Chapter 7

2.8K 79 7
                                    


Położyłam się do łóżka i spojrzałam na godzinę, grubo po pierwszej. Przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy. Ciągle się uśmiechałam i rozmyślałam, którą książkę pierwszą zacząć. Jednak z rozmyślania wyrwał mnie telefon. Kogo powaliło, żeby dzwonić o tej godzinie.

Wściekła sięgnęłam po telefon. Kai?

- Masz pojęcie która jest godzina?- zapytałam.

- Możliwe ale wiesz że widać gwiazdy?- mamrotał.- Ciekawe czy moja mama jest jedną z nich- plątał mu się język i ciągle mówił o matce. Był pijany, a do tego słyszałam szum wody. Go popieprzyło, żeby w środku nocy wychodzić na plażę?!

- Kai jadę po ciebie- powiedziałam.

- Będziesz oglądać ze mną gwiazdy?- zapytał.

- Będziesz o nich śnić jak cię dopadnę- zagroziłam i się rozłączyłam. Oby nie wpadł na kolejny durny pomysł.

Szybko ubrałam spodenki i bluzę. Zbiegłam na dół i zobaczyła w salonie Alana, który siedzi ze wzrokiem wbitym w ekran telefonu.

- Gdzie jedziesz?- zapytał.

- Muszę kogoś ogarnąć, za chwilę będę z powrotem, a jakby co to mam telefon- mówiłam zakładając trampki.

- Kogo?- zdziwił się.

- Powiem ci potem- rzekłam i wzięłam kluczyki. Pobiegłam po garażu, wsiadłam do auta i odpaliłam mustanga. Wyjechałam z posesji i pojechałam na plażę.

Po dziesięciu minutach zaparkowałam auto i wysiadłam z niego. Wybrałam numer Kaia i spróbowałam usłyszeć jego dzwonek. Dźwięk telefonu dobiegał z prawej strony. Pobiegłam tam coraz bardziej się martwiąc o niego.

- Kai!- krzyknęłam. Cisza, w dodatku połączenie się urwało. Cholera!

Biegłam dalej aż w końcu dostrzegłam postać. Przyspieszyłam i złapałam go za rękę.

- Kai do cholery co ty wyprawiasz?- zapytałam zdyszana. Miał butelkę whiskey w ręce i ubrał się na czarno.

- Oo jesteś moja gwiazdeczko- powiedział i się do mnie przytulił. Wystrzeliło jego świadomość chyba w kosmos.

- Kai? Co jest?

- Nie chcę być dzisiaj sam- wymamrotał.

- Odwiozę cię do domu, chodź- westchnęłam. On tylko ścisnął mnie mocniej.

- Nie wrócę tam, nie chcę tam wracać- mówił tuląc się do mnie.

Był silniejszy ode mnie, jeśli mi tutaj zejdzie, to go nie uradzę. Do brata też nie mogę zadzwonić, bo zaraz wyrzuci go na zbity pysk. Myśl Lily, myśl.

Wtem zaczął dzwonić mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni.

- Halo?- odebrałam.

- Jak wrócisz to pamiętaj żeby zamknąć drzwi, a ja jadę do kumpla- powiedział Alan.

- Dobra- rzekłam i się szybko rozłączyłam.

Wtedy przyszedł mi pewien pomysł.

- Kai, a jeśli zabiorę cię do siebie?- zapytałam. Odsunął się ode mnie.

- Obiecujesz?

- Tak, mojego brata tam nie ma.

Zgodził się i zaprowadziłam go do auta. Pomogłam mu usiąść i zapięłam pasy. Potem wsiadłam i pojechałam do domu. Przez całą drogę musiałam pilnować, by nie zasypiał. Czułam się jak matka ogarniająca dziecko, które pierwszy raz w życiu posmakowało alkohol.

Gdy dojechaliśmy do domu, siłą musiałam go wyciągać z auta.

- No chodź- powiedziałam ciągnąc go za rękę.

- Ale tu nie ma gwiazd- mamrotał.

- Jakie kurwa gwiazdy?- pytałam rozbawiona.

Pierwszy raz widziałam, żeby ktoś doprowadził się do takiego stanu.

- Dobra oprzyj się o mnie, żebyś nie zleciał ze schodów- powiedziałam. Weszłam ostrożnie po schodach i otworzyłam drzwi do pokoju.

Położyłam go na łóżko i zabrałam butelkę. Weszłam do łazienki i wylałam wszystko do toalety. Butelkę wrzuciłam do śmietnika.

Wróciłam do pokoju i zesztywniałam. Kai zdjął koszulę i luzował pasek od spodni ale coś mu nie wychodziło.

- Co ty wyrabiasz?- zapytałam.

- No przecież w ciuchach nie będę spać.

Przez parę minut stałam i patrzyłam jak próbuje ściągnąć spodnie. Wyglądało to komicznie.

- Kurwa- syknął w końcu i położył się na łóżku, jakby był u siebie.

Podeszłam do okna i je zasłoniłam. Potem usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co zrobić.

Nagle zaczął mnie dotykać po plecach, a potem przyciągnął mnie do siebie.

- Kai?

Przytulił się do mnie i zaczął ciężko oddychać. Objęłam go i starałam się opanować serce, które biło mi jak szalone.

- Ale ci serce bije- wymruczał.

- To twoja wina- burknęłam.

Zaśmiał się lekko i zanurzyłam nos w jego włosach. Ku mojemu zdziwieniu, szybko zasnęłam. 

***

- Co do chuja?!- zapytał wściekły głos Alana. Mruknęłam i spojrzałam zza ciała Kaia, który mnie tulił.

- Cicho, bo go jeszcze obudzisz- wyszeptałam.

- Na dół, w tej chwili- syknął i wyszedł z pokoju.

Cholera co ja mu powiem?

Powoli wydostałam się z objęć Kaia, robiłam to niechętnie, bo miałam ochotę zostać z nim w łóżku. Spojrzałam się na niego i sam widok, wprawił mnie w dobry nastrój.

Poszłam do garderoby i wyjęłam duży koc. Ostrożnie okryłam go i wyszłam z pokoju. Mój brat zaciskał dłonie na oparciu skórzanego krzesła w salonie.

- Co to ma do cholery znaczyć? To po niego jechałaś?- pytał wściekły ale nie unosił zbytnio głosu.

- Tak, masz z tym problem?

- To jest kobieciarz! Masz go unikać!- powiedział ostro.

- Wiem to- syknęłam.- Ale gdy był pijany nie próbował mi nic zrobić, więc może nie myśli o mnie w ten sposób deklu!- skarciłam go.

- To zajebisty aktor, nie można mu ufać- zadrwił.

- Przypominam ci, że ty podrywałeś Jessicę i chyba nadal to robisz- warknęłam, a ten zaśmiał się nerwowo.

- Może i masz racje ale uważaj na niego- westchnął.

- A ty na Jessicę, umie dowalić- mrugnęłam i wróciłam na górę.

Brother's Sweet Enemy[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz