Chapter 28

2.1K 53 13
                                    

Kai

Dochodziła 19. Za chwilę powinien tu być najważniejszy gość.

Sala, w której się znajduję jest tak jakby na dole. Więc żeby tu wejść musi zejść schodami, przed którymi stoję. Pomieszczenie jest wyłożone kafelkami, a oświetlają ją dwa duże kryształowe żyrandole. Tuż przy ścianach, które nadawały kształt pół koła, były ustawione stoły z krzesłami. Każde miejsce miało przypisaną osobę. Większość gości się już pojawiła i za chwilę zacznie się licytacja. Denerwowałem się bo ich jeszcze nie było.

Westchnąłem i włożyłem ręce w kieszenie. Wtedy dostrzegłem Alana wraz z Jessicą. Paparazi pstrykali tyle zdjęć ile mogli. Zeszli do mnie.

- Gdzie Lily?- zapytałem.

- Trzymaj się stary- Alan poklepał mnie po ramieniu, a ja nie wiedziałem o co mu chodzi.

Nagle na początku schodów stanęła piękna kobieta w czerwonej sukni. Każdy przestał rozmawiać i się śmiać i spojrzał na nią. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to Lily. Wyglądała oszałamiająco, jak nie ona, jak księżniczka. Brakowało jej tylko tiary.

Obserwowałem ją jak powoli schodziła z uśmiechem. Poruszała się z elegancją i gracją ale zwróciłem uwagę na jej wycięcie na nodze. Teraz rozumiem o co chodziło Alanowi. Te piękne nogi powinna tylko mi pokazywać.

Podszedłem do niej i ucałowałem dłoń.

- Wyglądasz przepięknie- powiedziałem. Widziałem, że lekko się zarumieniła. Poziom słodkości wzrósł gwałtownie.

- Dziękuję- rzekła.

Widziałem te wygłodniałe spojrzenia facetów. Niestety, ta dziewczyna jest moja skurwysyni!

Z dumą zaprowadziłem Lily na jej miejsce, odsunąłem krzesło i usiedliśmy obok siebie. Dosłownie chwilę potem z mikrofonem wystąpił licytator i zaczęła się najbogatsza część balu.

Uczestnicy dobrze się bawili przez ponad godzinę. Każdy musiał coś zlicytować.

Następnie do sali weszła orkiestra i zaczęły się tańce. Panowie zaprosili panie i rozpoczęli wesołe pląsanie po parkiecie.

Odszukałem Lily w tłumie i gwałtownie porwałem ją do tańca. Ku mojemu zdziwieniu była na to przygotowana i nie zważając na innych zaczęliśmy nasz taniec. Patrzyłem się prosto w jej oczy, a nogi same tańczyły. Lśniła dziś jak prawdziwa gwiazda i nie mogłem oderwać od niej wzroku.

- Co się tak na mnie patrzysz?- zapytała onieśmielona.

- Bo nie mogę oderwać od ciebie wzroku.

Zachichotała pod nosem. Stałem się chciwy i nie chciałem się dzielić jej pięknością z innymi.

Nawet nie zauważyliśmy, że tylko my tańczyliśmy, a inni wpatrywali się w nas jak w księcia i księżną. Dzięki niej czuję się naprawdę wyjątkowo dzisiaj.

Chwilę później zakończyłem taniec pięknym wychyleniem Lily. Wszyscy zaczęli bić brawa, nawet Alan. Wtedy wpadłem na pomysł. Poczekałem aż znowu zaczną wszyscy tańczyć i po mału wycofywałem siebie oraz Lily.

- Jak powiem biegnij to biegnij- wyszeptałem jej na ucho. Pokiwała głową.- Teraz!

Pociągnąłem ją za rękę i uciekliśmy z sali jak dwójka nastolatków z domówki. Biegliśmy bocznym korytarzem śmiejąc się na cały głos.

Pobiegliśmy na balkon, z którego można patrzeć w gwiazdy. Oparliśmy się o kamienną balustradę i spojrzeliśmy w górę.

- Jak pięknie- westchnęła.

- Lily- zacząłem. Czułem, że dłużej nie wytrzymam. Odwróciła się do mnie z lekkim uśmiechem. Złożyłem jej czuły pocałunek blisko ust.- Dziękuję.

- A właśnie- nagle ją olśniło.- Wszystkiego najlepszego przystojniaku- pocałowała mnie delikatnie w usta. Moje serce biło jakbym właśnie przebiegał sprintem. Bez wątpienia to najlepsze urodziny jakie kiedykolwiek miałem.

- Cieszę się, że cię mam- przytuliłem się i mimowolnie znowu zaczęliśmy tańczyć, wolno. Wtedy miałem przebłysk. Wyobraziłem sobie ją w sukni ślubnej. Jeśli ze mną wytrzyma, to kto wie... może kiedyś...

- Znowu o czymś myślisz- zaśmiała się.

- Cały czas o tobie Gwiazdeczko.

Tańczyliśmy jeszcze chwilę, aż zrobiło się chłodniej i wróciliśmy do sali. Podano kolację, a potem znowu się bawiliśmy.

Bal trwał do 23, a potem goście zaczęli się rozchodzić. Limuzyną wraz z Alanem, Jessicą oraz Lily pojechałem do ich domu. Oczywiste jest, że zostanę na noc...

Tuż przed północą byliśmy w domu. Weszliśmy do środka i od razu poszliśmy na górę. Prawdę mówiąc, byłem wykończony. Tyle wrażeń, gratulacji, tańców. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Nie mieliśmy nawet siły, by się rozebrać. Mimo tego wyskoczyliśmy z ciuchów i weszliśmy pod kołdrę. Lily mruknęła coś pod nosem i zmożona snem zasnęła na mojej klatce piersiowej. Wdychałem zapach jej szamponu i też odpływałem. 

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz