Chapter 42

1.7K 56 6
                                    


Lily

Minęły 3 dni odkąd mnie wybudzili. Nie jestem zbytnio zadowolona z sytuacji jaką zastałam ale nie miałam na nią wpływu. Teraz z Kaiem muszę wszystko odkręcić i posłać ojca do pierdla na długie lata. Przez niego mój mustang nadaje się na złom i zapłaci za to choćby nawet swoją twarzą. Powinnam się oszczędzać, bo może i żebro potrzebuje czasu na regenerację ale najpierw obowiązki, a potem kuracja. Poza tym to tylko proste złamanie.

Muszę brata wyciągnąć z aresztu. Policjanci mi pozwolili na małą prowokację, kiedy mnie wczoraj przesłuchiwali, więc wszystko idzie zgodnie z moim oczekiwaniem.

- Jesteś gotowa Gwiazdeczko?- zapytał Kai i od tyłu mnie objął. Mimo złej sytuacji moje motylki w brzuchu zawsze się pojawią, gdy tylko mnie dotknie.

- Gotowa- odparłam. Wyjęłam z kieszeni spodenek telefon i napisałam do Jessici, by zajęła czymś Alana.

Wypis spakowałam do torby z ciuchami i założyłam czarną bluzę Kaia na krótki top. Od rana tylko padało, więc nie chciałam się przeziębić.

Wyszliśmy i przed szpitalem czekało na nas stado hien. Szybko wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na komendę.

Kwadrans później zatrzymaliśmy się na parkingu przed komendą. Niestety tu też czekali na nas dziennikarze. Jednak Kai nie dał się nikomu do mnie zbliżyć. Był bardzo opiekuńczy przez te parę dni.

Poszliśmy na piętro do pokoju przesłuchań. Ojciec już tam był.

- Na pewno dasz radę?- zapytał Kai. Posłałam mu gniewne spojrzenie.

- Módl się bym mu nic nie zrobiła- syknęłam i chciałam iść ale Kai zwinnie mnie obrócił i złączył nasze usta w szybkim pocałunku. Serce zabiło mi mocniej, a miałam być spokojna.

- To na szczęście- wyszeptał. Posłałam mu uśmiech i poszłam przodem. W sali nie miało być żadnych policjantów ani kamer. Oczywiście ja miałam cały czas dyktafon włączony ale nie w telefonie.

Wzięłam głęboki wdech i przybrałam wściekłą minę. Weszłam do pomieszczenia spokojnie.

- No proszę, jednak żyjesz?- zapytał z głupawym uśmiechem. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam przed nim.- Ciekawe czemu nie chciałaś mieć świadków, cóż takiego chcesz mi powiedzieć?

- Po pierwsze, odwołaj oskarżenie o napad na ciebie- zaczęłam zakładając nogę na nogę.

- Pff w ży...

- Czy pozwoliłam ci mówić?- zapytałam przerywając mu. Dobrze wiedziałam jak nienawidzi czuć się niższy mentalnie od kogoś. Nie lubił też jak ktoś mu wchodził w zdanie. Chciał ze mną wojny, to proszę bardzo...- Dalej, mam dowody na twoją korupcję tatusiu- spojrzałam się mu prosto w oczy. Już się wściekał, bo nienawidził jak mówiłam do niego tatusiu. Od dawna byliśmy na per. Pan i Pani.

- Gówno mi zrobisz gówniaro- syknął.

- Mam też dowody na to, że doprowadziłeś matkę do krytycznego staniu psychicznego- powiedziałam z pewnym siebie uśmiechem i przełamało go to.

- Zamknij się do cholery jasnej!!!- wrzasnął i wstał.

- Siadajjj- mruknęłam zrezygnowana.- Powrzeszczysz sobie później.

- Ty mała kurwo! Śmiesz mnie obrażać i wysuwać oskarżenia, na które nie masz dowodów?- krzyczał.

- Pamiętasz starego misia, z którym często chodziłam?- zapytałam uśmiechając się do niego. Pobladł.- A pamiętasz jak wydałam 300 złotych, za które dostałam opierdol?- pytałam dalej i bladł.- Umieściłam w nim podsłuch, a wszystko jest zapisane na moim telefonie, który dałam do analizy śledczym- wyjaśniłam. Usiadł na krzesło.- Więc jak będzie? Odwołasz zeznania czy mam cię dalej pogrążać?- zapytałam. Nie byłam taka głupia na jaką wyglądałam. Od 15 roku życia kręciłam się wokół interesów ojca i matki. Byłam na nich tak wściekła, że zaczęłam nagrywać i podsłuchiwać. Nie mam tego na telefonie tylko na starym laptopie ukrytym w mojej garderobie ale później oddam go śledczym.

- Jesteś podstępną kurwą- syczał.

- Wiem ale po jakimś chuju muszę to mieć- odgryzłam się.- Do tego domagam się dwukrotnej spłaty wartości mojego auta przed wypadkiem- dodałam wściekła.

- Nie dam ci żadnych pieniędzy gówniaro. Zeznania odwołam ale kasy nie dostaniesz!- uniósł głos. Zacisnęłam pięści.

- Twoje konto zostanie zniszczone i obiecuję, że oskubię je co do grosza- rzekłam i wstałam.

Złapałam za klamkę, by myślał, że chce wyjść. Nagle odwróciłam się i prawą pięścią uderzyłam go w twarz. Wzięłam głęboki wdech, gdy zobaczyłam jak pluł krwią.

- Od lat chciałam to zrobić- westchnęłam i mrugnęłam do niego oczkiem. Schowałam dłoń za sobą i wyszłam do śledczych. Oddałam im dyktafon i przy ich obecności widziałam jak ojciec podpisuje swoje przyznanie się do winy, a potem wycofuje oskarżenia.

Wyszłam na korytarz i wtuliłam do Kaia.

- Piękną masz dłoń- powiedział żartem.

- Przynajmniej mi ulżyło- mruknęłam.

- Mogłem ci dać kastet- zaśmiał się. Również się roześmiałam i zeszliśmy do recepcji.

- Lily!- usłyszałam piskliwy głos. Wiedziałam, że to Jessica. Odwróciłam się i po raz pierwszy zobaczyłam ją w dresach biegnącą w moją stronę.

- Jessi!- pisnęłam i przytuliłam się do niej.

- Jak dobrze, że nic ci nie jest- szlochała.

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo- westchnęłam.

Chwilę później zobaczyłam brata. Był w kiepskim stanie, cały blady i w czarnych dresach ale co tam. Wyrwałam się Jessice i zaczęłam biec do niego. Kiedy mnie zauważył rozpromienił się i złapał. Rzuciłam się mu na ramiona i zaczął mnie kręcić, a ja czułam że się rozklejam.

Kiedy mnie postawił, spojrzałam w zmęczone zielone oczy, które się cieszyły.

- Jesteś cała!- cieszył się, a ja płakałam.

- Tak- przytuliłam się jeszcze raz do niego, a on mocno zamknął mnie w ramionach.

Chwilę później podeszła do niego Jessica. Oczywiście całowanie to był główny jej cel. Kai natomiast objął mnie ramieniem i ucałował w czoło.

- Jestem zazdrosny- wyszeptał.

- O co?- zdziwiłam się.

- Na mnie się tak nie rzuciłaś- mruknął. Parsknęłam śmiechem... jak dziecko się zachowuje czasami ale wiedziałam co zrobić, by zmienić dziecko w demona.

Stanęłam na palcach i wyszeptałam tuż przy jego uchu:

- Ale tylko twoje nazwisko bym przyjęła i nie tylko nazwisko.

Potem ugryzłam go w ucho i czułam jak się spina.

- Zemszczę się, masz o tym świadomość?- wycedził przez usta.

- Dobrze wiesz, że czekam na to- odparłam trącając go biodrami.

Westchnął tylko i naszej gierki nadszedł kres, bo brat się zbliżał.

- Możemy wrócić do domu?- zapytał.

- Wybacz ale Lily nocuje dziś u mnie- powiedział Kai. Spojrzał podejrzliwie na mnie, a potem na niego. Jessica go szturchnęła.

- W drodze wyjątku wam pozwolę- rzekł. Podeszłam do niego i mocno go uściskałam.

- Kochany jesteś- powiedziałam i wróciłam do Kaia. Splótł nasze dłonie i wyszliśmy razem na zewnątrz. Wsiedliśmy do auta i wiedziałam, że wciąż jest spięty. Doktor pozwolił na małe igraszki ale znając mnie, będę chciała pójść na całość.

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz