Chapter 6

2.9K 74 3
                                    


Ocknęłam się kiedy poczułam jak w brzuchu mi wszystko jeździ, a potem podchodzi do gardła. Cholera... dawno nie wymiotowałam.

Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Okazało się, że Jessica też tam była. Odepchnęłam ją i zwymiotowałam większość tego co wczoraj wypiłyśmy. Chwilę później usiadłam i oparłam czoło o sedes.

- Matko jak mnie łeb napieprza- wymamrotałam.

- Ciszeej- mruknęła.- Głowa mnie boli.

Siedziałyśmy w toalecie jeszcze przez pół godziny, do puki nie przestałyśmy wymiotować. Potem wzięłam prysznic i ubrałam dresy do czarnej bluzki na ramiączkach. Jessica po kąpieli, również założyła dresy.

- Chcesz coś jeść?- zapytałam.

- Nie- powiedziała.

Obie zeszłyśmy na dół i weszłyśmy do kuchni. Usiadłyśmy przy blatach, a ja położyłam głowę na nim. Był tak zimny, że aż przyjemny.

- Domyślam się, że dla każdej butelka wody i tabletki- zaśmiała się Sophie.

Potwierdziłam długim mruknięciem, bo ciężko mi było nawet myśleć nad odpowiedzią. Miałam wrażenie, że głowa mi zaraz eksploduje.

Wzięłyśmy wszystko co potrzebne i wróciłyśmy do pokoju. Resztę dnia po prostu spałyśmy albo chodziłyśmy do toalety.

Następnego dnia po południu czułyśmy się już lepiej. Jessica się spakowała i odwiozłam ją. Kiedy wróciłam, brat na mnie czekał.

- Nie chcę cie nawet słuchać- powiedziałam.- Jedź dalej pozować i wyrywać lafiryndy- dodałam.

- Proszę wysłuchaj mnie chociaż- rzekł wstając z kanapy.

- Nie to ty posłuchaj- zaczęłam.- Wiem, że to twoja praca ale nie pozowałeś tam przez dwa tygodnie. Skoro pustaki są ważniejsze od własnej siostry, to proszę bardzo. Nie będę cię dłużej zatrzymywać. Święta też mogę sama spędzić- dodałam z wielkim smutkiem. Za dwa dni święta, a ten debil woli jeździć po świecie niż spędzić je ze mną.

- Chciałem cię tylko przeprosić- westchnął.- A na święta zostaję w domu, specjalnie dla ciebie- dodał.

- Łaski mi nie robisz- warknęłam i poszłam do góry. Nie wierzyłam w ani jedno jego słowo.

Wróciłam do swojego pokoju i zajęłam się nauką. W maju są matury ale i tak przez indywidualne lekcje jestem dosyć dobrze przygotowana. Żeby zająć swój umysł, to wolałam się uczyć. Książki już wszystkie przeczytałam, więc nie mam co robić.

Wieczorem zeszłam na kolacje, potem wzięłam kąpiel i ignorując brata, poszłam spać. 

***

W dzień wigilii, wstałam dosyć późno. Zarwałam nockę, bo pisałam z Jessicą. Co chwile pytała o Alana i zaczynam się obawiać, że zastanę ich w łóżku kiedyś.

Ubrałam się na razie luźno i zeszłam pomóc Sophie w robieniu dań. Dziś zostaje z nami, więc postanowiłam być jak jej córka, której nie ma. Niespodziewanie dołączył do nas Alan. Byłam zdziwiona, bo myślałam, że jednak wyjechał.

- Mogę się przyłączyć?- zapytał podwijając rękawy czarnej koszuli.

- Jasne- powiedziała Sophie i podała mu miskę.

Dwie godziny spędziliśmy na robieniu pierogów, co było moim ulubionym daniem. Sophie widziała napięcie między mną i bratem i próbowała je rozluźnić, jak matka swoje dzieci. Niestety byłam nieugięta.

- Skończyłam- powiedziałam odstawiając kolejną porcję pierogów. Była 16, więc musiałam się iść wyszykować. Jednak u góry zorientowałam się, że w kuchni zostawiłam telefon. Zeszłam na dół ale usłyszałam rozmowę.

- Chyba nadal jest na mnie wściekła- powiedział Alan.

- Staraj się, a ona to w końcu dostrzeże- poradziła Sophie.

- Ale myślałam, że w święta znowu się do mnie uśmiechnie- westchnął.

- Dobrze wiesz, że jest jej trudno. Czasami nie radzi sobie z emocjami, więc musisz być bardziej cierpliwy.

- Wiem.

Pobiegłam na górę i zrobiło mi się trochę żal. Może jednak trochę za ostro z nim postępowałam?

Wzięłam ciepłą kąpiel ciągle myśląc o tym co powiedział brat. Zasiedziałam się trochę, a potem ubrałam bordową sukienkę, która idealnie przylegała do mojego ciała. Nie miała dekoltu ale za to była bez rękawów.

Włosy zostawiłam w słodkim nieładzie, lekko pomalowałam rzęsy i wpięłam kolczyki w uszy.

Krótko po 17 zeszłam na dół. Alan siedział przy stole w czarnych eleganckich spodniach i białej koszuli. Sophie doprawiała ostatnie dania i za chwile miała przyjść. Gdy usiadłam naprzeciwko brata, widziałam, że się cały spiął.

Wzięłam głęboki wdech.

- Już się nie gniewam- powiedziałam. Spojrzał na mnie i widziałam jak się coraz bardziej uśmiecha.- Mogłam trochę przesadzić ze swoim zachowaniem ale zrozum, myślałam, że mnie zostawiłeś jak rodzice- wyjaśniłam.

- Wiem ja też nie pomyślałem o tym i zająłem się rywalizacją o pierwsze miejsce- tłumaczył.- Jednak teraz jak będę wyjeżdżał to będę ci mówił o tym osobiście- obiecał.

Uśmiechnęłam się i już wiedziałam, że czeka mnie miło spędzony czas.
Chwilę później weszła Sophie i zaczęliśmy. Rozmawialiśmy cały wieczór, a potem oglądaliśmy zdjęcia, które Alan zabrał z domu. Sophie ciągle powtarzała, że słodszej dziewczynki nie widziała, a ja rumieniłam się jak dziecko.

Koło 23 wróciłam do pokoju i marzyłam tylko o spaniu ale jak włączyłam światło, na łóżku zobaczyłam świąteczne opakowanie. Zdziwiłam się. Zdarłam papier i z kartonu wyciągnęłam chyba z 10 romansideł od mojej ulubionej autorki. Z jednej z nich wyleciała kartka. Rozpoznałam pismo brata: Wesołych świąt karzełku.

Uśmiechnęłam się i zaraz chciałam opowiedzieć o tym Jessice. Jednak miałam tyle wiadomości, że zajęłam się odpisywaniem. Nawet Kai złożył mi życzenia. 

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz