ADELIO

89 15 50
                                    

10 lipca
Paryż

Kopnąłem mały kamień już lekko znudzony. Poleciał kawałek dalej i trafił w jakiś mur. Westchnąłem głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę Hervé, który szedł obok mnie zapatrzony w swój telefon komórkowy. Zapewne wymieniał teraz wiadomości z tym jego przyjacielem, do którego właśnie szliśmy. Przez to, że chłopak był na mnie wkurzony uznał, że pójdziemy na pieszo, niżeli jechać jego autem. Przez cały czas, a przemierzaliśmy ulice już dość długo, brunet nie obdarzył mnie nawet jednym, głupim słowem, a ja po prostu zaczynałem się nudzić. Nie chciałem sam zaczynać bezsensownych rozmów, bo wcześniej tego dnia, gdy chłopak zobaczył co zrobiłem z jego deską porządnie mnie skrzyczał, iż uznałem, że dzisiaj lepiej już go nie denerwować. Zerknąłem na niego.

— Wciąż jesteś zły? — spytałem, chcąc brzmieć jak najbardziej niewinnie. Próbowałem też wyglądać na skruszonego chłopca, który bardzo żałuje swojego wyczynu. Jednak ta sztuczka już chyba nie działała na Hervé. Spojrzał na mnie, podnosząc do góry brwi, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. — Naprawdę chciałem tylko ulepszyć twoją deskę — dodałem, po chwili.

— Przez trzy lata sprawowała się wspaniale. Nie potrzebowała ulepszania — mruknął, odwracając odemnie wzrok.

Jego ton głosu był chłodny. Odblokował urządzenie w swoich rękach i ponownie zagłębił się w jego zawartości. Spuściłem głowę. Nie chciałem zniszczyć jego deski. Po prostu od wczoraj, kiedy powiedziałem mu o marzeniu z pokonaniem swojej fobii wydawał się przygnębiony i niezadowolony. Bardziej niż zwykle. Nie miałem pojęcia o co mogło mu chodzić. Nie pytałem też, bo wiem, że by mi nie wytłumaczył. No i oczywiście miałem to gdzieś. Nie mogłem pozwolić tylko, żeby jego zły humor zepsuł nam podróż, więc uznałem, że pomogę trochę go rozweselić. Najwidoczniej mój pomysł okazał się porażką.

Przez chwilę chciałem wymyśleć dobry sposób na rozpoczęcie rozmowy, w której przyzna, że w sumie to nie jest zły i jego deska jest teraz dużo lepsza. Widząc wkurzenie w jego oczach zrozumiałem, że w najbliższym czasie nie będzie takiego przebiegu naszej konwersacji. Zacząłem bawić się swoimi palcami, wykręcając je w różne strony. To był mój odruch, gdy byłem zdenerwowany. A teraz byłem, ponieważ nie miałem pewności czy ten kolega Hervé przypadkiem nie jest jakimś płatnym zabójcą, wynajętym przez mojego towarzysza. To jednak było mało prawdopodobne. Prawda?

Poprawiłem włosy ręką i postanowiłem spróbować swoich sił jeszcze raz.

— Musisz przyznać, że wygląda świetnie — zagailem, przyozdabiając swoją twarz w śliczny uśmiech.

Chłopak nawet nie obdarzył mnie spojrzeniem. W czasie odpisywania na wiadomością, rzekł obojętnie:

— Na co był mi twój cholerny podpis na niej? I w dodatku jakiś beznadziejny  rysunek. — Prychnął pod nosem.

Gdybym ja ci zaraz nie pokazał twoich beznadziejnych rysunków. Naprawdę się starałem, a on pewnie nawet nie przyjrzał się mojemu dziełu. Gdyby to zrobił, to zareagowałby inaczej. Przynajmniej miałem taką nadzieję. Muszę jednak zapamiętać, że nie będę już się starał w żaden sposób, żeby rozweselić Hervé. Najwidoczniej on nie chciał się zakolegować, więc ja też nie będę tego próbować. Po prostu bedziemy razem podróżować. Nic więcej. I w zasadzie dobrze, bo mam wrażenie, że nie dałbym rady zaprzyjaźnić się z nim. Westchnąłem  jednak cicho, zachowując spokój.

— Nie tylko mój podpis, pomyślałem, że za każdym razem...

— Mam w nosie co pomyślałeś — przerwał mi niegrzecznie. — Będziesz to czyścił — ostrzegł, obrzucając mnie na sekundę wciekłym spojrzeniem.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz