ADELIO

94 15 18
                                    

8 lipca
Paryż

Obudziłem się cały obolały.

W sumie nie ma co się dziwić skoro całą noc spędziłem w ciasnym aucie i to w dodatku z chłopakiem, który najwidoczniej uwielbiał się rozpychać. Trzy razy go w nocy budziłem, żeby się trochę przesunął i zrobił mi miejsce. Za każdym razem wydawał się coraz bardziej wkurzony. Rozumiem go, bo, bądźmy szczerzy, nie spodziewał się towarzysza do swojej podróży. Jednak to nie dawało mu prawa się aż tak rozpychać!

Przetarłem leniwie oczy, przyzwyczajając je do światła dziennego. Sięgnąłem po mój telefon, który w nocy podłączyłem pod powerbanka. Cóż, powerbank należał do Hervé, ale w zadośćuczynieniu za nieprzespaną noc, uznałem, że mogę go sobie pożyczyć. Sprawdziłem godzinę. Zegar w telefonie pokazywał ósmą siedemnaście.

Jak najciszej umiałem, wygramoliłem się z auta. Postanowiłem nie budzić chłopaka, tylko poczekać, aż sam wstanie. Chciało mi się sikać, więc poszedłem pod najbliższe drzewo i załatwiłem swoją potrzebę. Wróciłem do miejsca, gdzie stał jeep. Przejrzałem się w lusterku od auta.

Wyglądałem koszmarnie. Włosy sterczały mi w każdą stronę, a bluzkę miałem całą pogniecioną. Westchnąłem cicho. Kudły postanowiłem tylko przeczesać ręką, a na górę założyć pierwszą, lepszą bluzę, jaką znalazłem, bo dzisiaj było dość chłodno. Spodenki z dnia poprzedniego, postanowiłem jeszcze ponosić jeden dzień.

Usiadłem na ławce, stojącej niedaleko. Nie miałem zamiaru wracać do auta, bo nie chciało mi się nadal w nim cisnąć. Na dworze wiał wiatr, przez co czasami drżałem z zimna, a pusty żołądek sprawiałał, że mój humor był jeszcze gorszy. Z tego co zdążyłem wyczytać w internecie, najbliższy sklep był dość daleko, więc musiałem poczekać, aż Hervé się obudzi i mnie podwiezie. W końcu to zrobi, prawda?

Napisałem jeszcze szybką wiadomość do Carli, z pytaniem jak jest na obozie i czy potrzebuje ratunku.

Pół godziny. Tyle czekałem, aż łaskawie Hervé postanowi wstać i będziemy mogli zacząć dzień. Z początku chłopak, wychodząc z auta mnie nie zauważył. Też najwidoczniej szedł za potrzebą, więc odwróciłem szybko wzrok w drugą stronę. Kiedy skończył, wracał do jeepa, ale zagrodziłem mu drogę, uśmiechając się szeroko.

Zauważyłem, że wyglądał na niezadowolonego. Najwidoczniej, gdy nie ujrzał mojej twarzy tuż po przebudzeniu, uznał, że sobie poszedłem. Zeskanowałem go wzrokiem. Był zaspany i było widać, że ta noc również dla niego była nieprzyjemna. Na sobie miał podkoszulek, przez co, od razu zadrżałem z zimna na sam jego widok. Czy ten człowiek nie potrafił się ubrać stosownie do pogody? Na szczęście, chociaż na nogach miał długie, szare dresy.

— Na dzisiaj mam już pomysł, co możemy robić. Najpierw jednak musimy udać się do sklepu. Umieram z głodu! — powiedziałem, szczerząc się.

Ten chyba jednak jeszcze dobrze nie kontaktował, bo pomrugał kilka razy, przyglądając mi się uważnie. Ominął mnie szerokim łukiem, po czym oparł się o swojego jeepa, poprzednio wyciągając z pojazdu swoje fajki. Od razu na mojej twarzy pojawił się niesmak.

O nie! Nie będzie palił przy mnie. Zwinnym ruchem wyrwałem mu opakowanie z rąk, a następnie wrzuciłem je na siedzenie kierowcy, przez otwartą szybę.

Quel enfant ennuyeux tu es. Laisse-moi tranquille — wymamrotał, przecierając zaspane oczy.

— Tak, masz rację, dzisiejsza pogoda jest katastrofą.

W zasadzie nie miałem pojęcia co on powiedział po francusku, ale liczyłem na to, że trafiłem i nie zrobiłem z siebie głupka.

Westchnął zmęczony. patrząc mi prosto w oczy.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz