HERVÉ

89 9 9
                                    

Wrocław
13 sierpnia

Za to, że Adelio mógł się przespać u Patricka byłam ogromnie wdzięczny, ale to, że musieliśmy spać razem na metrowym materacu już mi się nie podobało. W innych okolicznościach i przede wszystkim w samotności uznałbym to za ogromny luksus. Nie narzekałem jednak, bo przybyliśmy późno w nocy, jego rodzice spali, a on zaoferował nam ciepłe kołdry oraz piżamy. Tylko głupiec by tego nie przyjął, a skutek uboczny, jakim było spanie z Adelio pod jedną pierzyną nad ranem nie wydawał się taki uciążliwy.

Oczy otworzyłem, gdy idealnie na moją twarz padał promień słońca dostając się przez rolety w pokoju, którego ściany miały uspokajający zielony kolor. Chciałem się odwrócić i sięgnąć telefon, ale nie mogłem tego wykonać, bo ręce chłopaka obejmowały mój tors jakbym był boją na morzu lub drzewem podczas ataku dzika. Byłem wyspany, także nie odczuwałem ogromnej irytacji ze złodziejstwa mojej przestrzeni osobistej. Westchnąłem cicho, czując jak niewygodnie zaczyna mi się robić.

Promień słońca na mojej twarzy, brak świeżego powietrza, gorąc płynący od jego ciała i zza okna uświadomił mi jak ciepły może być dzisiejszy dzień, co wcale nie napawało mnie ogromnym szczęściem. Nie byłem fanem zimy, ani lata. Nie lubiłem popadać w skrajności. Najlepiej czułem się wiosną i jesienią. Te dwie, niedoceniane często pory roku, stanowiły dla mnie dom, poczucie dobra, braku przesady.

— Adelio — powiedziałem po chwili, poruszając ciałem, aby go od siebie odgonić. Czułem jego włosy na swojej szyi. Poruszyłem się raz jeszcze. — Wstawaj!

Ten się jednak nie poruszył. Przygryzłem wargę, zastanawiając się jak go obudzić, ale tak aby nie był na mnie wściekły. Dużo czasu jednak nie dostałem, bo nagle poczułem poduszkę na swojej głowie, a następnie zaspany głos swojego dobrego znajomego.

— Jezu chłopaki, ale żeby tak z rana? — Zadał mi pytanie. — Nie możecie poczekać, aż pokój gościnny będzie gotowy? — spytał prześmiewczo, wychylając się w moją stronę z szerokim uśmiechem, który uformował małą zmarszczkę wokół jego oczu.

— Pośpiesz się z tym pokojem, mamy kilka rzeczy do załatwienia — odparłem, poruszając sugestywnie brwiami, po czym objąłem śpiącego dalej Adelio.

Na szczęście się nie przebudził. Nie chciałem z rana widzieć jego zdezorientowanego i obrzydzonego spojrzenia, gdyby ujrzał co zrobiłem. Ja sam poczułem jakieś dziwne mrowienie w małym palcu, który spotkał się z jego nagą skórą ręki. Wstrzymałem na moment oddech, chcąc się opanować.

— Widzę właśnie. Nie mówiłeś, że przyjedziesz z chłopakiem, inaczej przygotowałbym wam jeszcze kąpiel z płatkami róż — powiedział Patrick, wstając z łóżka. Miał na sobie jedynie niebieskie spodnie we wzorki z batmana, w ten sposób eksponował swoje umięśnione ciało.

— Rankiem też można wziąć taką kąpiel — powiedziałem, posyłając mu niewinny uśmiech. — Szczerze mówiąc, jestem zawiedziony tym jak powitałeś dawnego znajomego.

— Dostałeś bardzo dobre powitanie — prychnął Patrick, otwierając okno, czym w końcu wpuścił upragnione przeze mnie świeże powietrze.

— Jednoosobowy materac, szepty, skradanie się po cichu i próba zabicia mnie poduszką? — spytałem, unosząc sceptycznie brew. Kącik moich ust wygiął się w uśmiechu.

— Po pierwsze zapewniłem wam bliskość, tak chcianą przez pary, po drugie nauczyłem szacunku do ciszy, a po trzecie martwiłem się i musiałem sprawdzić czy dalej ze mną jesteś — odparł chłopak, podchodząc do szafy skąd wyciągnął trzy bluzki i spodenki. Może i nie byłem fanem jego stylu, ale byłem niezwykle wdzięczny, że w ogóle zdecydował się podarować mi jakieś ubrania oraz uratować przed zakładaniem na siebie przepoconej koszulki. — Ubieraj się, musisz poznać Nadię i Matyldę — powiedział z uśmiechem, po czym wyszedł z pokoju.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Droga po Marzenia | bxb Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz