Dodatek #01

649 46 26
                                    


hej?????

— Jaki jest twój problem? Zrobiłem wszystko, o co mnie prosiłeś. Myślałem że żartowałeś z tym, że będziesz się kłócić!

— Nie prosiłem cię o to, żebyś wkładał jęzor w gardło tamtemu typowi!

— Nie zrobiłem tego!

— Naprawdę? Wyglądało to odrobine inaczej!

— Nie zrobiłem tego! - Powtórzył wściekle. — A nawet jeśli, to nie jest twój interes.

— Jestem twoim chłopakiem?

Louis zatrzymał się w miejscu. Zagryzł wnętrza swoich policzków i udawał zaskoczenie, po czym wstawił miskę do zlewu, odkręcając się w stronę Harry'ego na piętach.

Stał w swoim policyjnym mundurze na środku kuchni. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Jego cienkie brwi były ściśnięte, a zakręcona grzywka opadała na jego czoło (znów ściął swoje piękne loki, co Louis uznał za niewybaczalne, i nie odzywał się do mężczyzny przez cały dzień)- wyglądał jak zdenerwowany kociak, ale mimo wszystko przez fakt że miał broń przy biodrze i ten swój cholerny strój okalający jego ciało, w ogóle nie wyglądał uroczo.

— Wybacz. Jesteś tak gorący, że zapominam. - Oznajmił wzruszając ramionami.

Brunet wyrzucił ręce wysoko w górę, robiąc zrezygnowaną minę, oddychając w niedowierzaniu. Louis jedynie oblizał swój kciuk z jogurtu, po czym przeszedł obok loczka, ruszając w stronę salonu.

— Czy ty kiedykolwiek przestaniesz się ze mną droczyć? Chciałem porozmawiać z tobą na poważnie. - Burknął zielonooki nie odpuszczając.

— Uwierz mi, że tego nie chcesz. Wina leży tylko i wyłącznie po twojej stronie.

— Mojej?!

Ich relacja była... Cóż. Wszystko się zmieniło.

— Powiedz mi, Hazz, jaki był plan. - Chrząknął Louis broniąc się atakiem, stając w progu do salonu, krzyżując ręce na piersiach. Brunet posłał mu krzywe spojrzenie, wycofując się z kłótni. Nagle stracił całą pewność siebie. — No dalej, skarbie. Słucham.

— Em... - Zawiesił się na chwilę, odchrząkując.

— Harry? - Szatyn zaczął niecierpliwie tupać nogą.

— Obstawiliśmy z chłopakami boczną uliczkę. Ty miałeś wyciągnąć Alexa z klubu, i zaciągnąć go w umówione miejsce.

— Tak. - Przytaknął Louis. — Pierdolony Alex! - Krzyknął i wskazał palcem na starszego. — Zrobiliście ze mnie przynętę, i musiałem bajerować tego szczura! Nie pocałowałem go. On pocałował mnie. - Powiedział lecz dostrzegając to, że Harry otwiera buzię, uniósł palec w górę. — Ej! Ja mówię. - Oznajmił, na co Harry przytaknął gorączkowo. — I poza tym, w ogóle mi się to nie podobało. Wiesz co mi robił, wiesz jak wyglądała nasza relacja. To,
że w ogóle musiałem się do niego przymilać, było okropne.

— Ostatnio i tak się poprawiła. - Wywrócił oczami.

— Przeprosił. Wyszliśmy na piwo, od tamtego czasu czasem gdzieś wyskoczymy. Czasy się zmieniły, nie mogliśmy być dla siebie wrogami na zawsze. Szczególnie że tata... - Przełknął ciężko ślinę, kręcąc głową na boki. — Odpuścił, jasne? Ciesz się że w ogóle go złapaliście. - Wyrzucił rękę w bok. — Och, i zapomnij o jakichkolwiek następnych akcjach. Jebie mnie to twoje policjantowanie. - Fuknął i odwrócił się do Harry'ego plecami.

Alex będąc zdesperowany tym, że jego brat wyszedł z więzienia i od razu wdał się w bójkę i kradzież, wdrożył swój plan z kradzieżami samochodów i ich sprzedażą w życie. Ukradł samochód po czym go sprzedał, i zrobił tak z czterema kolejnymi, finalnie mając wystarczającą sumę na pomoc dla brata. Był jednak nowicjuszem, i nie wiedział, że ostatni samochód jaki zwinął, miał nadajnik GPS. Hiszpan wiedząc, że ma kłopoty, zmienił miejsce zamieszkania, i nikt nie mógł go odnaleźć. Harry sfrustrowany swoimi bezowocnymi poszukiwaniami, poprosił Louisa o pomoc. Wiedział że ten pogodził się z chłopakiem w ferie zimowe, później spotkali się raz w wakacje, i ponowili zdarzenie miesiąc przed kradzieżami których dopuścił się Alejandro. Zrobił z Louisa swoją przynętę.

My Shield | Larry FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz