HERVÉ

77 13 23
                                    

9 lipca
Paryż

— Pokaż mi tę listę — powiedziałem, zerkając na swojego towarzysza, który wcześniej wyjaśnił mi cel swojej podróży.

Zostałem z nim w niej, choć sam nigdy bym nie pojechał gonić za marzeniami. Wydawało mi się to totalnie głupie i nierealne. W końcu gdybym na swojej liście napisał, że moim marzeniem jest spotkać Emmę Watson, moja podróż trwałaby w nieskończoność. Z drugiej strony jednak pomysł był bardzo oryginalny i zdecydowanie nieprzewidywalny, co aktualnie było miłą odskocznią od tego co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni, zanim spotkałem Adelio.

— Nie mogę ci jej pokazać — odpowiedział, chowając ręce za siebie, jakby myślał, że zaraz do niego podejdę i mu ją wyrwę, co bym rozważał, gdyby było to dla mnie ważne. Jednak to jego zachowanie i to, że nagle wydał się dziwnie zestresowany pchnęło mnie do kontynuowania tej rozmowy.

— Dlaczego niby? To tylko głupia lista.

— Ona nie jest głupia — powiedział nieco ciszej i mogłem przysiąść, że w tym słońcu jego oczy niebezpiecznie się zalśniły. — To jest rzecz prywatna.

— W takim razie powinieneś też samemu podróżować, tak? — spytałem, wyciągając z kurtki paczkę fajek. Oparłem się o jeep'a, po czym wyciągnąłem jednego papierosa. Wsadziłem go do ust i odpaliłem, zaciągając się.

— Możesz nie palić? — zadał mi pytanie, patrząc prosto w moje oczy.

Jego były takie duże i wyglądały jakby zrobione ze szkła, przez co poczułem się nieco niekomfortowo, czego oczywiście w ogóle nie pokazałem. Uśmiechnąłem się delikatnie, aby skutecznie ukryć co naprawdę czułem.

— Dlaczego? — spytałem, rozkoszując się na pokaz nikotyną, drapiącą moje gardło.

— To szkodzi twojemu zdrowiu — mruknął, sprawiając, że prychnąłem cicho.

— Pierdolenie.

— Nie prawda. To jest potwierdzone naukowo. Palacze są szczególnie narażeni na choroby układu oddechowego – rozedmę płuc, przewlekłe zapalenie oskrzeli, raka języka, raka wargi, raka jamy ustnej, raka tchawicy, astmę oskrzelową, gruźlicę — zaczął wymieniać z uniesioną głową.

Wywróciłem tylko na to oczyma. Tyle osób wokół mnie paliło i to tylko jedna zmarła i to na chorobę, której chłopak tutaj nie wymienił. Thierry – mój ojciec palił odkąd pamiętam i zmarł na raka płuc. Doskonale jednak wiedziałem, że to palenie to była jedna z przyczyn tej choroby. Chłopak jej jednak nie wymienił, co się nie liczyło. Reszta natomiast ma się bardzo dobrze, nawet wyśmienicie i są na tyle zdrowi, aby pić do nieprzytomności.

— Gdybym się tym przejmował, to poczytałbym encyklopedię — powiedziałem, zaciągając się mocno papierosem. Zbliżyłem się do młodego i dmuchałem mu w twarz.

Zaczął kaszleć i odpychać dym rękoma z grymasem na twarzy. Przyglądałem mu się z delikatnym uśmiechem. Wyglądał śmiesznie i nawet uroczo, jednak dalej pozostałem przy tym, że był irytujący.

— No możesz tak robić! — zbulwersował się, przez co zmarszczył mocno brwi, a ja zauważyłem małą zmarszczkę formująca się pomiędzy nimi.

— Mogę robić co chcę — odparłem, ponownie opierając się o jeep'a.

— Jeśli ja sobie tego nie życzę, to nie możesz.

— Jeśli sobie tego nie życzę, to nie możesz — przedrzeźniłem go, gdy znów głośno zakaszlał, odganiając się od dymu, którego wokół niego nie było.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz