HERVÉ

42 9 14
                                    

29 lipca
Wenecja

Adelio do pokoju przyszedł w momencie, gdy chowałem swoją marną listę marzeń do plecaka. Nie wpisałem tam dużo, bo miałem tylko trzy punkty, ale gdy przeanalizowałem sobie to wszystko, doszedłem do wniosku, że nie mam o czym więcej marzyć. Nie wydaję mi się też, abym zasługiwał na większą liczbę marzeń.

Obrażony usiadł na łóżku i ostentacyjnie, ignorując moją obecność, zajął się rozmową z Carlą, która co jakiś czas na mnie zerkała i zadawała pojedyńcze pytania, abym też uczestniczył w tej wymianie zdań.

— Co powiecie na wesołe miasteczko? — spytała nagle dziewczyna. Na jej delikatnej, pięknej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Nie przepadałem za takimi miejscami.

Było tam za dużo szczęśliwych ludzi, którzy doprowadzali mnie do szału. Jedyne co w tym lubiłem to prażynki i inne smakołyki, które raz kupił mi tato, a później razem z mamą prosiliśmy go o więcej. Z wesołym miasteczkiem nie mam złych wspomnień. One są szczęśliwe, pełne radości, miłości i śmiechu. Problem polega na tym, że to właśnie przez te wspomnienia tak bardzo nie lubię tego typu miejsc. Wypad tutaj pokazał mi jak bardzo moglibyśmy być szczęśliwi przez resztę życia, gdyby nie ta cholerna choroba taty, a później pijaństwo mamy.

Coś jednak w oczach dziewczyny, gdy patrzyła na mnie oczekująco, przymusiło mnie do kiwnięcia głową.

— To cudowny pomysł! — krzyknął Adelio, po czym z nowo nabytą energią podszedł do plecaka i zaczął się w niego pakować. Obserwowałem go przez moment.

Było mi nieco przykro, że się pokłóciliśmy, ale za żadne skarby nie zamierzałem tego przyznać. Aby nie wyglądać podejrzanie, odwróciłem wzrok od jego sylwetki i zająłem się sprawdzaniem swojego telefonu. Nic ciekawego w internecie się nie działo, a to nieco mnie zdziwiło. Zanim poznałem młodego, internet był dla mnie jak drugie życie, codziennie znajdowałem w nim coś ciekawego, nawet gdy robiłem całymi dniami to samo. Teraz jednak zauważyłem, że prawdziwe życie nigdy nie będzie toczyć się w urządzeniach elektronicznych.

Prawdziwe życie to my, ludzie których poznajemy, miejsca do których jedziemy, ale przede wszystkich uczucia. Nieważne czy te złe czy dobre, życie składa się z mieszanki pozytywów i negatywów.

— Hervè? — dopytała delikatnie Carla, siadając na brzegu łóżka.

— Czemu nie? — powiedziałem, wzruszając ramionami. Telefon odrzuciłem na bok, wbijając w nią swoje spojrzenia. Spuściła głowę, zasłaniając się blond włosami.

— To idę się ogarnąć — powiedziała po chwili ciszy. — Za piętnaście minut w holu. Nie spóźnijcie się, ani nie zabijcie nawzajem przez ten czas. — Pogroziła nam palcem, co uznałem za niezwykle urocze, a następnie wyszła z pokoju.

Jej słodki zapach unosił się tam jeszcze przez moment, ale i on stał się ulotny, zostawiając mnie samego z Adelio, który w tym momencie siedział po turecku na ziemi i czytał swoją listę marzeń. Patrzyłem na niego, zastanawiając się co takiego ma w głowie oraz jakim cudownym marzeniem nas zaszczyci.

— Przestań się na mnie gapić — powiedział chłodno.

Słysząc te słowa zdziwiłem się. Normalny Adelio, najpierw by zażartował, później na mnie zerknął, dogadałby mi, a na samym końcu zaśmiałby się z mojej reakcji. Teraz jednak nic takiego nie miało miejsca. Wypowiadając te słowa, nawet na mnie nie zerknął.

— Nie gapię się — powiedziałem. — Nie jesteś na tyle interesujący. — Chciałem go sprowokować do rozmowy. Albo może bardziej do kłótni, które tak uwielbiał.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz