Chapter 36

1.6K 46 3
                                    

Odwróciłem się i z szarego jaguara wysiadł mężczyzna. Blond włosy i zielone oczy, do tego drogi czarny garnitur i papieros w ustach.

- Zależy kto pyta- odparłem.

- Nazwisko Evans coś ci mówi?- zapytał i już wiedziałem, kto stoi przede mną.

- Może. Czego pan chce?

- Muszę ci podziękować- powiedział zaciągając się papierosem.- Ułatwiłeś mi właśnie znalezienie mojej rodziny- dodał.

- Nie zrobiłem tego- syknąłem.- I radzę ci trzymać łapska z dala od nich.

Nagle wyciągnął srebrną broń i wycelował we mnie. Ponownie zaciągnął się papierosem.

- Wiesz jak to jest, stracić wszystko i zostać samemu?- zapytał.- Te bachory odebrały mi wszystko i za to zapłacą. Jeśli się przyłączysz do nich, zginiesz jak twoja matka- zagroził.

- Nie waż się wspominać o mojej matce śmieciu!- warknąłem.

- Nie zbliżaj się, a nic ci się nie stanie- rzekł.

Nie widziałem sensu dalszej rozmowy. Wsiadłem do auta i wcisnąłem gaz do dechy. Musze ostrzec Lily, natychmiast!

***

Lily

Ktoś zapukał do drzwi. Oby to był Kai, bo mamy do pogadania...

Wyszłam wściekła z salonu i otworzyłam zamaszyście drzwi. W progu drzwi stał mój kochany chłopak, który przelizał się z inna laską. Spiorunowałam go wzrokiem, chwyciłam za rękę i siłą zaciągnęłam do salonu. Wzięłam telefon i odszukałam zdjęcia, które krążyło po internecie od godziny. Pokazałam je mu.

- Co to do jasnej cholery ma być?!- uniosłam głos.- Już mnie zaliczyłeś to czas zmienić model?!

- Nie to nie tak...

- No to mnie olśnij- przerwałam mu. Widziałam, że miał dziwny wzrok ale byłam zbyt wściekła, by się tym przejąć.

- To ona mnie pocałowała- powiedział. Parsknęłam ironicznie śmiechem.

- Ty kurwa się słyszysz!?- zapytałam.- Na każdą masz jakąś wymówkę? Na mnie też?!- pytałam nawet nie dając mu dojść do słowa.- Na swoją obronę powiesz: Musiałem ją pocieszyć swoim kutasem, bo ojciec chce ją zabić?!

- Uspokój się, nerwy tu nie pomogą- rzekł łagodnie.

- Przestań pieprzyć! Zdradziłeś mnie po tym jak ci zaufałam!- wrzasnęłam i nastała cisza. Spojrzałam się na niego i widziałam jak ten dziwny wzrok znika.

- A wiesz co? Mam dość!- uniósł głos i się przestraszyłam.- Starałem się być idealnym dla ciebie ale skoro ty nawet nie potrafisz mi zaufać, to nie mamy o czym rozmawiać- dodał i poczułam ścisk serca. Czyli koniec...

- Ja ci nie umiem zaufać? Jesteś kasanową, a teraz dostaje zdjęcie z tobą i Samanthą. Co miałam niby pomyśleć? No słucham do jasnej cholery!- wydarłam się i poczułam, że zaczynam płakać.

- Nie wiem ale możesz mnie w końcu posłuchać!- wrzasnął.- Byłaś dla mnie wszystkim, naprawdę się w tobie zakochałem ale teraz zniszczyłaś to co sama zbudowałaś. Mam już dość, że ciągle wina za zło, które kogoś spotyka przypisuje się mnie! Rozumiesz, mam dość!!!- krzyknął.

Nie miałam argumentów, by się z nim kłócić. Nie chciałam też się przy nim rozklejać ale już to robiłam.

- Wyjdź i nigdy mi się nie pokazuj na oczy- powiedziałam powstrzymując łzy.

- Z miłą chęcią- mruknął i wyszedł na korytarz. Odprowadziłam go do drzwi.- Tylko nie dzwoń do mnie, że coś się stało tobie czy Alanowi, bo twój ojciec pojawił się w mieście z bronią- dodał i chciał trzasnąć drzwiami ale je powstrzymałam. Patrzyłam jak odchodzi, a potem odjeżdża.

- Kai...- wyszlochałam. Co ja najlepszego zrobiłam? Wydarłam się na niego, a nawet nie wysłuchałam co ma do powiedzenia. 

Łza spłynęła mi po policzku i miałam wchodzić do domu ale coś rzuciło mi się w oczy. Szary jaguar zwolnił przy wjeździe. W aucie dostrzegłam postać mężczyzny i jasne włosy.

Przestraszona zamknęłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Blond włosy... szary jaguar. Ojciec uwielbiał jaguary. Cholera niech mnie ktoś zabije już...

Chwilę później usiadłam na łóżku i spojrzałam na swoje odbicie w telewizorze. Wyżyłam się na chłopaku, który skradł moje serce. Może i jest arogancki i bardzo irytujący ale i przesłodki oraz opiekuńczy. Nawrzeszczałam na niego tak jak on powinien nawrzeszczeć na mnie, a on tylko słuchał z coraz większym smutkiem na twarzy. Nie zapomnę jego wyrazu twarzy. Wyglądał jakbym uderzyła go w twarz, a potem wbiła noż w brzuch. Jaka ze mnie jest kretynka!

Wtuliłam się w poduszkę i poczułam jego zapach. Od razu do oczu napłynęły mi łzy i rozpłakałam się jak głupia, a przecież to moja wina.

Może Jessica będzie coś wiedzieć.

Wzięłam telefon ze stolika nocnego i wybrałam jej numer.

- No halo kochana- powiedziała z radością.

- Hej- wychrypiałam.- Co się stało między Kaiem, a Samanthą?

Nastała cisza. Usłyszałam, że coś odstawia.

- Plotki mówią, że się całowali- powiedziała i po policzkach spłynęły mi kolejne łzy.- Ale to nie prawda- dodała.

- Jak to?- wyszlochałam.

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz