Chapter 8

2.8K 75 2
                                    


Kai nie ruszył się z miejsca. Postanowiłam zmienić bluzkę, na krótki top, bo było mi gorąco. Potem usiadłam na krześle i wzięłam książkę. Położyłam nogi na biurku i zajęłam się czytaniem.

Lektura od początku była gorąca, pełna drwin i brudnych myśli oraz zamiarów. Wyobraźnia od razu zaczęła mi działać ale, gdy bohaterka opisywała swój obiekt westchnień, pomyślałam o Kaiu. Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na niego, by upewnić się, że śpi. Byłam też ciekawa co się stało z jego matką, że tak bardzo się wczoraj upił.

Wtedy dostałam sms'a od brata. Pewnie jego dumna ucierpiała jak zobaczył w moim łóżku pół nagiego wroga. Napisał, że wyjeżdża. W dodatku Jessica prosiła mnie o poradę w stylówce. Ona na serio go przeleci, jest niemożliwa!

Nagle Kai mruknął i uniósł się. Złapał się za głowę i mrużył oczy. Dobrze, że nie odsłaniałam okna.

- Witam królewicza- powiedziałam.

- Hej, hej- wychrypiał, a potem spojrzał się na mnie zaskoczony. Rozejrzał się po pokoju.- Gdzie ja kurwa jestem?

- W moim pokoju- odparłam.- Nie pamiętasz co wyrabiałeś w nocy?

Utkwił wzrok w pościeli i zaczął się zastanawiać. Jego wyraz twarzy zaczął się zmieniać w mgnieniu oka. Stał się przygnębiony

- Wszystko okej?- zapytałam i odłożyłam książkę. Był przestraszony, wściekły albo jedno i drugie.- Kai?- wstałam i przysiadłam się do niego. Spojrzałam się mu w oczy zmartwiona. Nigdy się tak nie zachowywał. Żadnych drwiących uwag ani nic, zupełnie jakbym widziała jego inną stronę. Nie wiedziałam co robić ale wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj.

Wsunęłam się cała na łóżko. Chciałam go przytulić ale zawahałam się. Będzie wtopa jak mnie odrzuci. Trudno, zaryzykuję.

Złapałam go za ramię i przyciągnęłam do siebie. Moje serce mocno waliło, aż ciężko mi było myśleć. Kai przytulił się do mnie i zacisnął powieki.

- Chcesz pogadać?- zapytałam.

- Nie ma o czym. Jestem po prostu beznadziejny i nikt mi nie musi tego powtarzać- powiedział.

- Nie jesteś beznadziejny- rzekłam. Nie wiedziałam, że ma o sobie takie mniemanie.- Kai wolę jak już mi dokuczasz niż jesteś bez życia- dodałam.

Spojrzał się na mnie ze smutnym uśmiechem.

- Jesteś idealnym przykładem, że potrafię tylko niszczyć- poczułam jakby ktoś z całej siły mnie uderzył. Patrząc na jego smutne oczy, sama miałam ochotę się rozpłakać.

- Powiedz mi co się stało.

Westchnął i przetarł jeszcze raz twarz, jakby zbierał się, by mi coś wyznać.

- Wczoraj minął rok odkąd moja matka odebrała sobie życie- powiedział, a mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć.- A mój ojciec przyprowadził do domu kochankę, z którą ją zdradzał- dodał z ironicznym uśmiechem.

- Jak mógł tak zrobić?- wyrwało mi się.

- Ale to moja wina, bo zostawiłem matkę, która udawała, że wszystko jest okej. Zająłem się pozowaniem, dziewczynami, a nie zapytałem ani razu czemu jest smutna, rozumiesz? Ani razu!- zaciskał dłonie w pięści, a na twarzy malował się wyraz bólu.- Ona się uśmiechała, nic nie zauważyłem. Nic!- mówił, a mnie zaczęło ściskać w sercu.

Położyłam dłoń na jego pięści.

- Kai spójrz na mnie- poprosiłam łagodnie. Nie chciał tego zrobić ale w końcu podniósł wzrok na mnie.- Czasu nie cofniesz choćbyś wydał miliony ale to nie jest twoja wina. Twoja mama cieszyła się, że idzie ci coraz lepiej. Nie miała serca powiedzieć ci prawdy. Zrozum, niektórzy naprawdę dobrze się maskują i to nie jest niczyja wina- mówiłam i czułam jak się rozklejam.- Twój ojciec zachował się jak prawdziwy cham ale wiecznie nie możesz uciekać od tego co się stało. Staw temu czoła i pomyśl, że twoja mama jest teraz w lepszym miejscu. Nie czuje bólu i nadal jest z ciebie dumna- dodałam.

- Czemu płaczesz?- zapytał.

- Bo miałam podobnie. Gdyby nie brat, nie poznałbyś mnie nigdy- wyszlochałam i odsunęłam się od niego- W ostatniej chwili zabrał mnie od rodziców, posłał do psychologa i dał nadzieję, że w życiu może być lepiej- dodałam.- Cholera i znowu ryczę- wytarłam oczy i przejechałam dłońmi po włosach, by przestały mi wchodzić w oczy. Nerwowo się zaśmiałam.

- Za bardzo się mną przejmujesz- stwierdził.

- Tak już mi chyba zostanie- powiedziałam.

Przytulił mnie, a ja pod wpływem jego ciepłych objęć, uspokajałam się.

- Dlaczego do mnie wtedy podszedłeś?- zapytałam wtulając się w jego pierś.

- Skoro nie powstrzymałem matki przed samobójstwem, chciałem uchronić chociaż ciebie przed tym- wyjaśnił.- Tyle mogłem zrobić, po tym jak cię traktowałem.

Uśmiechnęłam się. Czyli jednak ma trochę sumienia.

- Ja też ci pomogę, nie zostawię cie- wyszeptałam.

Pogłaskał mnie po głowie.

Chwilę później Kai poszedł się wykąpać. Z garderoby brata wzięłam jakieś ciuchy i przyniosłam je do siebie. Potem wróciłam do lektury. Jednak moje serce nie zwalniało tempa. Myślałam, że wyskoczy z piersi, kiedy Kai wyszedł z łazienki w samym ręczniku. Miał ciało jak bóg seksu, jeszcze lepsze niż Alan. Trochę bardziej zarysowany tors, po którym miałam ochotę przejechać i umięśnione ramiona oraz łydki. Przełknęłam ślinę i nie mogłam oderwać od niego wzroku.

- Uważaj, żebyś nie zaczęła się ślinić- zaśmiał się.

- To się ubierz, a nie świecisz nagością- powiedziałam udając, że czytam. Kątem oka dostrzegłam jak zaczął się do mnie zbliżać. Rękoma chwycił boczne oparcia od krzesła, a ja coraz bardziej podniecona spojrzałam mu w oczy, które były zaledwie milimetry od moich.

- A jeśli nie to co mi zrobisz?

Spokojnie, oddychaj. On znowu sobie robi żarty, już mu najwidoczniej humor wraca.

- Możesz przestać się ze mną droczyć?- zapytałam.

- Oczywiście, że nie- odparł z dumnym uśmiechem.- Uwielbiam to robić.

Zamachnęłam się z zamiarem przyłożenia mu w głowę z książki ale skubany zatrzymał moją rękę.

- Ciesz się, że nie jestem silniejsza, bo już byś wyleciał przez okno- mruknęłam.

Zaśmiał się i puścił moją dłoń. Potem przebrał się w koszulkę i dresowe spodenki brata.

Zeszliśmy na dół i zrobiłam królewiczowi jedzenie.

- Nie wracasz do domu?- zapytałam. Dokończył konsumowanie jedzenia.

- Nie- odparł.

- Mój brat mnie zastrzeli jak cię znowu zobaczy- jęknęłam rozżalona.

- Nie ciebie tylko jego- wysyczał.- I czemu do jasnej cholery ma na sobie moje ciuchy?- zapytał. Podskoczyłam przestraszona.

Spojrzałam się na Kaia, a potem na Alana. Czułam aż kipiącą nienawiść od nich.

- Oddam je kiedyś- powiedział Kai. Nie poprawiał swojej sytuacji. Mógłby okazać trochę więcej skruchy.

- Wracaj do swojego pokoju, a nie wyżerasz jedzenie z lodówki- warknął brat.

- Lily mi zrobiła- uśmiechnął się do mnie, a brat zaskoczony spojrzał w moją stronę.

- Dobra, bo się za chwilę pozabijacie- wtrąciłam.

- Mi nigdy nie zrobiłaś- mruknął pod nosem brat, a Kai się zaśmiał.

Alan nadąsany poszedł do salonu, a Kai wrócił dumny i najedzony do mojego pokoju. Normalnie jakbym miała dwóch samców beta pod swoją opieką. 

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz