CARLA

34 9 8
                                    

przepraszamy, że nie było rozdziału, ale byliśmy na wakacjach i nie mieliśmy zasięgu

dlatego też nie było sposobu by was o tym poinformować wcześniej

28 lipca
Pampeluna


Te wszystkie chwile z Angelo były cudowne i bardzo miłe. Podobało mi się to jak się uśmiechał, gdy byliśmy razem, jak ze mną rozmawiał, jak zawsze znajdował dla mnie czas. Nie przeszkadzali mi jego znajomi, którzy cały czas za nami chodzili, szeptali coś i robili takie rzeczy. Chłopak mi wtedy powiedział, że dla nich to normalne i mam się nie przejmować, bo są zwykłymi debilami.

Nie rozumiem czemu wcześniej nie ogarnęłam, że skoro jego koledzy byli debilami, to on także musi nim być. Debil zawsze będzie trzymał się z debilem. Ale ja byłam głupia. łaknęłam towarzystwa jakiegoś chłopaka, chciałam przeżyć to durne "Summer Love", o którym tyle głośno, ale widać tego typu rzeczy nie były dla mnie.

Ludzie za mną nie przepadali. Nie wiedziałam czemu.

Jedyną osobą, z którą kontakt utrzymywałam był Adelio, który niedawno przesłał mi zdjęcie kina na plaży i informował o tym, że przez najbliższe dni będzie w Wenecji, co też zaraz po tym jak dowiedziałam się o tym zakładzie ze strony Angelo, utwierdziło mnie w tym, że bycie w Hiszpanii na obozie nie jest dla mnie.

Skoro Adelio mógł to zrobić, to ja także.

Właśnie pakowałam kilka rzeczy do plecaka, po czym chwytając w rękę telefon udałam się do składu rowerów, który był pod kłódką w jakiejś metalowej klatce. Ku mojemu szczęściu, potrafiłam otwierać takie zamki za pomocą wsuwek, które prawie zawsze miałam we włosach.

— Bingo — szepnęłam do siebie, gdy kłódka ustąpiła. Rozejrzałam się wokół, czy aby nikt nie idzie.

Było pusto, w każdym domku światła były zgaszone, a przez niektóre otwarte okno można było usłyszeć głośne chrapanie. Jedynie w największym domku na końcu obozu, widziałam blask lamp.

Z nieco drżącym oddechem i trzęsącymi się dłońmi wyciągnęłam rower z garażu. Oparłam go o najbliższe drzewo, po czym zamknęłam metalową klatkę z resztą dwukołowców.
Raz jeszcze rozejrzałam się wokół, ale na szczęście dalej nikogo nie było.
Uśmiechnęłam się do siebie, aby następnie wsiąść na rower.

Nawigacja prowadziła mnie do najbliższego lotniska, które znajdowało się dwanaście kilometrów od obozu, co gdy dotarłam na miejsce totalnie pozbawiło mnie tchu. Kondycji nie miałam prawie w ogóle. Słońce powoli wschodziło, więc musiałam zrobić zdjęcie i wysłać do Adelio. Nic mu nie mówiłam, ze przyjeżdżam, chciałam zrobić mu niespodziankę oraz bardzo pragnęłam poznać Hervè.

Miałam tylko ogromną nadzieję, że on mnie polubi, choć odrobinę.

Weszłam do budynku i od razu oszukałam swój lot, który zarezerwowałam zaraz po tym jak usłyszałam, że dla Angelo byłam tylko głupim i przede wszystkim prostym zakładem. Z łatwością udało mi się przygotować papierek, abym mogła podróżować sama i podrobić podpis babci. Czułam się trochę źle, ale się nie cofnęłam.

Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać zdjęcia, które wysłał mi Adelio. Dobrze, że miałam pieniądze, choć zwykle na nich nie polegałam, ciesząc się bardziej rzeczami naturalnymi i małymi gestami, teraz byłam za nie ogromnie wdzięczna. Pozwoliły mi uciec, zbuntować się.

Wzięłam głęboki wdech. Potrzebowałam tego chyba od dłuższego czasu.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz