HERVÈ

50 11 18
                                    

28 lipca
Wenecja

W Wenecji z powrotem byliśmy po trzech dniach. Hotel nam przepadł, ale na szczęście mój urok osobisty zadziałał i udało nam się zdobyć nowe pomieszczenie do spania. Minusem było to, że przestrzeń była na tyle mała, iż Adelio praktycznie oddychał mi w kark. A no i było tylko jedno łóżko. Rzuciłem bagaż na posłanie, po czym położyłem się na plecach na miękkim materacu.

— W końcu wygodne łóżko — powiedziałem pod nosem, gdy zamknąłem oczy.

— Nie było tam tak źle — odarł młody. Poczułem jak materac obok mnie się nagina. Otworzyłem na niego oczy.

Zobaczyłem jak leży obok mnie z zamyślonym wyrazem twarzy, który wyglądał u niego nieco dziwnie. Rzadko spotykałem go z taką miną, zawsze się uśmiechał. Wysłałem mu zabójcze spojrzenie, ale on mnie zignorował, przenosząc swój wzrok na sufit.

— Co ty robisz? — spytałem po chwili ciszy nie zmieniając swojego spojrzenia.

Musiałem przyznać, że chłopak nie był taki zły jak na początku myślałem, a po tej lekcji jazdy na skateparku zacząłem postrzegać go inaczej. Nie znaczyło to jednak, że będzie spał ze mną w łóżku. W Szwajcarii już tak spaliśmy, ale Adelio był nieźle wstawiony i za nic nie mogłem go wyrzucić z łóżka. Zmienił się wtedy w lepa. Teraz byłem na niego zły, dlatego też, że oddał nasze ciężko zarobione pieniądze Vivenzio. Nowo poznany chłopak i jego kuzynka wryli się już w moje serce, bo rozumieli życie w ten sam sposób co ja. Byłem jednak zły i zazdrosny, że to Vivenzio dostał nasze pieniądze. Po pierwsze mi nikt nigdy tak nie pomagał, a po drugie jak bardzo źle mógł mieć, że Adelio postanowił mu oddać wypłatę?

— Leżę — odparł pewnie, dalej wpatrując się w sufit. Ręce podłożył pod głowę, a oczy miał zamknięte.

— Widzę, ale czemu na moim łóżku? — spytałem, wpatrując się w niego uważnie. Ciemne długie rzęsy muskały opalone policzki, usta wykrzywione były w delikatnym uśmiechu, pewnie nawet nie wiedział, że się uśmiecha.

— To nasze łóżko — powiedział Adelio, otwierając nagle swe ciemne oczy.

Wzdrygnąłem się i odwróciłem wzrok, bo właśnie zostałem przyłapany na czymś na czym przyłapany zostać nie powinienem i nie chciałem. Leżałem na plecach. Moje oczy skierowane były teraz na sufit, a nagie ramię dotykało tego jego. Nie przeszkadzało mi to. Byłem przyzwyczajony do ludzkiego dotyku, a Adelio już AŻ tak bardzo nie działał mi na nerwy. Oczywiście dalej był irytujący, ale stał się przy tym znośny.

Chciałem sięgnąć po papierosa, aby móc zapalić i poleżeć chwilę w milczeniu, ale właśnie przypomniałem sobie, że ich nie mam. To było moje uzależnienie, przyznawałem się do tego otwarcie. Uzależnienie, które już od trzech lat mnie zabijało, wyniszczało.

Powoli, ale miałem nadzieję, że skutecznie.

Dotknąłem swoich kieszeni z nadzieją, że uda mi znaleźć choć jednego papierosa, ale one jak na złość były puste. Westchnąłem cicho.

— Co się dzieje? — spytał Adelio. Wyczułem na sobie jego wzrok, ale nie odważyłem się na niego spojrzeć.

— Nie mam fajek — powiedziałem szczerze, uznając, że mimo iż znaliśmy się jedynie niecałe trzy tygodnie, nasza relacja była na tyle dobra, że w takiej sprawie kłamać nie musiałem.

— Ojeju, jak mi przykro — odpowiedział. Nie trudno było wyczuć radość i sarkazm w jego głosie, ale i tak spojrzałem na jego młodą twarz, aby się upewnić czy dobrze odczytałam jego ton głosu.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz