PÍA

37 7 11
                                    

29 lipca
Pampeluna

— Wiem — powiedziałam, utrzymując telefon ramieniem, przykładając go do ucha. W jednej ręce trzymałam walizkę, a drugą próbowałam odkluczyć domek. — Wiem. — Przewróciłam oczami, gdy mama po raz kolejny raz przypominała mi o zasadach bezpieczeństwa, tak jakbym nie miała dwudziestu lat. — Myślę, że się ucieszy, tak wzięłam, dam mu w urodziny. — Mama mówiła jak bardzo mnie kocha i życzy powodzenia, a ja w tym czasie zdążyłam w końcu otworzyć drewniany domek. — Ja ciebie też, pa.

Rozłączyłam się, chowając telefon do kieszeni spodni. Westchnęłam głośno i weszłam do środka.  W oczy rzuciło mi się całkiem spore pomieszczenie. Mogłam od razu stwierdzić, że było większe od tego jakie posiadali obozowicze, tym bardziej, że wiedziałam, iż jako opiekun obozu, będę dzielić pokój jedynie z dwiema innymi dziewczynami. Przynajmniej mniejsze ryzyko, że zostaniesz uderzony w twarz bezpańską skarpetą

W pomieszczeniu znajdowały się cztery łóżka. Na jednym z nich siedziała ciemnowłosa dziewczyna, prawdopodnie młodsza odemnie. Była zajęta wypełnianiem jakichś papierów, więc nie zwróciła na mnie większej uwagi, co było mi na rękę, bo mogłam rozejrzeć się dokładniej po pokoju.

Był drewniany i stary, ale nawet mimo tego miało to swój urok. Znajdowały się tu drzwi od łazienki, dwie komody oraz przy każdym łóżku szafeczka nocna. Poza tym, na środku była kanapa i stolik. Domek był zadabany.

— Bez przesady — odezwała się dziewczyna, odkładając obok siebie papiery. Zerknęła na mnie, podchodząc w moją stronę i przyglądając mi się uważnie. — Patrzysz się na ten domek jak na chatkę z słodyczy z tej bajki o Jasiu i Małgosi.

Prychnęła pod nosem, wystawiając w moją stronę rękę z wykrzywioną twarzą w sztucznym uśmiechu.

Potrząsnęłam jej dłoń niechętnie. Przedstawiła się jako Leandra, ale szybko schowałam jej imię do mojej mentalnej szufladki o nazwie "nieważne".

Ominęłam ją, trącając ją przez przypadek ramieniem. Ciemnowłosa mówiła coś o zasadach bezpieczeństwa, o tym, że mieszkamy jeszcze z dwiema dziewczynami, które w tym czasie dają lekcji pływania najmłodszym. Zajęcia zaczynają się o ósmej rano i musimy być wtedy już w gotowości i zawsze być dostępni i chętni do pomocy dzieciakom na obozie.

Wszystkiego słuchałam jednym uchem, a wylatywało mi drugim. Byłam pewna, że rozumiałam zasady. Wszystkiego dowiedziałam się już wcześniej, więc nie potrzebowałam kolejnej lekcji z BHP i zasad kultury.

Położyłam swój bagaż na ostatnie wolne łóżko. Jako ochotniczka do obozu zgłosiłam się stosunkowo późno. Miałam zamiar zrobić sobie wolne wakacje, gdyż już w tym roku idę na studia. Jednak bezczynność i siedzenie w domu działały mi na nerwy, więc musiałam coś znaleźć. Jako dziecko nigdy nie byłam na obozie, więc chociaż taka alternatywa wydawała się dla mnie w porządku.

A dodatkowo trochę więcej gotówki zawsze się przyda. Co prawda, miałam dwa lata przerwy, podczas których pracowałam, zanim zdecydowałam się na studia, więc miałam wystarczająco dużo pieniędzy odłożonych. Jednak cieszyłam sie, że zdecydowałam się tu przyjechać. Tym bardziej, że był tu Adelio. Będę mieć mniej czasu, gdy pójdę na uczelnię, a całe życie dbałam o mojego młodszego brata, więc opuszczenie go bez ostatnich wspólnych wakacji? Nie mogłam na to pozwolić.

Podłączyłam telefon w czasie gdy ciemnowłosa mówiła coś o osobach, których mam unikać.

— Masz dostęp do wykazu obozowiczów i ich domków? — zapytałam nagle, totalnie ignorując jej monolog.

Odwróciłam się w jej stronę, a ona zerkała na mnie jak na swojego odwiecznego wroga. Przewróciłam oczami, wyczekując odpowiedzi.

— Czy wyglądam jakbym miała zamiar czy w czymś pomagać? — zapytała, unosząc brwi.

Nie wiem czy tylko ja miałam takie uczucie, ale wiedziałam, że raczej się nie dogadamy.

— Właśnie zrobiłaś mi kilkuminutowy wykład na temat zasad, które podali przy zapisywaniu się na opiekunów. — Uśmiechnęłam się. — Tak, sądzę, że mi pomożesz.

Policzki dziewczyny poczerwieniały ze złości, ale podeszła do laptopa, leżącego na jej łóżku i gestem dłoni, pokazała bym usiadła obok niej. Zajęłam miejsce, patrząc jej przez ramię gdy na ekranie wyświetliła się lista obozowiczów. Zmarszczyłam brwi.

Ignorując niezadowolenie bruentki, gdy wzięłam jej laptop, kładąc go sobie na kolanach i sprawdzając listę jeszcze raz, z przerażeniem stwierdziłam, że nie ma tam imienia i nazwiska mojego brata.

Sprawdziłam jeszcze Carlę, która miała domek numer siedemnaście, ale obok jej nazwiska znajdowała się notatka o wczorajszej chorobie i powrocie na kilka dni do rodzinnego miasta.

Zamknęłam ze złością urządzenie.

Jeśli Adelio nie będzie miał dobrego wytłumaczenia, to uduszę go gołymi rękami.

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz