Chapter 26

2.2K 54 13
                                    

Cały dzień chodziłem wściekły, zupełnie jak osa. Lily spała, więc nie pisałem do niej za dużo i robiłem notatki. Widać było, że nie tylko mój ojciec jest chujem. Jej to nawet większy skurwiel. Biedna będzie się teraz wszystkim martwić i stresować. Muszę jej jakoś humor poprawić, bo nie zniosę dnia bez jej uśmiechu.

Tak jak postanowiłem, tak zrobiłem. Z racji tego, że jej szyja prawie zawsze jest goła pojechałem do jubilera. Przyda jej się na bankiet charytatywny, który jest za parę dni. Jestem jego organizatorem i zawsze przychodzi dużo gości, bo to moje urodziny. Licytujemy różne zabytki, drogie vouczery czy nawet niepotrzebne wille. Całość idzie na sierociniec, z którego pochodziła moja mama. Dzięki mnie dzieciaki tam nie głodują.

Pamiętam jak mama wiele razy opowiadała mi o strasznych warunkach. Brakowało im ciepłej wody, na śniadanie, obiady i kolacje był tylko suchy chleb. Zawsze było mi jej żal, więc kiedy zacząłem zarabiać, przelewałem zawsze drobną sumę pieniędzy. Dzięki temu też, trochę wzrosła moja popularność. Większość modeli to tylko pozuje, a ja pomagam. Może dlatego góruję nad Alanem.

Koło 15 skończyłem lekcje. Napisałem mojej śpiącej królewnie, by przygotowała się na dwie miłe wiadomości.

Pojechałem do mojego znajomego, który prowadzi sklep jubilerski.

- Kogo to moje oczy widzą?- zażartował.

- Cennego klienta- odparłem.

- Jasne- zaśmiał się.- Czego tym razem potrzebujesz?- zapytał.

- Czegoś wyjątkowego, cenę mam gdzieś- powiedziałem.

- Jak bardzo wyjątkowego?- spytał podejrzliwie.

- Dla dziewczyny, która jest całym moim światem- wyjaśniłem. Wdziałem to zaskoczenie w jego oczach.

- Niemożliwe- westchnął.- Ten o to tutaj Kai Walker ma dziewczynę.

- Przyznaj, że się nie spodziewałeś- oparłem się o szklany blat.

- To jak wiadomość, że mój syn dostał 5 z matematyki- rzekł i zaśmialiśmy się.- Jakieś naprowadzenie?

Lily nie lubi ostentacyjnych rzeczy zauważyłem. Nawet jej mustang jest z tej tańszej wersji. Nie lubi się wyróżniać.

- Coś skromnego ale zarazem pięknego i drogiego- rzekłem.

- Daj mi chwilę- rzekł i zaczął czegoś szukać. Chwilę mu zajęło szukanie. W końcu przyniósł czerwone pudełko z magazynu.- Co powiesz na to?

Położył przede mną złoty wisiorek z połową serca, a druga jego połowa była złotoczerwoną różą. Do tego kolczyki o takim samym wzorze na cienkim i niezbyt długim łańcuszku.

- Prawdziwe złoto i i autentyczny czerwony diament- wyjaśnił.

- Idealne, biorę- powiedziałem.

Podał mi cenę adekwatną do surowców ale z rabatem po znajomości i zadowolony wyszedłem ze sklepu. Wsiadłem do auta i pojechałem do Lily.

Wszedłem sam jak zwykle i poszedłem na górę. Zapukałem w drzwi.

- Wejść- powiedziała. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że je lody w łóżku przy serialu. Zaśmiałem się na jej widok.- Co się śmiejesz?- zapytała.

- Bo mam dobre wieści- zacząłem i usiadłem przy niej, chowając za sobą prezent.

- Jakie?- zapytała oblizując wargi. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją, zlizując truskawkowe resztki lodów. Oderwałem się od niej. Uśmiechnęła się i podała mi łyżeczkę z lodami. Wziąłem ją do ust.- Jak chciałeś lody, to mogłeś mówić od razu- zaśmiała się.

- Posłuchaj, za 2 dni wyprawiam bal- zacząłem.- Jesteś zaproszona wraz z Alanem i Jessicą- dodałem.

- Teraz mi to mówisz?!- uniosła się.- Przecież ja sukni nie mam!

- A ja garnituru- wtrąciłem, a ona wybuchła śmiechem.

- A druga wiadomość?- zapytała i podałem jej pudełko. Ostrożnie je wzięła i otworzyła. Wpatrywała się w wisiorek i nie wiedziała co powiedzieć ale widziałem jej radość w oczach. W końcu powiedziała- O cholera, tego się nie spodziewałam.

- Podoba się?- zapytałem.

- Pewnie! Jest piękna!- złożyła mi słodki pocałunek na policzku.

- Jutro po lekcjach pojedziemy na zakupy, co ty na to?

- A mogę wziąć Jessicę?- zrobiła maślane oczy. Wolałem jechać tylko z nią ale towarzystwo jej wariatki może poprawić jej humor. Gdy długo nie udzielałem odpowiedzi, dała mi kolejną łyżeczkę lodów.

- Dobre są- powiedziałem połykając.- Tak, może jechać.

- Świetnie, dam ci poprowadzić mustanga- rzekła.- A teraz wchodź pod kołdrę.

- Już się robi.

Zdjąłem koszulkę i wszedłem pod kołdrę, przytuliłem ją i siedzieliśmy oglądając serial oraz zajadając się lodami. 

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz