Chapter 41

1.8K 53 6
                                    

Stanąłem jak słup soli i spojrzałem na jej dłoń, która zaciskała się wokół mojej. Serce znów mi przyspieszyło i szybko spojrzałem na jej twarz. Miała otwarte oczy ale płakała.

- Lily?

Wzięła głęboko powietrze.

- Przepraszam cię- powiedziała drżącym głosem. Ścisnęło mnie w sercu. Czemu ta wariatka mnie teraz przeprasza?

Chwyciła mnie za skrawek koszulki i nieporadnie spróbowała przyciągnąć do siebie. Uniosła się lekko i zbliżyła do moich ust, które potem czule objęła. Czułem, że mięknę.

Objąłem delikatnie jej twarz dłońmi i przytrzymałem przy ustach, odwzajemniając pocałunek. Wszedłem kolanem na łóżko ale poczułem słony smak jej łez. Odkleiłem się od niej i usiadłem trzymając ją za rękę.

Obudziła się i jest cała, a nawet pożądliwa jak zawsze. Moje serce skacze z radości.

- Czemu masz uśmiech?- zapytała siadając ostrożnie.- Powinieneś być wściekły na mnie. Powinnam cię przeprosić ale...- czułem, że się nakręca, więc musiałem to przerwać, by się rozluźniła.

- Lily- powiedziałem. Natychmiast przestała i spojrzała mi prosto w oczy.- Obudziłaś się i to jest teraz najważniejsze- dodałem.

- Ale...

- Żadne ale, będzie jeszcze czas, by o tym porozmawiać- przerwałem je znowu.- Pójdę po lekarza.

Wstałem, ucałowałem ją w czoło i poszedłem po lekarza. Zbadał ją w sali i powiedział, że Lily szybko wraca do zdrowia. Prawda, jej siniaki już są mniej widoczne nawet.

Kiedy lekarz przyszedł, Lily zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, aż w końcu utkwiła wzrok na mojej posiniaczonej ręce.

- Gdzie Alan i Jessica, i co się do cholery stało z twoją dłonią?- zapytała. Tak,

wracała do zdrowia. Niestety teraz nieprzyjemna część.

Usiadłem wygodnie przy niej i zacząłem wszystko dokładnie wyjaśniać co się stało, co zrobiliśmy z Alanem i o wizycie policji. Powiedziałem jej też o moich podejrzeniach co do jej ojca i o nagraniu.

- Zabije skurwysyna- syknęła zaciskając dłoń.

- Spokojnie, w takim stanie nic mu nie zrobisz- rzekłem.

- Gówno prawda, mogę go pogrążyć dlatego chciał się mnie pozbyć- powiedziała.

- Za co?

- Za korupcje- odparła.- Nie raz byłam świadkiem jak groził bronią swoim przeciwnikom ale bałam się o tym mówić- dodała.- Ale teraz już przegiął- mruknęła.

- Pamiętasz coś może z wypadku?- zapytałem.

- Przypominam sobie wszystko- rzekła.- Pamiętam na pewno, że zapieprzałam mustangiem i zobaczyłam szarego jaguara w lusterku. Chciałam przyspieszyć, bo już zaczęłam panikować ale potem zaczął wyprzedzać i strzelać...- urwała i złapała się za głowę.

- Powiedz to wszystko policji ale dopiero jak odpoczniesz- westchnąłem. Nie potrzebnie się jej o to pytałem.

Wstałem i napisałem szybkiego sms'a do Jess, o wybudzeniu Lily.

- Kai?- zawołała. Oderwałem się od telefonu i spojrzałem na nią. W bladym świetle lampki dostrzegłem rumieńce na jej policzkach. Jak zawsze słodka.- Słyszałam cię- wyznała błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. W końcu się odważyła i spojrzała mi wprost w oczy.

- Ale co słyszałaś?- zapytałem.

Nagle zacytowała moje słowa o tęsknocie do niej i myślałem, że zapadnę się pod ziemię.

- Zapomnij o tym- rzuciłem i schowałem telefon.

- Czemu?- zdziwiła się z uśmiechem.- To dzięki temu otworzyłam oczy- dodała.- Poza tym czułam, że jesteś przy mnie cały ten czas.

- Nigdy bym cie nie opuścił Gwiazdeczko- uśmiechnąłem się do niej ciepło. Odwzajemniła go i znowu serce mi mocno biło. Jeden uśmiech potrafi odgarnąć mrok wokół mnie.

- Ja też za tobą tęskniłam i wiem, że jesteś niewinny- rzekła.

- Skąd?- osłupiałem, bo w głowie miałem już długie przemówienie przygotowane.

- Jessica widziała całe zajście i zadzwoniłam do niej.

Jessica jednak ma serce, no proszę.

- Dosyć już wyznawania na dziś, odpocznij- poradziłem.

- Zostaniesz?- zapytała tym swoim słodkim wzrokiem.

- Oczywiście kochanie- odparłem.

Zgasiłem lampkę i chciałem się położyć na dwóch fotelach w głębi pomieszczenia ale Lily wciągnęła mnie na łóżko i wtuliła się. Nie za mocno objąłem ją ramionami i przycisnąłem do siebie. Zachichotała pod nosem, a potem wsłuchiwałem się w jej oddech i sam się uspokajałem.

- Kocham cię hrabio Walker- wyszeptała nagle i moje serce przyspieszyło. Dlaczego nie spotkałem tej dziewczyny przed wszystkimi laskami, z którymi spałem? Lily to chodzący skarb!

- Ja cię też kocham królewno Evans- powiedziałem. Wiedziałem, że lubi jak ją traktuję jak księżniczkę.

- Boże jak ja nienawidzę tego nazwiska- mruknęła z dezaprobatą.

- Da się to zmienić- wymruczałem jej do ucha, a potem oboje się zaśmialiśmy.

Gdybym mógł, skakałbym z radości. Niestety muszę ją utulić do snu, by się wyspała. Przed nami ciężkie dni. 

***

Zdecydowanie najlepsze rozdziały jakie napisałam to ten i poprzedni. Pamiętam jak płakałam kiedy to pisałam.

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz