nie miał ochoty na żarty.

— Czekaj, nie teraz. Daj mi chwilę. - Szepnął wyciągając dłoń z uścisku, przykładając telefon do ucha.

Louis był zdezorientowany. Harry nie zrobił tak jeszcze nigdy, i niebieskooki zastanawiał się czy ten był zły, czy po prostu chciał wykonać jakieś ważne połączenie. W każdym bądź razie zestresował się. Patrzył na bruneta ciągle, w czasie kiedy ten powędrował na drugi koniec pokoju, prowadząc z kimś rozmowę, z której szatyn nie zrozumiał ani słowa. To, że brunet nie spojrzał na niego ani razu, sprawiało że się zgubił. Zaczął ściskać swoje palce jeden po drugim, sprawiając że dźwięk strzelających kości roznosił się po pokoju. Robiąc tak, chciał zredukować stres, i zająć swoje myśli czymś innym. Harry słysząc te dźwięki od razu zmienił miejsce w którym stał, ruszając w stronę szatyna.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz