- Lily ja widziałam tą sytuację- westchnęła.- Sam rzuciła się na niego, a on ją zwyzywał i odrzucił- wyjaśniła. Zatkałam nos i usta, by nie wydawać dziwnych dźwięków przez telefon.- Lily?
- Dzięki- rzuciłam i się rozłączyłam. Odłożyłam telefon i zabolało mnie w środku gdzieś. Jestem beznadziejna. Dlaczego ja go nie wysłuchałam? Przecież mogłam temu zapobiec!
Jednak co on myślał, że będę go klepać po główce. Zobaczyłam jak całuje się, że największą dziwką w szkole, a na wyjeździe we Francji ciągle się kochaliśmy. Miałam prawo być wściekła ale nie musiał od razu się wydzierać na mnie.
Łzy nie przestawały mi spływać i tak spędziłam resztę dnia. Mój brat rano wyjechał gdzieś na sesję, więc nie musiałam nawet wychodzić z pokoju, wróci pewnie w nocy.
Analizowałam co chwilę jego słowa i mnie olśniło. Wspominał o złu, które ktoś przypisuje do niego. Może znowu pokłócił się z ojcem, a ja dołożyłam mu zmartwień?
Cholera nie zasnę. Za bardzo się obwiniam.
Wstałam załamana z łóżka i spojrzałam na godzinę, dochodziła północ. Wyszłam na balkon i przypomniał mi się sylwester. Jego czułe słowa uderzały we mnie jak młot o kowadło i czułam się gorzej niż wcześniej. Zawsze był taki irytujący ale to właśnie mnie rozśmieszało. Mimo że czasem nie dawał rady, zawsze mi pomógł, a ja wysłuchałam go. Nawet przestałam narzekać, kiedy nazywa mnie Owieczką. Ile bym dała, by zobaczyć jego figlarny uśmieszek albo usłyszeć jakąś złośliwą uwagę. Zakochałam się w nim jeszcze bardziej, gdy tak delikatnie się ze mną kochał. Nie traktował mnie jak pierwszej lepszej dziwki, którą można grzmocić do rana. Liczył się z moim bólem ale jednocześnie dostarczał mi tyle wrażeń.
Starałem się być idealny!
Wiem, że się starałeś. Teraz to widzę, teraz nawet widzę jak bardzo ja się starałam byś nie zastąpił mnie na inną. Częściej się stroiłam, starałam się być milsza, mniej zaborcza, a to wszystko by widział tylko mnie. Spieprzyłam to.... Nie muszę do niego nawet pisać, by wiedzieć że zraniłam go najmocniej na świecie. Zachowałam się po części jak jego ojciec, zignorowałam jego uczucia.
Wróciłam zapłakana do środka i ciągle płacząc poszłam do kuchni. Z szafki wyjęłam wino i otworzyłam je. Wychyliłam parę łyków i osunęłam się na podłogę. Nie chciałam nawet pić, odechciało mi się wszystkiego. Znowu tracę wszystko krok po kroku. Najpierw mama, teraz Kai. Kto będzie następny, Jessica?
Zostawiłam otwarte wino na blacie i poszłam do pokoju, wciągnęłam na swoje nogi dresy i ubrałam bluzę. Wzięłam kluczyki i wsiadłam w garażu do swojego auta. Odpaliłam je i wyjechałam.
Z początku jeździłam spokojniej, bo ciągle przecierałam oczy ale potem miałam to gdzieś. Nie chciałam już nikogo ranić ani stracić. Wjechałam na autostradę i wcisnęłam gaz do dechy.
Gdy jechałam już dłuższą chwilę, spojrzałam w lusterko boczne i ciągle jechało za mną to samo auto. Miało charakterystyczne światła jaguara, więc nie wróżyło to dobrze. W dodatku ciągle rozmazywał mi się obraz ale wiedziałam, że to szary kolor. Wrzuciłam wyższy bieg ale nie pojechałam szybciej, ponieważ przecierając oczy, zgubiłam wzrokiem samochód.
Okazało się, że jaguar mnie wyprzedził. Wiem, mustang jest szybszy więc wystarczy, że wcisnę gaz do dechy.
Obejrzałam się w lewo, by zobaczyć kierowcę ale zobaczyłam tam... ojca. Spanikowałam, moje serce przyspieszyło. Nie wiedziałam co robić.
Nagle zobaczyłam broń... o cholera. Schyliłam szybko głowę i usłyszałam dwa strzały jeden po drugim, a potem trzeci w bok. Wtedy jaguar odjechał, a ja zaczęłam tracić panowanie nad autem. Patrzyłam na kierownicę i nie zobaczyłam, że przebiłam się przez barierkę na drugi pas i pchałam się wprost pod koła ciężarówki. Kiedy ją ujrzałam widziałam tylko oślepiające reflektory ale zdążyłam skręcić w prawo i w coś mocno uderzyłam.
Słyszałam niedługo potem głos mężczyzny, wzywał pomoc, potem syreny służb ratowniczych aż straciłam całkowicie przytomność...
***
Kai
Nim się obejrzałem, nadeszła szósta. Nie mogłem spać, ani jeść ani nawet upić się do nieprzytomności. Ciągle patrzyłem na wyświetlacz telefonu. Miałem nadzieję, że napisze ale stopniowo ją traciłem.
Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni. Spotkałem tam ojca. Już nawet nie mam ochoty mieć groźnej miny i się z nim kłócić. Jakby uszło ze mnie całe życie.
- Coś się stało Kai?- zapytał ojciec.
- Nie twój interes- mruknąłem zachrypnięty i nalałem wody do szklanki, którą zostawiłem wieczorem na blacie. Oparłem się o niego i zacząłem pić, wtedy poczułem wibracje telefonu w kieszeni dresów. Moje serce od razu przyspieszyło, bo myślałem że to Lily ale myliłem się. Dzwonił Alan. Dziwne, nigdy do mnie nie dzwoni, a co dopiero o szóstej nad ranem.
- Halo?- odebrałem i upiłem kolejnego łyka wody.
- Kai... przyjdź do szpitala- rzekł, a jego głos drżał jak galareta. Nie wróży to nic dobrego.
- Alan, co się dzieje?- zapytałem i miałem otwarte oczy.
- Chodzi o Lily...- przerwał i słyszałem jak głęboko i głośno oddycha.
- Alan do cholery mów!- wrzasnąłem przerażony. Moje serce zaczęło łomotać.
- Miała wypadek, jest w śpiączce- wydusił w końcu. Upuściłem szklankę. To niemożliwe...
- Co?!- mamrotałem, błagałem by robił sobie głupi żart.
- Jej stan jest krytyczny- rzekł.
CZYTASZ
Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]
RomanceLily Evans- dziewczyna o wielkim i zranionym sercu uratowana przez brata od rodziców dyktatorów i samotniści. Dzięki niemu odzyskuje chęci do życia. Kai Walker- chłopak z bogatej rodziny, król obiektywu i największy wróg brata Lily. Nagle jego zach...