Chapter 38

1.7K 47 2
                                    

Rozłączyłem się i nie mogłem się ruszyć z miejsca. Wbijałem wzrok w podłogę i czułem jak napływają mi do oczu łzy. Może i nie powinienem płakać ale... Lily miała wypadek, mam się śmiać?

- Kai?- zawołał ojciec. Spojrzałem się na niego i łzy spłynęły mi po policzku.

- Miała wypadek- powiedziałem.

- Kto?- zdziwił się ojciec.

- Moja dziewczyna.

Muszę się ogarnąć i tam jechać. Nie... od razu tam pojadę. Będę przy niej choćby tego nie chciała, będę tam.

Nie zważając na to po czym idę poszedłem do pokoju. Ubrałem szybko spodnie i byle jaką bluzkę. Wziąłem telefon i kluczyki. Na szczęście Alan wysłał mi sms z adresem szpitala.

Wsiadłem do auta i pędziłem ile tylko to auto mogło jechać. Wbiegłem na 3 piętro szpitala i przed jedną z sal siedziała załamana Jessica.

- Kai!

Podszedłem do niej i przytuliłem. Cała drżała.

- Powiesz mi co się stało?- zapytałem zaciskając zęby. Odsunęła się ode mnie.

- Alan zna szczegóły- powiedziała. Chwilę potem Alan wyszedł z sali, w której leżała prawdopodobnie Lily.

- Alan mów!- wrzasnąłem ale on miał tylko czerwone oczy od płaczu i sam nie orientował się w sytuacji. Usiadł na krześle.

- Zadzwonili do mnie zaraz jak wylądowałem na lotnisku. Lily uderzyła mustangiem w inne auto. Jechała ponad setką, więc obrażenia są poważnie. Ma lekki wstrząs mózgu, połamane żebro. Na razie utrzymują ją w śpiączce. Chcą poczekać aż krwiak, który powstał w wyniku uderzenia, wchłonie się- wyjaśnił wbijając wzrok w podłogę.

Słuchałem tego i wciąż nie mogłem uwierzyć. Czemu w ogóle jechała autem i to jeszcze autostradą?

- Miałem ci jeszcze przekazać...- zaczął i spojrzałem się na niego.- Gadała coś o tobie i szarym jaguarze. Lekarz mówił, że w karetce ciągle to powtarzała- dodał, a mój cały smutek przerodził się w ogromny gniew. Skurwiel...

Zacisnąłem dłonie w pięści.

- Kai, co jest?- zapytała Jess.

- Alan, szarym jaguarem jeździ twój ojciec- wycedziłem. On natychmiast stanął na nogi i był równie wściekły.

- Jesteś pewien?

- Groził mi bronią przed cmentarzem i przyjechał właśnie szarym jaguarem- syknąłem.

Nie zwlekaliśmy. Wyszliśmy wściekli ze szpitala i przedarliśmy się przez tłum dziennikarzy. Ktoś już dał cynk mediom o wypadku siostry Alana.

Wstąpiliśmy na chwilę do jego domu i wzięliśmy kij bejsbolowy.

- Dostanie tym, jakby się chuj stawiał- warknął. Ja miałem w aucie kastet.

Alan poprowadził mnie do domu ojca. Znajdował się niedaleko nas ale wyglądał jakby przeszło przez niego tsunami. Był stary, niezbyt zadbany i niektóre szyby były po prostu zabarykadowane drewnem.

Nie wjeżdżaliśmy na posesję ale uniemożliwiłem wyjazd z niej. Wtedy dostrzegliśmy, że obserwuje nas z okna.

- Wezwie policję- mruknąłem.

- Tchórz.

Założyłem kastet i weszliśmy po zarośniętym bruku do drzwi. Nie pukaliśmy tylko od razu wykopaliśmy drzwi.

- Halo halo, tatusiu!- powiedział drwiąco Alan.

Środek wyglądał jakby nie starczyło pieniędzy na budowę, zupełna pustka, tylko beton.

Pan Evans stał na środku jedynego pomieszczenia. Zaświeciła mi się czerwona lampka i ukradkiem włączyłem dyktafon w telefonie.

- A już myślałem, że nie przyjdziesz- zaśmiał się teatralnie. Znowu palił papierosy.

- To ty jej to zrobiłeś? Przyznaj się chamie!- wrzasnął Alan.

- Chyba jest zbyt tchórzliwy, by się do tego przyznać- prowokowałem go ale miałem ochotę go uderzyć kijem, który trzymał Alan.

- Ostrzegałem cię, byś się nie wtrącał gówniarzu- warknął.

- Myślisz, że boję się takiej cipy jak ty?- uniosłem brew.

- Należało się jej!- krzyknął w końcu.- Przez nich matka popadła w depresje, nie chciała już żyć! To ich wina!

- Nasza wina?!- uniósł głos Alan.- A kto do jasnej cholery zamknął Lily w pokoju na 9 lat, bo odkryła twoje sekrety?! Kto zrobił pranie mózgu matce?!

Pan Evans zaciskał pięści.

- Mam dość tego pierdolenia- wtrąciłem.- Masz się zgłosić na policję, bo inaczej sobie pogadamy- wycedziłem przez zęby.

- Pff niby jak?

Podszedłem do niego i wyciągnął broń. Jednym, ruchem pięści wytrąciłem mu ją, a Alan uderzył go kijem w brzuch. Wykonałem kolejny cios kolanem w jego nos i upadł w końcu na ziemię. Krew z nosa zaczęła się lać ale on zamiast nas wyzywać, tylko się głupio uśmiechał. Uderzyłem go kolejny raz i znowu i znowu. Nie mogłem mu tego darować, chciał zabić Lily. Biłem go jakbym był w amoku.

- Kai- zawołał Alan. Nie zareagowałem.- Kai!- wrzasnął i odciągnął mnie od niego.

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz