Chapter 22

2.4K 59 0
                                    

Weekend minął leniwie i przez długi czas rozmawiałam z Kaiem albo czytałam książki. Jessica w tym czasie świetnie bawiła się z moim bratem. W końcu nadszedł przepiękny poniedziałek. Słońce już od rana świeciło mocno.

Smutna zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam na szybko prysznic, bo było wpół do ósmej. Poszłam do garderoby i ubrałam obcisłą biała sukienkę z szerokimi ramiączkami i dekoltem w serek. Narzuciłam na to jasną dżinsową kurtkę i wzięłam torbę z lekcjami. Zbiegając na dół, zobaczyłam Jessicę na blacie obściskującą się z moim bratem. Ludzie trochę godności, jem na tym blacie! Cieszyłam się jednak, że udało się im pogodzić.

- Nie czekaj na Alana z kolacją, porywam go- powiedziała przyjaciółka odrywając się od niego.

- Spoko, nie zapomnij tylko o kartkówce z fizyki- powiedziałam z uśmiechem. Ubrałam swoje trampki i wsiadłam do auta. Po drodze do szkoły wstąpiłam do sklepu i kupiłam coś słodkiego.

Koło ósmej przyjechałam pod szkołę i poszłam do środka. Czułam się jednak nieswojo, bo każdy samiec beta gapił się na mnie dosyć wygłodniałym wzrokiem. Nie rozumiałam o co chodzi, bo sukienka nie była zbyt krótka ale nawet Jessica się na mnie patrzyła z ciekawością.

- Przecież twojego chłopa nie ma, to czemu się tak wystroiłaś?- zapytała. Przewróciłam oczami. Najwyraźniej rano była zbyt zajęta moim bratem, by skomentować moją stylizację.

Jednak najbardziej to chyba Dylan się ślinił i aż miałam ochotę zgnieść mu te jajca.

Do długiej przerwy miałam spokój ale podczas plotkowania na boisku z Jess, zjawił się Dylan.

- Dla mnie się tak odwaliłaś?- zapytał uśmiechają się. Obrzydliwy...

- Odpieprzysz się ode mnie w końcu, czy będę musiała ci to siłą wytłumaczyć?- zapytałam wstając. Był bardzo irytujący i nie zapanuję nad sobą jeśli będzie tak dalej mówił.

- Spokojnie malutka...

- Daj mi spokój albo naślę na ciebie odpowiedniego kolegę- zagroziłam ale skłamałam. Zacisnął pięści i zgrzytał zębami. Kiedy odchodził dostałam, wiadomość od Kaia. Pisał, że miałam przyjść na parking.

- Jess chodź ze mną na parking- powiedziałam.

- Po co?- zdziwiła się.

- Kai mnie o to prosi- odparłam.

- To on nie jest we Francji?- zapytała.

- Powinien być- rzekłam.

Wzięłyśmy swoje rzeczy i przeszłyśmy przez szkołę i wyszłyśmy na parking. Nagle dostrzegłam niedaleko swojego auta mercedesa Kaia. Co on tu robi?

Zdezorientowana stałam i próbowałam coś wymyślić ale długo nie musiałam się zastanawiać.

- Lily, patrz- szturchnęła mnie Jessica. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Kaia, który wysiadł z auta. Miał na sobie ulubioną czarną skórzaną kurtkę oraz dżinsowe spodnie z dziurami na kolanach. Do tego rozgardiasz na głowie i przeciwsłoneczne okulary. Spojrzał się na mnie i posłał mi ciepły uśmiech. Moje serce w jednej chwili oszalało. Chciałam do niego podbiec i go pocałować, przytulić i nie puszczać ale było za dużo gapiów. Na złość uczniowie zebrali się na parkingu.

Moją uwagę przykuły dziwne ruchy Kaia. Wyciągał coś z auta i po chwili szedł z bukietem róż w moją stronę. Dziewczyny w tym Jessi, zaczęły to nagrywać. Wykonałam krok i podeszłam szybko do niego. Mam gdzieś konsekwencje tego co za chwilę zrobię.

Podeszliśmy do siebie. Spojrzał się na mnie tymi niebieskimi oczami z uwodzicielskim uśmiechem, a ja cała drżałam ze strachu i podniecenia.

- Tęskni...- przerwałam mu wpijając się w jego usta. On natychmiast przyciągnął mnie do siebie i odwzajemnił pocałunek. Nie był agresywny lecz delikatny, pokazujący że oboje tęskniliśmy za sobą. Byłam dumna z siebie, że odważyłam się na taki krok i to przy wszystkich. Przy okazji zrealizowałam „karę" za przegrany zakład.

Kiedy na parę centymetrów się odsunęliśmy od siebie, powiedział:

- Ja też za tobą tęskniłem gwiazdeczko.

Następnie wręczył mi czerwono różowe róże.

- Nie myśl, że zapomniałem o walentynkach- mrugnął do mnie oczkiem. Dotarło do mnie, że celowo okłamał mnie z datą powrotu i przez to, nie mam żadnego prezentu dla niego.

- Baran- powiedziałam, a on mnie przytulił.- Dziękuję- dodałam po chwili i akurat zadzwonił dzwonek. Cholera, on to ma wyczucie czasu. Nie chciałam go zostawiać.

Podeszła do nas Jessica i podała mi moje rzeczy.

- Lećcie, jakoś zajmę się twoim bratem- uśmiechnęła się figlarnie.

- Dzięki- wyściskałam ją.

Kai zaciągnął mnie do swojego auta i jechaliśmy w stronę miasta. W międzyczasie zadzwoniłam do jednego z ochroniarzy, by odstawił moje auto do domu.

- To gdzie jedziemy?- zapytałam.

- Coś przekąsić- powiedział.

- Do restauracji?!- uniosłam głos zaskoczona.- Ale ja nie jestem odpowiednio ubrana!

- Przestań, wyglądasz powalająco- rzekł. Zaśmiałam się i weszłam na instagrama, który zwariował. Minął kwadrans odkąd zakończyła się długa przerwa, a ludzie już oznaczali mnie w swoich relacjach. Na wszystkich było widać jak całuję Kaia tylko z innej perspektywy. Nagle jak strzała trafiła do mnie informacja, że zrobiłam to publicznie!

- Nie przejmuj się i tak już chciałem się ujawnić- powiedział, jakby czytał w moich myślach.

Uśmiechałam się jak szczur do sera i nie mogłam przestać.

Chwilę później dojechaliśmy do restauracji. Spojrzałam na oszklony drapacz chmur.

- To tu?- zdziwiłam się.

- Tak- odparł.- Na jednym z pięter znajduje się restauracja- dodał. Mam nadzieje, że nie będziemy jechać windą...

Wysiedliśmy z auta i idąc do środka, Kai złapał mnie za rękę. Serce znów mi przyspieszyło i miałam uśmiech na twarzy. Miałam wypisane na twarzy przekaz do wszystkich, ten uśmiech aż krzyczał: Zobaczcie suki on jest mój!

Z dumą weszliśmy po marmurowych schodach z czerwonym dywanem... do windy. W środku metalowego pudła, ściskałam go za rękę.

Wjechaliśmy na 20 piętro i wyszliśmy na oszklonym piętrze z pięknym widokiem na miasto. Kai zarezerwował stolik tuż przy oknie, a idąc do niego, ludzie patrzyli na nas z zaskoczeniem.

Usiedliśmy na wygodnych czarnych krzesłach przy srebrnym stoliku. Podszedł do nas kelner i zamówiliśmy obiad. Ponad to, poprosiłam kelnera o wazon do kwiatów.

Wyjrzałam przez okno. Gdybym tu mieszkała nie odchodziłabym nawet na chwilę od okna. Wolałabym widok na ocean ale też ten dorównuje.

Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i natknęłam się na parę zaciekawionych mną spojrzeń.

- Czy ja mam coś na twarzy?- zapytałam ściszonym głosem. Kai się uśmiechnął.

- To jedna z drogich restauracji, często jadają tutaj gwiazdy, biznesmeni lub tacy kobieciarze jak ja- wyjaśnił. Kobieciarze... czyli zabierał tu swoje lafiryndy.

- Czyli ludzie myślą, że jestem kolejną szybką dziewczyną?- zapytałam nie ukrywając poirytowania.

- Spokojnie, źle zrozumiałaś- powiedział nie tracąc uśmiechu.

- Doprawdy?- uniosłam brew.

- Jesteś pierwszą, z którą tutaj przyszedłem- rzekł ale jakoś nie mogłam mu uwierzyć, mimo że serce skakało z radości.

- Uwierzę ci na słowo- westchnęłam, by nie psuć klimatu.

- Ktoś tu jest zazdrosny- wyszeptał z rozbawieniem.

- Może trochę- odparłam rozweselając się. Zawsze potrafił poprawić mi humor. Nie ważne czy to głupia uwaga czy szczery uśmiech, zawsze rozładowywał ze mnie napięcie.

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz